O historii Jadwigi Troszczyńskiej pisaliśmy już wcześniej. Pani Jadwiga w kwietniu 2012 roku dostała wyrok eksmisji z przydziałem do lakalu socjalnego. Właścicielom kamienicy, którymi są Joanna i Piotr Borowiakowie, zależało jednak, by kobieta jak najszybciej opuściła zajmowane mieszkanie. Po kilkukrotnej wymianie zamków w drzwiach do mieszkania, pani z administracji nie wydała kluczy lokatorce, a po kilku dniach, w grudniu, Jadwiga Troszczyńska zastała opróżnione mieszkanie – zginęło wszystko, od ubrań po meble.
Jadwiga Troszczyńska, pod opieką mecenas Agnieszki Rybak – Starczak, założyła właścicielom sprawę w sądzie o naruszenie i przywrócenie posiadania. Domagała się również zwrotu skradzionych rzeczy, które jak się okazało po dłuższym czasie, znajdują się w magazynie należącym do Borowiaków w Mogilnie.
Pierwsza rozprawa miała miejsce 15 maja 2013 r., a więc po przeszło 5 miesiącach pomieszkiwania u rodziny i znajomych. Przesłuchano wtedy panią z administracji, stolarza i sąsiada. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że pani Jadwiga była zmuszona wyważać drzwi, żeby móc się dostać do własnego mieszkania. Jednocześnie adwokat Borowiaków stwierdził wtedy, że właściciele mają dobre układy w ZKZL-u, ponieważ czasami zrzekają się pobierania odszkodowania od miasta, kiedy lokator czeka na przydział mieszkania socjalnego, których miasto rzekomo nie ma, i przebywa cały czas w mieszkaniu prywatnym. Układy w urzędzie okazały się prawdą, oczywiście dopiero po ogłoszeniu wyroku.
Druga rozprawa odbyła się 25 czerwca. Przesłuchiwano wtedy Joannę Borowiak w sprawie naruszenia posiadania. W konsekwencji Jadwiga Troszyńska wygrała sprawę. Okazało się, że właściciele bezprawnie wyrzucili ją z mieszkania, mimo że do końca stanowczo temu zaprzeczali.
Pomimo wyroku, właściciele Joanna i Piotr Borowiakowie jeszcze nie udostępnili lokum Jadwidze Troszczyńskiej. Teraz naciskają na ZKZL, żeby ten wreszcie przedzielił lokatorce, należne jej mieszkanie socjalne. Ponoć dogadano się, że wyremontują oni dwa mieszkania, z tego jedno otrzyma poszkodowana. Jednak z tego co nam wiadomo, mieszkania te będą oficjalnie rozdzielane dopiero na początku września. Tymczasem Jadwiga Troszczyńska nie ma gdzie mieszkać już od ponad pół roku.
Jest rzeczą zdumiewającą, że wcześniej, kiedy lokatorka znalazła się na bruku i prosiła o pomoc, ZKZL nie potrafił w żaden sposób jej pomóc. W momencie natomiast przegranej w sądzie właścicieli kamienicy, którzy obecnie naciskają na ZKZL – miasto natychmiast znajduje rozwiązanie. To pokazuje, że interesy właścicieli są ważniejsze od wołania o pomoc wielu lokatorów. Z jednej strony należy oczywiście się cieszyć, że Troszczyńska wreszcie będzie miała gdzie mieszkać, z drugiej nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której kamienicznicy są lepiej traktowani od lokatorów. Nie można aprobować również faktu, że poszkodowana lokatorka ma ciągle czekać - do września, a później jeszcze na wyremontowanie lokalu przez firmę – skoro od ponad pól roku tuła się po rodzinie i znajomych. Wielkopolskie Stowarzyszenia Lokatorów będzie domagać się szybkiego rozwiązania tej sprawy.
Coraz więcej pojawia się domysłów, że na specyficzną postawę miasta (oraz ZKZL) i organów ścigania w tej sprawie (o czym pisaliśmy TUTAJ) ma fakt, że właściciel kamienicy Piotr Borowiak jest prawdopodobnie bratem Andrzeja Borowiaka, rzecznika poznańskiej policji.