Hiszpańskie platformy przeciwko eksmisjom – wywiad

Inicjatywa Pracownicza
Drukuj

Hiszpania platformy2Publikujemy wywiad przeprowadzony przez jednego z działaczy Inicjatywy Pracowniczej z członkiem największego anarchosyndykalistycznego związku zawodowego w Hiszpanii – Confederación General del Trabajo (CGT). Tematem niniejszego wywiadu była działalność organizacji występujących przeciwko eksmisjom oraz sytuacja mieszkaniowa w Hiszpanii. Wywiad skupia się zarówno na działaniach lokalnych podejmowanych w mieście Alicante (Wspólnota Walcencjańska), jak aktywności antyeksmisyjnej w całym kraju.

Zapraszamy na spotkanie „Oburzeni eksmisjami w Hiszpanii” w najbliższy poniedziałek, 13 maja, w Poznaniu na skłocie Od:zysk (więcej TATAJ).

IP: Na początku chciałbym, żebyś opowiedział kiedy, jak i dlaczego powstała Platforma „Stop Eksmisjom”, zarówno na poziomie ogólnokrajowym, jak i w Alicante.

CGT: Jeśli chodzi o poziom ogólnokrajowy to wiem relatywnie niewiele, ponieważ nigdy nie byłem na żadnym spotkaniu ogólnokrajowym. Można powiedzieć, że był to ruch spontaniczny poszczególnych ludzi, którzy po prostu zaczęli się jednoczyć. W skali kraju „Platforma poszkodowanych przez hipoteki” działa już dość długo, może 2-3 lata. Jeśli chodzi o Alicante, to działamy tutaj od około roku.

Kto wchodzi w skład naszego ruchu? Oczywiście ludzie dotknięci problemem eksmisji. Trzeba jednak zaznaczyć, że uczestnicy Platformy „Stop Eksmisjom” to przede wszystkim ci sami ludzie, którzy zaangażowali się w ruch Toma la Plaza[1], bo ten ruch to taka magma. Wszystko odbywa się na jednym z głównych placów. To tam ludzie przychodzą, by przedstawiać swoje problemy i dyskutują jak i co zrobić. Jako że eksmisje to dla klasy pracującej duży problem, ludzie gromadzący się na placu zdecydowali się nim zająć i wkrótce pojawili się pierwsi poszkodowani, a za nimi następni. Tak jak mówiłem, ruch tworzył się dość spontanicznie – i tak np. w niektórych częściach kraju grupy działają pod nazwą „Platforma poszkodowanych przez hipoteki”, a w innych Platforma „Stop Eksmisjom”. Ostatnimi czasy były jakieś próby połączenia nas z „Platformą poszkodowanych przez hipoteki”, ale to praktycznie żadna różnica. No może poza faktem, że nie jesteśmy związani decyzjami podjętymi przez grupy działające w ramach poszkodowanych przez hipoteki, z których każda i tak jest autonomiczna.

IP: W jaki sposób Platforma „Stop eksmisjom” funkcjonuje dziś?

CGT: Działania opierają się na dwóch filarach: pierwszy to niedzielne spotkania na placu. Są one ogólnodostępne i przychodzą tam przede wszystkim nowe osoby, których dotyczy problem eksmisji. Co tydzień przychodzi jakiś 8-12 osób, które czują się zagrożone, bo wiedzą że nie będą w stanie zapłacić kolejnej raty, boją się, że stracą mieszkanie, albo już mają nakaz eksmisji. Także mamy tam do czynienia z wszystkimi przypadkami: ludźmi, którzy jeszcze płacą kredyty, albo już tego nie robią, takimi, którzy już stracili mieszkanie, albo dopiero niedawno je kupili. Drugi rodzaj spotkań to spotkania piątkowe, na których spotykają się tzw. „aktywiści” i na tych spotkaniach omawiamy plany naszych działań (musimy planować i koordynować nasze działania i tego problemu jeszcze w pełni nie rozwiązaliśmy), które przedstawiamy wszystkim zainteresowanym na spotkaniach w niedzielę.

Największym problemem w przypadku osoby zagrożonej eksmisją, jest to, że w pierwszym momencie nie może ona zrozumieć, co się dzieje. Bo jeśli płacisz kredyt i nagle zdarza się, że nie możesz zapłacić kolejnej raty, a do tego bank mówi, że w twoim kontrakcie zapisano tak zwaną „klauzulę podłogi”[2], to okazuje się, że zostałeś oszukany i w praktyce nie wiedziałeś co podpisujesz. W dodatku gdy podpisywałeś tą umowę miałeś zupełnie inne perspektywy i myślałeś, że bez problemu będziesz mógł spłacić ten kredyt, bo nie było sześciomilionowego bezrobocia.

Od początku naszym założeniem było, żeby każdy poszkodowany przyszedł na plac i opowiedział swoją historię, podzielił się swoimi problemami. Chodziło o to, żeby to sam zainteresowany zajął się swoimi problemami, a nie tylko podchodził do jednego z nas, zostawiał papiery i przerzucał na daną osobę wszystkie zadania. W ostateczności to i tak sam pokrzywdzony musi podjąć decyzję na temat dalszych działań. Ja nie mogę zadecydować, że będziemy np. okupować oddział twojego banku. Co więcej, jeśli zgadzasz się, że będziemy robić coś takiego, to sam musisz się w to zaangażować, bo inni nie przyjdą protestować za ciebie.

IP: Powiedziałeś, że wszystkie dzisiejsze ruchy społeczne to jedna magma. Czy mógłbyś jednak wyjaśnić jakie relacje łączą Platformę i inne grupy?

CGT: Platforma i Toma la Plaza to w rzeczywistości jedno i to samo. „Stop eksmisjom” powstała jako jedna z komisji, na które podzieleni byli okupujący plac. A jako że problem był poważny i powszechny, dużo ludzi zaczęło solidaryzować się z poszkodowanymi. Wkrótce komisja zajmująca się problemem eksmisji stała się największą i najbardziej aktywną częścią całego ruchu i zaczęła organizować się na swój sposób. W taki sposób wszystko się zaczęło.

IP: Czy mógłbyś powiedzieć coś na temat wsparcia, jakiego udziela Platformie „Stop eksmisjom” związek zawodowy CGT?

CGT: Przede wszystkim jesteśmy jedynym związkiem zawodowym, który w jakikolwiek sposób angażuje się w działania Platformy. Poza tym udostępniamy im nasz lokal, ponieważ nie mają za bardzo gdzie organizować spotkań. Zapewniamy im też wsparcie logistyczne, jak farby, banery, flagi czy ulotki. Robimy to nie dlatego, że jesteśmy CGT, ale dlatego, że uważamy, że stoimy po tej samej stronie. Oni mówią to samo, co my zaczęliśmy mówić jakieś dobre 10-15 lat temu. Choćby w kwestii Unii Europejskiej, którą krytykują za to, że tworzy Europę rynków, zamiast Europy ludzi. Pod podobnymi hasłami CGT już kilkukrotnie organizowała marsze protestacyjne do Brukseli. To, o czym mówią teraz osoby z Platformy przeciw eksmisjom czy długom, my spisaliśmy już w 2008 r. w naszych propozycjach, które chcieliśmy skierować do burmistrzów wszystkich miast, żeby wyrazili swoje stanowisko w kwestii eksmisji. To było pięć lat temu i większość ludzi z Platformy (poza tymi, którzy są też członami CGT i od samego początku zaangażowali się w „Stop eksmisjom”) o tym nie wiedziała, ale ta sytuacja obrazuje zbieżność naszych poglądów. Nasza współpraca zaczęła się od poszczególnych uczestników CGT, którzy działali też w „Stop eksmisjom”, ale dziś można powiedzieć, że CGT wpiera Platformę zawsze, gdy ona tego potrzebuje.

IP: Myślę, że to pytanie będzie najważniejsze dla osób mieszkających w Polsce. Wasza walka trwa już dość długo, jakie są wasze dotychczasowe sukcesy?

CGT: Sukcesem jest to, że ludzie przestają być posłuszni, np. zazwyczaj nie informujemy policji o tym, że będziemy robić demonstrację, czy że zamierzamy się gdzieś spotkać, np. przed jakimś bankiem – i ta taktyka działa. Oczywiście nie zawsze jest tak samo. Czasem nasze działania przyciągają więcej, a czasem mniej ludzi. Pamiętam manifestację, którą zrobiliśmy przy okazji 25 września, kiedy na nasze spotkanie przyszło tyle ludzi, że zdecydowaliśmy się zupełnie nielegalnie otoczyć delegaturę rządu krzycząc „Jesteście otoczeni!” (śmiech). Te działania przyciągnęły sporo osób, bo wiązały się z ogólnokrajowymi protestami i represjami ze strony policji.[3]

Moim zdaniem ten ruch cały czas się rozwija: zaczęło się od okupacji placu, później pojawiła się Platforma „Stop Eksmisjom”, a jutro mogą działać te dwie inicjatywy plus jakaś kolejna. Dzieje się tak ponieważ ludzie zaczęli spotykać się na placu, i tych 25-30 aktywistów spotyka się z 200 osobami dotkniętymi problemem eksmisji, którzy wcześniej nie pojawiali się na placu. Dzięki takiej organizacji ruchu, zminimalizowane zostały też wpływy komunistów.[4]

Trudno powiedzieć, jak to wszystko się skończy, bo jeśli rząd w tej chwili nie zaakceptuje naszego pomysłu na zwrot mieszkań w zamian z umorzenie długu (w zamian za to wprowadził tylko memorandum na spłatę kredytu, ale co to za memorandum, jak twoje odsetki cały czas rosną?) – ten ruch społeczny może zacząć słabnąć w przeciągu jednego, dwóch lat. Jak na razie rząd broni tylko interesów bankierów. Celem platformy byłoby wprowadzenie dobrego prawa opartego o możliwość zwrotu mieszkania w zamian za anulowanie długu, powstrzymanie wzrostu zadłużenia oraz budownictwo komunalne. Ale do tego jeszcze daleka droga.

Pewnego dnia w jednym z programów publicystycznych przeprowadzono wywiad z Adą Colau[5], jako że o problemie eksmisji zrobiło się głośno, media głównego nurtu zainteresowały się tym i zapraszały ją do swoich programów (co zresztą wkurzyło hiszpańskie władze). W trakcie tego wywiadu Colau zwróciła uwagę na poważny problem. Mając w Hiszpanii 6 milionów bezrobotnych wyjście z kryzysu będzie nas sporo kosztować, ale jeśli dodamy do tego około 400 tys. eksmitowanych, to jeszcze trudniej będzie nam wrócić do normalności. Nie będzie wzrostu, jeśli ludzie nie będą mieli pracy i nie będą mogli zarabiać, a jeśli wśród nich będzie 400 tys. rodzin, które nie mają ani pieniędzy, ani pracy, a w dodatku ciągną się za nimi długi, których nie będą w stanie spłacić do końca życia, wyjście z kryzysu jeszcze bardziej się opóźni. Moim zdaniem to dobry argument. Poza tym grupy z Barcelony i Madrytu odwołują się też do praw człowieka, bo prawo do dachu nad głową to jedno z praw człowieka gwarantowanych przez naszą konstytucję. Powstało więc kilka dobrych tekstów na ten temat.

Można powiedzieć, że nasze działania są trochę nieskoordynowane, ale sytuacja nie jest jednakowa we wszystkich regionach. Są miejsca, gdzie nie było ani jednej eksmisji, albo gdzie odebrano ludziom drugie, trzecie albo czwarte mieszkanie, kupione po to, żeby zarabiać na wynajmie. Z drugiej strony są też ludzie, których nie stać na opłacenie czynszu za wynajmowane mieszkanie. W tym przypadku proces zawsze jest taki sam. Najpierw ludzie tracą pracę, a w konsekwencji mieszkanie. Coraz częściej zaczynają do nas przychodzić właśnie ludzie, którzy nie są w stanie zapłacić za wynajmowane mieszkanie. O tym problemie już wcześniej informowała CGT w swoich broszurach. Proponowaliśmy też możliwe rozwiązania tej sytuacji, bo pomimo że nie ma w tym kraju odpowiednich praw, jest 6 milionów pustych mieszkań i tysiące ludzi mieszkających na ulicy, w samochodach lub w bardzo złych warunkach.

IP: Mógłbyś powiedzieć coś więcej o zmianach prawnych, które rząd zadeklarował lub już wprowadził?

CGT: Rząd miał z tym problem i starał się przesuwać go w czasie. Cały czas mówi, że zreformuje prawo, ale jak na razie tego nie zrobił. Ze względu na to ludzie wkurzyli się i zaczęli działać, by ten pieprzony parlament wreszcie ich wysłuchał. Zaczęli zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy (minimum, które muszą uzbierać to 500 tys. podpisów), jednak wszelkie dyskusje nad tą propozycją ustawy zależały już od dobrej woli parlamentu. Tak więc rządząca PP[6] opóźniała cały proces po to, by dyskusja dotycząca projektu obywatelskiego zbiegła się pracami nad jej projektem. Tak, by mogli powiedzieć, że w ramach ich projektu włączone zostały postulaty projektu obywatelskiego, ale ich projekt nie zawiera rozwiązań zawartych w projekcie obywatelskim.

Opublikowany już projekt PP wprowadza jedynie możliwość dwuletniego moratorium na spłatę kredytu i to pod paroma warunkami, takimi jak: odpowiednio niskie przychody czy liczba niepełnoletnich dzieci dłużnika. Jest to pewien zbiór warunków, których w ostateczności nie spełnia prawie nikt, ale najgorsze jest to, że nawet jeśli skorzystasz z moratorium, to twoje odsetki i tak będą narastać. Tak właśnie wygląda ten ich projekt i trudno będzie osiągnąć jakiś kompromis między wspomnianymi pomysłami, ponieważ to, czego my chcemy, jest jasne i nie mamy zamiaru przestać się tego domagać. W dodatku wszystkie sondaże wskazują, że 90% społeczeństwa zgadza się z żądaniami „Stop Eksmisjom” i nie zgadza się z pomysłami rządu.

Tak więc w tym momencie władze mają problem i dlatego przeprowadza się mobilizacje, by ten problem był widoczny w trakcie trwających właśnie dyskusji w parlamencie. Słyszałem też ostatnio w medinach, że PP zapowiedziała już oficjalnie, że nie poprze pomysłu umorzenia długów w przypadku zwrotu mieszkania, ani rozwoju budownictwa komunalnego. Więc po raz kolejny wyciągniemy ludzi na ulicę. Myślę, że jeśli będzie to możliwe, protesty zorganizowane zostaną jeszcze przed zakończeniem prac nad ustawą. Już stworzyliśmy pewną siłę i rząd ma z tym problem, bo ostatecznie zebranych zostało 1,5 mln. podpisów i jeśli zbieranie potrwa jeszcze miesiąc, jestem pewny, że będą ich 2 mln.

Ludzie przychodzili, by się podpisać, bo ten problem ich dotyka, nawet jeśli nie mają dziecka, mają brata, rodzica, dziadka, przyjaciela czy znajomego, który stracił mieszkanie, co wskazuje, że problem jest powszechny. Oczywiście w jednych dzielnicach było więcej, a w innych mniej eksmisji, jednak problem dotknął prawie wszystkich, od tych najsłabszych aż po nazwijmy to klasę średnią. Duża część profesorów lub lekarzy również mocno się zadłużyła kupując drugie mieszkanie na wakacje lub kilka pod inwestycje, a teraz muszą je sprzedawać znacznie poniżej dawnych cen.

IP: Jak odnosicie się do klasy średniej i tych, którzy posiadają kilka mieszkań?

CGT: Na początku w ogóle nie mieliśmy z nimi do czynienia i zajmowaliśmy się jedynie eksmisjami dokonywanymi przez banki. Ostatnio mieliśmy kilka przypadków eksmisji z mieszkań wynajmowanych, ale wcześniej o tym nie dyskutowaliśmy. Czasem można się spotkać z sytuacją, w której jedna osoba prywatna musi eksmitować drugą, bo np. jego dzieci straciły mieszkanie, albo ma tylko niewielką emeryturę i wynajmując drugie mieszkanie jest w stanie jakoś przeżyć. Mamy jedną działaczkę, której przytrafiło się coś takiego. Powiedziała mi kiedyś, że musi jechać do Madrytu i wyrzucić lokatorów, bo jej nie płacili i musiała wynająć mieszkanie komuś innemu. Ludzie strasznie się na nią wkurzyli, bo wiesz, niektórzy mają już wieloletni staż w walkach społecznych i to bez pracy i grosza przy duszy. Tym niemniej takie przypadki też się zdarzają, a ludzie czasem przez kilka lat nie płacą za wynajem.

Tak więc skupiamy się tu przede wszystkim na współpracy z poszkodowanymi przez banki, ale coraz częściej przychodzą też ludzie, którzy wynajmują mieszkania. Często zdarza się też, że poszkodowani wynajmują mieszkania od przedsiębiorstw publicznych np. Insituto Valenciano de la Vivienda wyrzuca ostatnio wielu ludzi. Dzieje się tak dlatego, że ludzie gdy tracą pracę rezygnują z tych wydatków, z których mogą i często stają przed wyborem między jedzeniem a czynszem.

IP: Czy teraz macie już jakąś strategię, jak rozwiązywać problemy między tymi, który podnajmują mieszkanie, by spłacić kredyt i najemcami, którzy nie są w stanie zapłacić czynszu? Przecież obie te grupy uczestniczą właśnie w tej samej walce społecznej.

CGT: Tak, to prawda, jednak w znacznej większości przypadków mamy do czynienia z ludźmi zagrożonymi eksmisją ze strony banku. W przypadku najemców są to przede wszystkim osoby, które otrzymywały jakąś pomoc publiczną, np. władze prowincji dopłacały im do czynszu czy rachunków, ale w tym roku okrojono ten program o 25%. Oczywiście istnieją mieszkania socjalne, ale w tej chwili coraz więcej ludzi potrzebuje takiego rozwiązania. Są to zazwyczaj małe mieszkanka zamieszkane przez dużą liczbę lokatorów, również część z tych mieszkań jest po prostu okupowana przez ludzi, którzy zamieszkali w nich bez umowy lub przestali płacić rachunki.

Znam człowieka, który gdy półtora roku temu urodziła mu się córeczka, wszedł do niedokończonego budynku i sam go wykończył. Teraz przyszli do niego i chcieli go wyrzucić, każąc mu wynieść się w przeciągu 24 godzin (było to działanie nielegalne i bez wyroku sądu). Ten człowiek zaczął zbierać podpisy poparcia od sąsiadów i tak trafił do nas. W przypadku klasy pracowniczej mamy do czynienia z takimi przypadkami częściej niż nam się wydaje (i nie jest to żaden lumpenproletariat). Jest też wielu ludzi w średnim wieku, którzy nie mają szans na zatrudnienie i którzy poznali cały system pomocy społecznej. Oni wiedzą, jakie świadczenia im przysługują oraz jak korzystać np. z pomocy banków żywności. Ludzie ci „żyją” z systemu, przy czym słowo „żyją” należy tu wstawić w cudzysłów. Ja z pewnością nie chciałbym żyć w taki sposób i myślę, że oni też nie.

Tu w Alicante zarówno w trakcie spotkań Toma la Plaza, jak i „Stop eksmisjom” wielokrotnie dyskutowane były pomysły okupacji jakiegoś budynku. Do tego potrzeba jednak organizacji i ludzi, którzy będą w stanie tam zamieszkać, bo policja nie będzie zachowywać się tak samo w stosunku do 10 młodych ludzi, jak w stosunku do 6 rodzin z dziećmi, które zajęły dany budynek. To byłoby coś ważnego, co podniosłoby ludzi na duchu, bo sama symboliczna okupacja nie jest nic warta.

Jedna próba okupacji miała już miejsce, ale się nie udała, bo kolesie, którzy ją zrobili przestraszyli sąsiadów, którzy widząc na balkonie młodych gości z długimi włosami zadzwonili po policję (śmiech). W epoce squatingu mieszkałem we Frankfurcie i tam robiło się to trochę inaczej: po prostu szukało się ludzi, którzy przychodzili i robili jakieś warsztaty albo pokazy, ale tak czy siak zawsze musisz mieć kogoś, kto mieszka w środku, inaczej zawsze przychodzi właściciel i zostajesz na ulicy. Trzeba też umieć szukać. Zająć budynek prywatnego właściciela, a zająć własność publiczną, to dwie różne rzeczy. W każdej z tych sytuacji będą cię traktować inaczej. Tak więc trzeba się dobrze przygotować i sprawdzić, czy są chętni (najlepiej rodziny z dziećmi, które zostały eksmitowane) i to jest najtrudniejsze. We Frankfurcie większość squatujących też stanowili ludzie bardzo młodzi i studenci, a robotnicy zdarzali się rzadko.

Jeśli chodzi o nasze strategie, to staramy się porównywać różne możliwości i doradzać ludziom najlepszą ścieżkę. Mamy też adwokata, który specjalizuje się w tego typu sprawach, więc rozwiązania prawne też są już nam znane. Należy jednak pamiętać, że każda rodzina to inny przypadek. Dodatkowym problemem jest fakt, że cała ta sytuacja dotyka nie tylko dłużników, ale też ich żyrantów. Ze względu na to mamy już przypadki ludzi, którzy dwukrotnie przeżyli eksmisję, najpierw z własnego mieszkania, a później np. z mieszkania swoich rodziców. Dużo osób dotkniętych tym problemem boi się właśnie eksmisji swoich bliskich. Wielu mówiło mi: „Ja mogę stracić mieszkanie... trudno. Ale nie chcę, by eksmitowali też moją teściową, czy moją matkę”. Ale ich prawdopodobnie też wyrzucą. Tak więc jeszcze raz warto powtórzyć to, co mówiła Ada Colau: „Mając 400 tys. rodzin, które nie dostaną drugiej szansy, ten kraj nie będzie w stanie się rozwijać ani wyjść z kryzysu”. Jestem pewny, że to bardzo ważne i że ona ma rację.

IP: Z punktu widzenia politycznego i ekonomicznego wasza walka jest bardzo ważna. Czy w związku z tym spotkaliście się już z jakimiś formami represji?

CGT: Też się nad tym zastanawialiśmy, ale jak na razie nie. Do tej pory jedynie próbują nas przestraszyć. Policja przyjeżdża i spisuje nasze dane, jedyne co mogą zrobić to wypisać nam mandaty. Jak już jakiś dostaniemy to będziemy się zastanawiać, skąd wziąć pieniądze, żeby go zapłacić. Raczej się tym nie przejmujemy, bo jeśli dasz się przestraszyć to będzie gorzej. Policja zawsze działała w oparciu o strach.

IP: Myślę, że partia rządząca wypracowała nową strategię walki z wami. Słyszałem, że władza oskarżyła jedną z platform o terroryzm.

