Ten, kto nigdy nie zapomina, że jedynym właściwym postępowaniem w stosunku do siebie i innych jest ciągła radykalizacja - nie może się ani pomylić, ani zagubić.
Raoul Vaneigem

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Oko za oko, ząb za ząb. Gazeta Wyborcza i antysemicka prasa

Jarosław Urbański
synagogadzielnicaydowskOstatni mój artykuł poświęciłem dość dziwnej praktyce lokalnego wydania Gazety Wyborczej. Jej redakcja z niezmiennym uporem umieszcza na swojej stronie internetowej cytaty z konserwatywnych i antysemickich przedwojennych dzienników, ukazujących się w Poznaniu. Moje listy i artykuł (czytaj TUTAJ) nie przyniosły skutku. Gazeta ani nie odstąpiła od publikacji i popularyzacji endeckiej i antysemickiej prasy (np. Kuriera Poznańskiego), ani też nie dobiera bardziej reprezentatywnych archiwalnych materiałów, z którymi chce się podzielić ze swoimi czytelnikami. W dalszym ciągu dba, aby odwiedzający jej witrynę internetową, nie mógł się zorientować, jakie naprawdę nastroje i tendencje dominowały w Poznaniu 80-90 lat temu. Aby nie musiał – co ważniejsze - trudzić się ze swoim drobnomieszczańskim i antysemickim rodowodem. Przy okazji redakcja Gazety przemyca konserwatywne interpretacje i treści.

Częstotliwość reprintów rośnie i nie sposób się do nich wszystkich odnieść. Tym  razem wybrałem przypadek, kiedy Gazeta Wyborcza opublikowała (kilka dni temu) fragment dotyczący chrztu w Warcie. Poddali się mu baptyści w liczbie kilkunastu w asyście skromnego grona współwyznawców. Kurier Poznański, który cytuje portal Gazety, traktuje to wydarzenie jako swego rodzaju ciekawostkę, z ironią, pewnym kulturowo-antropologicznym dystansem, z jakim donosi też o Papuasach, uważając przy tym, aby odpowiednio dobrać słowa (więcej możesz przeczytać TUTAJ). Zatem baptyści są  „neofitami” a nie wiernymi, „sektą” a nie kościołem, a ich przywódca jest „nieszczęsnym kaznodzieją” a nie duchownym. Wszystko z pewnością po to, aby nie robić polskiemu ludowi zamętu w głowie i żeby przypadkiem nie pomylili on prawdziwej katolickiej wiary, z jakąś herezją importowaną z Niemiec (albo Bóg wie skąd).

Zresztą zaraz obok mamy dla równowagi sprawozdanie z prawdziwie katolickiego święta. Jak donosi Kurier Poznański w Margoninie odbył się Dzień Katolicki. „W kościele ks. prob. Napiątek odprawił uroczyste nabożeństwo, po którym wygłosił porywające kazanie o potędze i mocy Kościoła. Po kazaniu uformował się przed kościołem wspaniały pochód (…) Na czele niesiono godło wiary naszej Krzyż, a obok krzyża dwie chorągwie”. Na koniec zebrani mieszkańcy Margonina złożyli przysięgę, że „… za przykładem ojców naszych wiernie przy Kościele katolickim trwać i jego zasad i nauki bronić będziemy”. Ale na wszelki wypadek, zapewnie z powodu tej inwazji protestanckich chrztów w Warcie,  żądali od sejmu, aby „szkoły, sądy i inne publiczne instytucje, w których kształci się młodzież nasza, były rzeczywiście katolickiemi”.

Z samej notatki o baptystach, przedrukowanej na stronie internetowej Gazety Wyborczej, można by mniemać, że oto odradzająca się w 1922 roku Polska, być może z pewną ironią, ale też z tolerancją, odnosi się do innych wyznań i narodowości. Zapadłem w zadumę? Jak to było z tą tolerancją w endeckim, przedwojennym Poznaniu? Zupełnie przypadkowo kliknąłem w kolejny numer Kuriera Poznańskiego, który ukazał się dnia następnego,  7 kwietnia 1922 roku. A tu – niespodzianka - artykuł na stronie drugiej pt. „Polska ‘tolerancja’” („tolerancja” w cudzysłowie). Od razu, we wstępie dowiaduję się, że jedną z najbardziej szkodliwych wad społeczeństwa polskiego, którą zwalczać trzeba wszelkimi siłami, jest… „osławiona polska ‘tolerancja’”.  Tymczasem „wokoło wre walka o byt. O byt państw i narodów. Kto w tej walce okaże się mocniejszy, bezwzględniejszy, bardziej egoistyczny – ten zwycięży”. Autor bez ceregieli przyznaje, że najlepszą zasadą jest „oko za oko, ząb za ząb” i podejmuje ten ton także w kontekście postępowania z jeńcami wojennymi. A dalej uskarża się na Niemców,  Rusinów, Litwinów, Łotyszy, Ukraińców i oczywiście Żydów: „A żydzi? Głoszą po świecie o polskich pogromach, skarżą się na rzekomy ucisk, jakie w Polsce doznają – a jednocześnie jak kruki głodne żeru, z całego świata ciągną do nas, bo wiedzą, że przy polskiej mizgajawatości nigdzie im lepiej nie będzie”. Najgorsze jednak, że ci żydzi mają w Polsce obrońców – pisze autor artykułu w Kurierze Poznańskim.

Doszły mnie słuchy, że w redakcji Gazety Wyborczej twierdzi się, że trudno byłoby drukować fragmenty przedwojennej prasy nie-endeckiej i nie-antysemickiej, bo taka po prostu w Poznaniu się nie ukazywała. Należałoby to jednak dzisiejszemu czytelnikowi jasno uświadomić. Jest oczywiste, że pewne treści mają wyraźny kontekst historyczny i nie możemy ich oceniać tego nie uwzględniając. Nie możemy sobie jednak pozwolić na brak jakichkolwiek oceny, a drukowanie fragmentów endeckich pism jest takim nieakceptowanym podejściem. Jeżeli Gazeta Wyborcza ma odwagę bronić Jana Grossa, powinna też mieć ją przyznając, że grunt i atmosferę pod Holokaust, którego dokonali głównie Niemcy w Polsce, budowała niestety poznańska prasa endecka – najbardziej wpływowa podówczas w naszym kraju.

Postępowanie Gazety Wyborczej każe nam powrócić do przedwojennego Poznania i na poważnie „rozprawić się" z własną przeszłością. Dlatego dopóki dziennik będzie drukować archiwalne gazety endeckie, postaram się w miarę możliwości, opatrzyć niektóre publikacje swoim komentarzem. Dziś natomiast mam dla redakcji zagadkę: kiedy i który z poznańskich przedwojennych dzienników zwykł drukować pokaźne polityczne anonse z hasłami typu: „Żydzi naszą zgubą” czy „4 miliony Żydów odbiera nam chleb i pracę”. Za prawidłową odpowiedź stawiam redaktorowi naczelnemu piwo.

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian