Jedynie ustrój anarchistyczny uczyni z człowieka istotę uczciwą i świadomą, gdyż jedynie on może dać mu wolność, raz na zawsze przeistoczywszy stado niewolników w wolne społeczeństwo.
Louise Michel

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Symbole państwowe, abstrakcje i małe ptaszki.

AKK Zemsta

 

Zemsta logo grayscaleO prezentowanej w Zemście wystawie pt. “Abstractions in orange, pink and yellow”, która w środę o 19.30 będzie miała swój finisaż, z jej autorem, Antonym Zmyślonym, rozmawia Marek Piekarski.

Dla mnie jest to jedna z najlepszych wystaw jakie zrobiliśmy przez te 5 lat, ale jednocześnie okazja pokazania i obecności w części większego projektu, czyli wejście w rolę, jaką Zemsta sobie wytyczyła w założeniu. Opowiedz o co chodzi w tym działaniu, na czym polega projekt.

 

Pomysł narodził się w reakcji na widok któregoś tam z kolei chłopca w czarnej i smutnej bluzie patriotycznej, z wielkim białym orłem w tej swojej spiętej, zatwierdzonej ustawowo formie. I ten orzeł po raz kolejny skojarzył mi się z podłączoną do wysokiego napięcia kurą i pomyślałem sobie - chciałbym pomóc, to napięcie spróbować jakoś odłączyć, rozładować, spuścić tę patriotyczną parę. Najlepiej na wesoło, bo przez tę napinkę, to całe nasze narodowe brzydactwo i jeszcze to świętowanie niepodległości w listopadzie to strasznie smutno u nas jest. Tak powstała pierwsza odsłona projektu “Małe ptaszki”, czyli zbiór wzorów na koszulki patriotyczne bez obciachu.

Wystawa w Zemście to kolejna z odsłon tego projektu, przygotowana z okazji Święta Niepodległości, czyli dnia, w którym wszystko - nie wyłączając form buntu przeciwko państwowej opresji - jest takie polskie i takie symboliczne, że samo się prosi o jakieś abstrakcje i obcojęzyczne tytuły.

 

Czyli to jednak nie abstrakcje, ale ptaszki? I ma to coś wspólnego z narodowym symboliką. Nie boisz się ustaw i paragrafów?

 

Chciałem znaleźć wzór na ptaszka, który będzie na tyle blisko krążył wokół oficjalnej formy symbolu państwowego, aby być zupełnie czytelnym, ale jednocześnie nie wykorzystywał wprost żadnego z elementów tej symboliki - i dzięki temu prowokował do zabawy zarówno formą, jak i samym znaczeniem symbolu. Że niby czarne tło bluzy jest dobre, a różowe złe? A jeżeli obraża czyjeś uczucia to właściwie jakie i dlaczego? Gdzie jest granica pomiędzy symbolem państwowym a kupką kolorowych kwadratów? Czy można za coś takiego ukarać i na jakiej podstawie? Gdyby patrol Policji dopadł mnie podczas klejenia plakatów na początku listopada, to co by zrobili? Po ciemku te wszystkie tła są czerwone, a ja bym powiedział, że próbuję artystycznie uczcić Narodowe Święto, gdyż kocham ojczyznę i Lecha Poznań. I że kwadraty są, bo to sztuka nowoczesna, na komputerze. I co, mandat by mi dali? Chętnie bym stówkę zapłacił za możliwość uczestnictwa w tej interwencji. Takich rzeczy jak policyjna narada na temat sztuki, zwłaszcza przez radio, zwłaszcza przy obecnej władzy, to po galeriach nie zobaczysz.

 

Praca otwiera dziesiątki możliwości interpretacji, zachęca do działania, ale też pokazuje konkretną perspektywę. Próba polemiki z aktualnym stanem polskiej kultury? O to ci chodzi? 

 

Projekt od początku miał charakter raczej mrugnięcia okiem i zaproszenia do zabawy niż próby poważnej polemiki z czymkolwiek. I chyba też w tej taniej, popartowej stylówie mu najbardziej do twarzy. Z drugiej strony, Polska Kultura i Dziedzictwo Narodowe są ostatnio tak spięte, przewrażliwione i przejęte swoją rolą, że być może właśnie taki sowizdrzalski kop w instytucjonalną dupę jest właściwą metodą polemiki. 

 

A piksele?

 

Piksele to tylko piksele, chyba już tak samo oczywiste w grafice jak maszynopis w literaturze. Ja mam do nich słabość, bo poprzez takie uproszczenie projekty tracą charakter indywidualny, stają się anonimowe, wspólne, łatwo się je powiela, każdy może je po swojemu przerabiać i wykorzystywać na nowe sposoby.

Piksele ptaszków na wystawę w Zemście namalowałem klasycznie, na płótnie i farbami olejnymi, które rozcieńczałem ziemniaczanym spirytusem. Wtedy wydało mi się to po prostu zabawne, ale jak myślę o tym teraz, po kilku konkursach skoków, to chyba faktycznie wyszła całkiem zgrabna polemika.

 

Skoków w sztukę czy w polskość? Autoterapia?

 

Wszystko na raz. Siła tych obrazków wynika chyba właśnie z odwołania do symboliki, którą wszyscy mamy wbitą w głowy mocniej niż myślimy. Policzyłem kiedyś, że w zamian za bezpłatną edukację większość z nas do matury musiała gapić się w taki obrazek z orzełkiem w ramce przez jakieś 9000 godzin (12 lat x 200 dni x 5 lekcji). To musiało zostawić ślad na każdej psychice, podobnie jak wszechobecne symbole religijne. Być może w ten sposób ja próbuję sobie z tym jakoś poradzić.

 

Od niepamiętnych czasów mamy katolików walczących o interesy „pana boga na ziemi”, jakby sam nie potrafił się obronić. W Polsce udało się im wprowadzać do prawa zapis o karaniu za obrazę uczuć religijnych. A dalej mamy kontynuacje tej wykładni - nazioli którzy wydeptali sobie poprzez Marsze Niepodległości pozycje patriotów. Na chama udowadniając ludziom, że swastyka to symbol słońca etc... Czy to nie jest tak, że anarchiści czy szerzej - ruchy wolnościowe, postępowe, przestały walczyć o swoje symbole oddając całkowicie pole bankrutom? A, że kultura nie lubi próżni...

 

Nie jestem specjalistą, ale ewolucja znaczenia symboli wydaje mi się czymś zupełnie naturalnym. Problemem jest jak zwykle nasz polski brak dystansu i nabożny stosunek do absolutu/abstrakcji, który mam wrażenie dotyczy równo wszystkich od prawa do lewa. Łatwo wyśmiewać tłumaczenia o starożytnym symbolu solarnym czy salucie rzymskim, znacznie trudniej przełknąć fakt, że odwoływanie się do pojęć takich jak socjalizm, komunizm, czerwony sztandar czy walka klas w ich przedwojennym znaczeniu są analogicznie nie do przełknięcia przez zdecydowaną większość naszych rodaków. I to nie do końca z ich winy. Na to się w marketingu mówi “brand experience” i bardzo trudno jest to zmienić, szczególnie gdy jest negatywny. Na rynku konsumpcyjnym zwykle bardziej się opłaca markę “wyciszyć” i wprowadzić na to miejsce nową, niż na siłę tłumaczyć, że nasze dajmy na to wędliny już nie śmierdzą. Bo oczywiście gdyby podmienić etykietki na postulatach to okazałoby się, że prawie wszyscy w tym kraju się ze sobą zgadzają, tylko że jedni mówią kapitaliści, a drudzy żydzi. 

Sam mam chyba jeszcze gdzieś w domu wielki czerwony sztandar, taki gdzieś 2x4 metry, zwinięty na 1 maja osiemdziesiątego któregoś ze słupa przed zakładami Polfy w Poznaniu. Mieliśmy może po 10-12 lat, naczytaliśmy się o okupacji i stracha mieliśmy dokładnie takiego samego, jakbyśmy ściągali wielką swastykę. I nie mieliśmy wątpliwości, że ściągamy symbol totalitarnego imperium, pod okupacją którego się urodziliśmy i prawdopodobnie zdechniemy. Swoją drogą jak znajdę gdzieś ten sztandar, to na pierwszego maja wciągnę go na ten sam słup zamiast flagi GlaxoSmithKline, wyjdzie ładny osobisty performans z chichotem historii w tle.

 

Kiedyś czekałem na kogoś przy Galerii Arsenał, koło przaśnego Muzeum Wojskowego na starym rynku. W szybie jakiś sztandar z orzełkiem. Podchodzi grupa nastolatków stoi przed tą szybą i w zachwycie jeden z nich mówi - „i o to kurwa chodzi!” po czym wszyscy zaczynają się drzeć „precz z komuną”. Czy Twoje kwadraty nie są za ambitne na tak zdebilone pokolenie?

 

No, przechodzę koło tego muzeum codziennie i fakt, powinno chyba trafić na listę dziedzictwa UNESCO, albo lepiej do jakiegoś muzeum muzeów, jako najlepiej zachowany przykład dziewiętnastowiecznych technik ekspozycji :) Kiedyś wszedłem tam z pięcioletnim synem, który bardzo chciał się wysikać, ale jak bez biletów to nam nie pozwolili.

