„Anarchik – wróg państwa”

Kris
Drukuj

anarchik 13 lipca 2015 w AKK Zemsta odbył się wernisaż wystawy „Anarchik – wróg państwa”. W ten sposób zainaugurowano Festiwal Kultury Komiksowej LIGATURA. Na wystawie zaprezentowano wybór ok. 30 prac nie tylko „ojca” bohatera wydarzenia, ale też licznych jego naśladowców. Anarchik to postać stworzona przez Roberto Ambrosoli`ego pod koniec lat 60 - tych. Pierwowzorem sympatycznego, kreskówkowego rozrabiaki był bułgarski anarchista Georgi Cheitanov.

Anarchik stał się symbolicznym bohaterem dla anarchizmu. Jego przygody miały za zadanie przybliżyć idee myśli wolnościowej w przystępny i żartobliwy sposób. Rysunkowy bohater pierwszy raz na papierze pojawił się w 1966 r. w wydanej przez grupę Wolna Młodzież Milanu broszurze pt. „Kim są anarchiści”. Komiksowe stripy przetłumaczyła Kalina Olejniczak. Sam autor niestety nie mógł przyjechać.

Pomysł na wystawę pojawił się już 10 lat temu, kiedy Anarchik często gościł i na poznańskich murach. W końcu katalizatorem stał się Festiwal Kultury Komiksowej LIGATURA, promujący zarówno historię, jak i współczesność szeroko rozumianego komiksu (także tego zaangażowanego społecznie i politycznie). Wielu komiksowych rysowników przebiło się do tzw. głównego nurtu. Nie stało się to jednak udziałem anarchistycznych komiksiarzy. Wystawa oddaje im hołd i przywraca należne miejsce w społecznej świadomości. Sam Ambrosoli zamieszczał stripy z Anarchikiem w kolejnych numerach włoskiego „Przeglądu Anarchistycznego”. Miały one w żartobliwy sposób przybliżać idee propagowane w pismach Goldman czy Bakunina. Wkrótce postać trafiła do arsenału „dóbr wspólnych” anarchistów z całego wiata, a jej autor na wiele lat porzucił rysowanie historyjek z jej udziałem. Teraz Anarchik powrócił do „Przeglądu Anarchistycznego” i wciąż próbuje wbić swoje trzy szpilki w zło tego świata.

Oczywiście można spojrzeć też na dorobek Ambrosoliego i jego towarzyszy w sposób krytyczny. Przekaz omawianych stripów jest dość uproszczony, często sprowadza się do prostej negacji czy destrukcji, względnie konstatacji faktów. To prawda. Ilustrowane tezy nie są ani nowe, ani odkrywcze. Anarchiści zatem co najwyżej uśmiechną się czasem, ale ciekawej krytyki czy propozycji zmian raczej tu nie znajdą. Stąd łatwo wystawę oskarżyć o propagowanie komunałów
i pewną bezcelowość. Można też pytać: jaki jest sens prezentowania zwulgaryzowanej wersji anarchizmu w piśmie stricte anarchistycznym? Czy trafia to do kogokolwiek poza samymi anarchistami? Czy podobnego casusu nie ma nasz Likwidator?

Odpowiedzią może być społeczna historia symbolu, jakim jest Anarchik. Postać tą kojarzą tysiące osób z całego świata, bynajmniej nie anarchistów. Wszędzie tam gdzie pojawia się potrzeba protestu przeciwko władzy i kapitałowi, pojawia się Anarchik. Może i upraszcza on uczone analizy, wyrywa tezy z kontekstu, wulgaryzuje rzeczywistość. Ma być jednak przede wszystkim rozpoznawalnym symbolem, iskrą zapalną, duchem wolności. Dlatego być może nie powinniśmy zapraszać tej postaci na łamy anarchistycznej prasy, do anarchistycznych klubów czy galerii. Anarchik powinien wrócić na mury miast.