CGT: To prawda, ale ludzie raczej się z tego śmieją. Ostatnio widziałem konferencję, na której „Platforma poszkodowanych przez hipoteki” oficjalnie odpowiedziała na te zarzuty i dostała ogromny aplauz. Rząd ukuł tą tezę na podstawie jednej manifestacji. Co prawda była taka manifestacja, ale wzięła w niej udział Platforma „Stop Eksmisjom” (a nie „Platforma poszkodowanych przez hipoteki”) z Vizcaya (Kraj Basków). Postulatem tej manifestacji był jedynie powrót członków ETA do więzień w Kraju Basków, co im się zresztą należy. Musisz mieć świadomość, że część z tych ludzi odsiaduje wyroki np. 3 tys. kilometrów od domu, przykładowo na Wyspach Kanaryjskich. Albo tutaj, czyli około tysiąca kilometrów od Kraju Basków. Normalnie w Hiszpanii kary odsiaduje się tam, gdzie zostajesz skazany, ale w pewnym momencie rządy zarówno socjalistów (PSOE) jak i ludowców (PP) rozpraszały więźniów z ETA po wszystkich więzieniach. Tak więc rodzina, która chciała ich odwiedzić, zamiast przejechać sto kilometrów, zmuszona była pokonać np. tysiąc kilometrów w jedną i tysiąc kilometrów w drugą stronę.

Po pierwsze więc w manifestacji nie brali udziału członkowie „Platformy poszkodowanych przez hipoteki”, a członkowie „Stop eksmisjom”. Po drugie, nie wyrażali oni poparcia dla ETA, a jedynie domagali się, by więźniowie mogli odbywać kary bliżej swoich rodzin. Ostatecznie ta kampania przeciwko „Platformie poszkodowanych przez hipoteki” się nie powiodła, bo ludzie nie są imbecylami. Myślę, że rząd popełnia błąd, gdy robi takie rzeczy. To tak jak w przypadku Feijóo[7], gdy opublikowano jego zdjęcie z przemytnikiem narkotyków, a rząd udawał, że nic o tym nie wiedział, podczas gdy wiedziała o tym cała Hiszpania, nawet ja, który nie mieszkam w Galicji (śmiech). W takich sprawach ludzie po prostu nie wierzą władzy. Myślę, że rząd ma ludzi za głupków, ale ludzie nie są głupi.

IP: Jakie są wasze najważniejsze cele na przyszłość?

CGT: Trwać w walce, to jest najważniejsze. Tutaj tylko jeśli działasz i wywierasz presję, możesz rozwiązać swoje problemy. Czasami działanie sporo cię kosztuje, ale mamy już przypadki wywalczenia rozwiązań, takich jak umorzenie długu w zamian za mieszkanie, czy przyznanie mieszkania socjalnego. Jednak w Alicante mamy cały czas około 200 przypadków osób zagrożonych eksmisją i jest to dużo. Części z ich umów jeszcze nawet nie przejrzeliśmy, bo brakuje nam ludzi. Ja w tej chwili mam na przykład 7 kontraktów z jakiegoś małego banku, których jeszcze nie widziałem na oczy. Muszę je przejrzeć, żeby wytłumaczyć ludziom, kiedy mniej więcej mogą ich dotknąć problemy, albo czy wyrzucą ich z domu lub sprzedadzą ich mieszkanie – bo to dwie różne rzeczy, a ludzie za bardzo tego nie odróżniają. Jest dużo do zrobienia i to tylko by pomóc tym dwustu osobom. Poza tym wieloma z tych przypadków powinna zająć się też pomoc społeczna. Niestety w niektórych przypadkach nie ma odpowiednich rozwiązań ani instytucji zobligowanych do pomocy konkretnym rodzinom, np. jeśli dziecko ma ukończone 4 lata można je oddzielić od rodziców. Tak więc eksmisja na bruk rodziny z dzieckiem, które ma więcej niż 4 lata, jest możliwa. Myślę, że „po prostu trwać w walce” nie jest złą strategią. To, co do tej pory już nam się udało, to fakt, że nawet na tych bardziej technicznych spotkaniach połowę stanowią już sami poszkodowani, bo na początku 90% procent stanowili ci, których nazwać by można „aktywistami”. Wielu ludzi zdało sobie sprawę z tego co się dzieje i naprawdę się zaangażowało. Zdarzają się naprawdę zdumiewające przypadki. Jest np. jedna dziewczyna, która jeszcze do końca nie rozwiązała swoich problemów, ale już zajmuje się 40 dłużnikami banku Sabadel.