A kwadraty to mi się wydaje że do tego pokolenia pasują idealnie, tylko zamiast “sztandar” czy “orzełek” powiedz “logo”. Obecni nastolatkowie urodzili się w około roku 2000 i dorastają w rzeczywistości całkowicie zawłaszczonej przez korpo branding, kreujący dla zysku jakieś zupełnie odjechane wartości, dla żartu nazywane “intelektualnymi”. My w przedszkolu mieliśmy blok i farbki, a teraz jest blok Angry Birds, blok My Little Pony, farbki Elsa, farbki Star Wars i tak dalej. I tylko spróbuj kupić nie te. Dzieciaki w mig rozpoznają po markach, tak jak my rozpoznawaliśmy się po nazwach zespołów wypisanych na piórniku. W gimnazjum jeden rzut oka i wiadomo kto jest kto, bo Adik to oldskul, New Balance jest bardziej rebel od Nike, Fila jest dla debila, a marki z Decathlonu dla Januszy i Wiesławów.

Myślę, że ta cała odzież patriotyczna to dla nich po prostu jeszcze jedna marka, z kotwicą czy orzełkiem w logo. W teorii stoją za tym jakieś powiedzmy wartości, jak “śmierć wrogom ojczyzny”, czy “nigdy się nie poddawaj”, ale czy ktoś kupuje sobie dres Nike bo chce “just do it”? Prędzej czy później te wszystkie czarne bluzy skończą zapomniane na dnie szafy, tam gdzie skończyły te nasze z pentagramami, sztyletami i krwawiącymi głowami kozłów.

 

Na co dzień zajmujesz się projektowaniem właśnie takich korporacyjnych brandów. Czy to przypadkiem nie wasza wina, że młodzi ludzie łykają ten cały kapitalistyczny, nacjonalistyczny, konserwatywny syf? Środowisko twórcze, mimo swojej uprzywilejowanej roli, nie oddaje mam wrażenie społeczeństwu czegoś, na czym mogłoby osadzić swoją wolnościową tożsamość. To lenistwo, czy raczej brak chęci zrozumienia tego społeczeństwa? Ważniejszy jest dla was hajs niż odpowiedzialność?

 

Jeżeli ja się sprzedałem, to gdzie są te pieniądze, jak pytał Świetlicki. Bo na co dzień to ja się zajmuję głównie zarabianiem na ZUS i czynsz, co czasem mi się udaje, a czasem nie. I myślę, że podobny problem ma większość osób pracujących twórczo i w miarę samodzielnie. Jeżeli są pieniądze, to nie ma czasu, a nie ma pieniędzy, to tym bardziej nie ma czasu. Żeby był i czas i pieniądze, to ktoś musi pracować za nas, a my wtedy przejmujemy jego zysk i mamy czas :) W skrócie - większość z nas sprzedaje się na rynku bez większej przyjemności, ale niewielu stać na to, żeby po pracy siadać z powrotem do maszyn i projektować bibułę. I to nie do końca jest kwestia lenistwa. Nie chciałbym wypowiadać się w imieniu jakiegoś abstrakcyjnego środowiska, ale my z kolegami to mamy całą listę rewolucyjnych projektów, z którymi chcielibyśmy wreszcie kiedyś ruszyć. Od portalu z fajnymi materiałami do nauki etyki dla rodziców chcących uczyć swoje dzieci samodzielnie, do fundacji zajmującej się organizacją akcji sprzątania lasów. I zaznaczamy sobie w kalendarzu kolejne spotkania na ten temat, a potem je przesuwamy bo dzieciak zachorował, a potem trzeba jakiś projekt oddać na wczoraj… może teraz, jak już o tym powiedziałem i jest na piśmie, to się w końcu uda.

 

Co dalej z tym projektem?

 

Wygląda na to, że będzie się działo coraz więcej. Na urodziny Zemsty już powstała kolejna odsłona projektu - gra komputerowa “Dzień Zemsty”, są widoki na pojawienie się koszulek, a z Chin płynie już oczywiście kontener smyczy i breloczków ;) 2018 to szczególny rok - sto lat niepodległości i sto lat praw wyborczych, obecna władza ma 50% poparcia w sondażach, więc abstrakcji do świętowania i tematów do polemiki też nie zabraknie. Jeżeli ktoś będzie miał ochotę, zapraszam do samodzielnego kombinowania i dzielenia się efektami.

 

Zatem gdzie tego szukać? Jakaś adres www, FB?

 

Lada chwila, jak tylko zarobię na ZUS w lutym i będzie chwila czasu. Projekty i dokumentację foto na pewno będzie można sobie pooglądać na maleptaszki.pl i facebook.com/maleptaszki, wkrótce mam nadzieję będzie tam też można pograć w nową odsłonę Dnia Zemsty. A co dalej, to się zobaczy. 

 

Dzięki za wywiad i inspiracje.

 

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian