Likwidacja szkół i droga do nikąd. O demograficznych prognozach miasta

Jarosław Urbański
Drukuj
grobelny_sypniewoPod toporem cięć budżetowych padają podstawówki i gimnazja. W skali kraju likwidowanych jest setek placówek. Zamach na szkoły przeprowadził też w tym roku prezydent Grobelny proponując zamknięcie kilkunastu gimnazjów. Wywołało to zrozumiały opór nauczycieli, rodziców i uczniów. Oficjalnie za powód likwidacji placówek oświatowych podaje się prognozy demograficzne. Dzieci ma być coraz mniej. Podobna argumentacja towarzyszy cięciom wydatków na żłobki i przedszkola, czy młodzieżowe domy kultury.

Jednak podstawowy problemem są finanse. Z jednej strony samorządy w tym roku mogą otrzymać z budżetu centralnego dotację na edukacje realnie niższą o 1,4 mld. zł. (czytaj TUTAJ). Z drugiej budżetom miejskim coraz bardziej ciążą długi zaciągnięte na poczet wątpliwych nieraz  i megalomańskich inwestycji.

Kiedy przyjrzymy się demograficznej argumentacji poznańskich władz miasta, pojawia się jednak wiele wątpliwości. Pomimo ogłoszenia hiobowych wieści o malejącej liczebności najmłodszych obywateli, akurat w ostatnich latach, jak podaje na bieżąco GUS, spadek dzieci w wieku szkolnym w aglomeracji poznańskiej i samym Poznaniu się zatrzymał, a nawet zaczęło ich przybywać. Ostatnie zatem dane statystyczne nie korespondują za bardzo z podejmowanymi dziś decyzjami dotyczącymi likwidacji placówek oświatowych.

Według przedstawionej przez miasto prognozy (opierającej się na szacunkach tego samego GUS, przeprowadzonych najwyraźniej kilka lat temu) w najbliższych czasach, wzorem lat poprzednich, dzieci ma jednak ubywać. Na przykład w 2026 r., obywateli Poznania w wieku 7-12 lat będzie 21.762. Skąd to wiadomo, skoro się jeszcze nie urodzili? Otóż przewidywania tego typu są analizami statystycznego trendu. Jego przebieg, na podstawie którego wnosimy o przyszłości, jest zdeterminowany przez to, co się wydarzało do tej pory i ma charakter bardzo formalny i matematyczny. W kwestiach demograficznych i socjologicznych często bywa, że zawodzi. Zgodnie z przedstawionymi przez zarząd miasta Poznania prognozami dzieci i młodzieży do lat 15 powinno być w 2010 r. niespełna 70 tys. Tymczasem według innych, już realnych, a nie szacunkowych danych GUS, ten stan wynosił blisko 74 tys. O cztery tysiące więcej niż wcześniej przewidywano!

Oczywiście można prowadzić politykę w mieście na podstawie różnego typu algorytmów, jak prezydent Grobelny.  Wówczas jednak powstaje groźba, że idąc śladami wytyczonych wcześniej trendów, zmierzamy do nikąd. Podejmując pod wypływem formalnych analiz decyzje dotyczące likwidacji pewnej infrastruktury (np. oświatowej poprzez likwidację szkół, zwalnianie nauczycieli itd.) sprawiamy, że prognoza się sprawdza. W socjologii nazywamy to „samospełniającym się proroctwem”. 

Można też podjąć trud przełamania trendu. Niższy w Polsce w ostatnich czasach przyrost naturalny, niż w krajach Europy Zachodniej, jest spowodowany przede wszystkim oferowanymi tu warunkami życia: pomocy socjalnej, opieki nad dzieckiem, warunków mieszkaniowych, jakości kształcenia itd. Gdyby proponowano mieszkania komunalne dla młodych małżeństw, tanie żłobki i przedszkola dla pracujących kobiet,  naukę w nieprzepełnionych klasach, godne zasiłki dla bezrobotnych i samotnie wychowujących matek, to wówczas Polki nie jeździłyby rodzić dzieci do Irlandii i Wielkiej Brytanii, co czynią z oczywistych powodów. Głęboki niż demograficzny nie jest bowiem wynikiem jakichś nieokreślonych czynników, ale w pewnym zakresie także warunków bytowych. Jest konsekwencją polityki społecznej władz centralnych i lokalnych, 

Zamiast zatem budować sportowe areny, miasto pod zarządem Grobelnego, mogło inwestować w opiekę na dziećmi. Zamiast wydać pieniądze na dodatkowych kilkaset policjantów na ulicach Poznania i dawać im podwyżki o 300 zł., rząd i samorząd mógł bardziej docenić nauczycieli  (którym obiecał raptem 90 złotych więcej) czy zainteresować się warunkami kształcenia w wielkopolskich szkołach zawodowych, których co czwarty absolwent i absolwentka zaraz po zakończeniu edukacji, rejestruje się jako bezrobotny.

Krótko mówiąc, możemy wnioskować o tym jaka będzie przeszłość na kilka sposobów. Z faktu, że roślina obumarła nie wynika jeszcze, że miała za mało wody, ale jak zaprzestaniemy ją podlewać z pewnością zmarnieje. Niż demograficzny ma prawdopodobnie kilka zasadniczych przyczyn, ale jeżeli będziemy dalej postępować wg recepty obecnych władz, tendencja spadku ludności (nie tylko w wyniku redukcji urodzin, ale też np. emigracji) się utrzyma. Tymczasem prognozy wydają się doskonałym uzasadnieniem dla dotychczasowej polityki, która najwyraźniej decydenci nie zamierzają zmienić. Kurki z środkami na cele socjalne zakręcane są z coraz większą determinacją, ale i na szczęście przy coraz większym społecznym sprzeciwie..

Gdyby iść za logiką przewidywań demograficznych miasta, przedstawionych podczas dyskusji na kształtem budżetu na 2012 r., musielibyśmy dojść do wniosku, że za 100 lat Poznań zniknie z mapy. Przy kontynuacji dotychczasowej polityki, jest to groźba niestety całkiem realna.

Artykuł pierwotnie ukazał się w poznańskim dodatku Gazety Wyborczej