IP: Dziękuję bardzo za ten wywiad i życzę, żeby proces eksmisji został zatrzymany.

/Wywiad, tłumaczenie i redakcja: Hubert Kurdelski, wiosna 2013 r./

[1] -- „Toma la Plaza” z hiszp. „Przejmij Plac” – jedna z nazw, pod którą, obok 15M, funkcjonują hiszpańscy Oburzeni.

[2] -- Z hiszp. Cláusula suelo – jeden z warunków kredytu hipotecznego, ukryty najczęściej w części technicznej kontraktu. Klauzula ta zwiera wyrażony w procentach minimalny poziom odsetek zawarty w każdej racie kredytu, który nie podlega późniejszym negocjacjom i musi zostać spłacony niezależnie od jakichkolwiek późniejszych zmian w umowie. Tak więc niezależnie od wcześniejszej spłaty kredytu lub w przypadku utraty mieszkania dłużnik i tak pokryć musi pełne koszty kredytu. Niemożliwym staje się również zmniejszenie raty kredytu, a w niektórych przypadkach klauzula ta zwiększa koszty kredytu o kilka lub nawet kilkadziesiąt tysięcy euro. Zapis jest praktyką bardzo rozpowszechnioną wśród hiszpańskich banków i w teorii służyć ma ustaleniu kosztów jednej raty kredytu względem kosztów ponoszonych przez bank udzielający kredytu. Problem jednak w tym, że banki nie informowały klientów o tym zapisie oraz konstruowały swoje kampanie reklamowe i umowy tak, by ukryć ten zapis, a koszty kredytu ponoszone przez banki bywały kilkukrotnie niższe, niż koszty przenoszone na klienta. W kilka tygodni po niniejszym wywiadzie hiszpański odpowiednik sądu najwyższego uznał wspomniany zapis za nielegalny, jeśli bank w momencie podpisywania kredytu nie poinformowałw sposób jasny o tym, że umowa zawiera tego typu zapis. Nagłośnienie tego typu praktyk bankowych oraz wspomniany wyrok również uznać można za jeden z sukcesów ruchu, a trwający właśnie wysyp procesów o unieważnienie feralnego zapisu za kolejny front walki.

[3] -- 25 września 2012 roku Hiszpanie otoczyli budynek parlamentu i okupowali pobliski plac w proteście przeciwko kolejnym cięciom w budżecie na rok 2013 zapowiedzianym przez rząd Mariano Rajoya. Protest ten spotkał się z brutalną odpowiedzią ze strony policji, w wyniku czego rannych zostało około 60 osób.

[4] -- Mowa tu o Partido Comunista de los Pueblos de España – partii odwołującej się do założeń marksizmu-leninizmu.

[5] -- Ada Colau – sekretarz „Platformy pokrzywdzonych przez hipoteki”, wcześniej również zaangażowana w ruch okupacji placów.

[6] -- Partido Popular (z hiszp. Partia Ludowa) – największa prawicowa partia polityczna sprawująca aktualnie władzę.

[7] -- Alberto Núñez Feijóo – galicyjski polityk, członek PP pełniący czołowe funkcje zarówno w rządzie galicyjskim jak i centralnym. W 2013 r. dziennik El Pas opublikował wspólne zdjęcia i szczegółowy opis przyjaźni, jaka łączyła Feijóo z jednym z najbardziej znanych przemytników narkotykowych w Hiszpanii.