Historia z „Kuriera Poznańskiego”. „Gazeta Wyborcza” promuje antysemicki dziennik

Jarosław Urbański
Drukuj
Marsz_ONRLokalna Gazeta Wyborcza na swoich stronach internetowych, od jakiegoś czasu, z nie do końca dla mnie zrozumiałych przyczyn, drukuje fragmenty doniesień z przedwojennej poznańskiej prasy codziennej. Ulubionymi tytułami stały się najbardziej konserwatywne podówczas wydawnictwa: „Kurier Poznański” i „Dziennik Poznański”. Szczególnie pierwszy z wymienionych wydaje się wyborem kontrowersyjnym, gazeta ta bowiem była kontrolowana przez poznańską endecję. Oprócz obyczajowych ciekawostek, stanowiących dziś główne zainteresowanie Gazety Wyborczej, znajdziemy w niej masę materiału skrajnie antysemickiego, ksenofobicznego i konserwatywnego.

O czym będzie mógł przeczytać współczesny czytelnik w „Kurierze Poznańskim”? Co stanowi treść dziennika, oprócz doniesień o wybuchach w gazowni, morderstwach, amatorach damskiej bielizny, prostytutkach (pokazanych jako ofiary swojej próżności i koleżanek po fachu) czy zakłóceniu pasterki, o których to tematach przypominał portal „Gazety Wyborczej”? Powiedzmy, że czytelnik, tak jak ja, sięgnie tylko do wydań z jednego miesiąca, np. sprzed dokładnie 80 laty – marzec 1932 rok. Przede wszystkim zauważy, że mamy do czynienia z ostrym kryzysem ekonomicznym, który wybuchł na świecie w 1929 roku, a na początku lat trzydziestych dawał się coraz bardziej we znaki także mieszkańcom ówczesnej Polski i Wielkopolski. To też okres gwałtownych konfliktów pracowniczych (strajki, manifestacje) oraz politycznych, a także wzrostu przestępczości, ubóstwa i brutalizacji życia społecznego.

Do głosu dochodzą wówczas też tendencje prawicowo-nacjonalistyczne (zwłaszcza w Poznaniu) niechętne ruchom komunistycznym (rozumianym bardzo szeroko i niekiedy utożsamianym z całą lewicą), ale z drugiej strony z sympatią patrzące na to, co się dzieje we faszystowskich Włoszech. Możemy się o tym przekonać czytając z jednej strony artykuł „Niezwykle prowokująca agitacja komunistyczna” (nr 106, z dn. 5.03.1932 r.), a z drugiej dwa inne, pisane w duchu neutralnego zainteresowania, lub nawet lekkiej sympatii: „Międzynarodowe drogi ekspansji faszyzmu” (nr 104 z dn. 04.03.1932 r) oraz „Z nad Tybru” (nr 107 z dn. 06.03.1932 r.). Trzeba przyznać, że rodzący się w Niemczech hitleryzm nie znajduje, z uwagi na swoje germańskie korzenie i antyniemieckie nastawienie „Kuriera…”, uznania wśród poznańskich narodowców. Przyglądają mu się z nieufnością i stwierdzają, że tylko powierzchownie, „w geście” naśladuje faszyzm włoski.

Na pewno jednak niechęć Hitlera do Żydów, na niespełna rok przed jego dojściem do władzy,  nie budziła w Poznaniu potępienia. Według bowiem redaktorów „Kuriera Poznańskiego” Wielkopolanie bronią się „przed ponownem zażydzeniem naszej dzielnicy” o czym możemy przeczytać na łamach gazety w dniu 11 marca 1932 roku (nr 116). Jak się to przejawiało? Na wiele sposobów. Przykładowo: „Fryzjerstwo mieszkające w promieniu kilkunastu kilometrów od Kalisza, nawiedzane jest w ostatnim czasie przez natarczywe żydostwo…” – jak utrzymuje dziennik – czyli przez (w cudzysłowie) „uczciwych” dostawców (w cudzysłowie) „oryginalnych” (w cudzysłowie)  „artykułów kosmetycznych i przyborów fryzjerskich” (nr 108 z dn. 07.03.1932 r.). W cudzysłowie ponieważ, jak wiadomo żyletki, brzytwy i kwiatowa woda kolońska były trefne, skoro oferował je Żyd. Albo np. w Poznaniu jedna z polskich firm, z siedzibą przy Placu Wolności, powierzyła kierowanie placówki Żydowi! (nr 122 z dn. 15.03.1932 r.) Oburzona była gazeta i właściciel nieruchomości. „Kurier…” przygląda się też innym regionom, np. „Zażydzeniu aptek górnośląskich” (nr 126 z dn. 17.03.1932 r.) i z niedowierzaniem dostrzega, że „W Polsce już obowiązują żydowskie święta!” jak donosił nagłówkiem na pierwszej stronie (nr 136 23.03.1932 r.).

Najgorzej byłoby jednak gdyby „zażydzeniu” uległa edukacja. Dlatego „Kurier…” nie ukrywa swego oburzenia, że Sanacja broni dostępu do wyższych uczelni osobom pochodzenia żydowskiego. (nr 103 i 104 z dn. 04.03.1932 r.). Młodzi działacze endeccy ze zdumieniem z kolei konstatują w jednym z artykułów, że do krakowskiej „Bratniej Pomocy” przyjmuje się Żydów, jako jedynej w Polsce. Oczywiście na publicystyce się nie kończy. Młodzież nacjonalistyczna dokonywała w tym czasie licznych napaści na osoby narodowości żydowskiej, o jednym z takich poznańskich przypadków możemy przeczytać w gazecie z dnia 7 marca 1932 roku. Zachęcani byli do tego przez ówczesne autorytety, np. księdza Prądzyńskiego, który ostrzegał wyborców kilka miesięcy wcześniej przed głosowaniem na listy "z Żydami, apostatami, masonami i socjalistami". (nr 504 z dn. 31.10.1930).

Żyd i komunista czy socjalista dla „Kuriera…” to w zasadzie to samo. Dlatego, kiedy dochodzi do jakiś przejawów działalności komunistycznej, to jest ona często łączona z narodowością żydowską. Czytamy o tym zarówno w artykule pod tytułem: „Żydzi napadają na policję”  (nr 107 z dn. 06.03.1932 r.), „Aresztowano żydów komunistów” (nr 104 z dn. 04.03.1932 r.) wreszcie żeby nie było wątpliwości w notatce: „Żydo-komunistyczny wiec” (nr 117 z dn. 12.03.1932 r.).

Jak widzimy antysemickich notatek, jak na jeden miesiąc działalności wydawniczej, jest sporo. Nie wiadomo teraz, czy „Gazeta Wyborcza” traktuje to także w kategoriach tylko ciekawostki, czy jednak dostrzega korzenie współczesnego antysemityzmu w poglądach sprzed 80 laty? Czy faktycznie redaktorzy przeglądający w poszukiwaniu „interesujących materiałów” archiwalne numery „Kuriera…” przechodzą nad niektórymi artykułami do porządku dziennego? Wreszcie czy nie dostrzegają jakiegoś niebezpieczeństwa w propagowaniu tego narodowego endeckiego prostactwa?

Dziś dotrzeć do starych numerów gazet nie jest wielkim problemem. Biblioteki i ich archiwa ulegają digitalizacja, a jedną z najbardziej zaawansowanych w tych pracach jest Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa. Cechuje ją jednak duża arbitralność w doborze udostępnianych materiałów prasowych. Dominują źródła kościelne i prawicowe. Innych, np. socjalistycznych z tego okresu, jest jak na lekarstwo (w zasadzie w ogóle). Nie ma też niekoniecznie lewicowych  pism, ale stojących w opozycji do endecji, kościoła i kół konserwatywnych, jak np. tych wydawanych przez NPR, zwłaszcza przez kręgi związane z Antonim Ciszakiem.

„Gazeta Wyborcza” swoimi publikacjami przypominającymi o, wydawałoby się, neutralnych z naszej perspektywy czasowej wydarzeniach, zamieszczanymi bez słowa komentarza, bagatelizuje  problem pewnych ideologicznych dysproporcji i różnic. A tym samym, choć może nieświadomie, wzmacnia określone postawy i przekonania. Rozumiem, że takie „linki” podpowiadałaby „Gazeta Polska” czy „Nasz Dziennik”, zaskoczony jestem, gdy robi to „Gazeta Wyborcza”.  Warto czasami wyciągnąć wnioski ze słów znanego  francuskiego historyka Fernanda Braudela, który pisał, że badanie przeszłości jest badaniem teraźniejszości. Tych dwóch perspektywy po prostu nie sposób od siebie oddzielić i lepiej ich wzajemnych relacji nie ignorować czy spłycać, poszukując taniej historycznej sensacji.

Na zdjęciu powyżej przedwojenna demonstracja ONR w Poznaniu. W szeregu za flagami młodzi nacjonaliści pozdrawiają Poznaniaków charakterystycznym, faszystowskim gestem