Kryzys kryzysów

rozbrat.org
Drukuj
Strajk celników, górników i pracowników służby zdrowia, protesty kierowców TIRów i manifestacje nauczycieli, wezwanie "Solidarności" do podjęcia protestów domagających się godnych wynagrodzeń dla wszystkich - niezadowolenie społeczne przybiera na sile. Niespełna kilka miesięcy po spektakularnym zwycięstwie liberałowie z PO, którzy szli do wyborów pod hasłami ratowania demokracji, zaczęli się zastanawiać jak poradzić sobie ze wzrostem niepokojów i roszczeniami wielu grup pracowniczych.

Czując mocne poparcie zarówno w wyborach, jak też w bieżących sondażach opinii publicznej, politycy PO nie wahają się rozpatrywać nawet najbardziej radykalnych rozwiązań, jak wyrzucenie związków zawodowych z zakładów pracy czy odebranie pracownikom czterech dni urlopu na żądanie. Czterech dni, które stały się bardzo groźną bronią w walce z pracodawcami, czego dowiedli celnicy paraliżując w styczniu wschodnią granicę kraju. Janusz Palikot, poseł PO i przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej "Przyjazne państwo" (o ironio!) uważa, że obecny rząd jest... "zbyt obywatelski i zbyt nowoczesny", jak na obecną opozycję, która ma według niego dążyć do konfrontacji. Czy z tych słów wynika, że rząd powinien się zbrutalizować? Czy rząd zamierza chwycić za środki przemocy przeciwko protestującym robotnikom?

Nie można tego wykluczyć i nie byłoby to po raz pierwszy od 1989 roku. Przemocy użyto w 1991 roku przeciwko okupującym zajezdnię pracownikom białostockiego MPK, w latach '90 wielokrotnie użyto także broni gładkolufowej przeciwko demonstrantom, np. w Warszawie w podczas manifestacji pracowników Łucznika. W 2002 roku policja atakowała protestujących pracowników Fabryki Kabli w Ożarowie, przemocą również reagowano na protesty pielęgniarek w 2001 roku. Wszystkie te przypadki miały jednak charakter incydentalny. Dziś niektórym liberałom spod znaku PO marzy się rozwiązanie systemowe. Na to liczą też pracodawcy.

"Amunicji" do walki z "wrogą opozycją" dostarcza im już m.in. ustawa uchwalona za czasów PiS. Pod koniec kwietnia 2007 r., parlamentarzyści przyjęli nową ustawę o zarządzaniu kryzysowym. Efekt pozornie rutynowego działania ustawodawczego w rezultacie okazuje się niesamowitą bronią w rękach rządzących. Wniosek o zbadanie ustawy z Konstytucją wniósł już do Trybunału Konstytucyjnego LiD.

W zasadzie cała "afera" dotyczy zapisu o "zerwaniu więzi społecznych". Czym jest zerwanie owych "więzi"? Dokładnie nie wiadomo. Nowa ustawa daje jednak konkretne uprawnienia władzy w sytuacji ich naruszenia. Na ten przykład, rząd mógłby użyć siły militarnej wobec strajkujących. Dotychczas zarówno definicja zarządzania kryzysowego jak i samej sytuacji kryzysowej odnosiły się przede wszystkim do stanów nadzwyczajnych tj. wojennego, wyjątkowego lub klęski żywiołowej. Nowa ustawa, poprzez zwrot "zerwanie więzi społecznych" przedstawionego jako efekt sytuacji kryzysowej, do grona pożarów, powodzi i aktów chuligańskich dodaje m.in. strajki pracownicze.

Tajemnicą Poliszynela jest fakt, że ustawa powstawała i została przyjęta w okresie wzmożonych protestów pracowniczych. Zerwaniem więzów społecznych może być wszystko, np. strajk przychodni zdrowia. Rząd Kaczyńskich mówił co prawda o "wzięciu lekarzy w kamasze", ale opinia publiczna przyjęła to jako kolejne czcze gadanie rządowych frustratów. Pomińmy już fakt, że w jednym z najnowszych numerów "Przeglądu Obrony Cywilnej" przeczytać można relacje z wojskowych szkoleń dla pracowników służby zdrowia. Najgorsze jest to, że w razie kolejnych "nielegalnych" (jak wyraził się ex-premier) strajków i ulicznych wystąpień, rząd powołując się na zapisy ustawy będzie mógł wysłać na protestujących siły wojskowe, oraz narzucić na jednostki działalności gospodarczej i instytucje pozarządowe obowiązki współpracy w pacyfikowaniu "kryzysu".

Sprzeciw wobec tego zapisu prawnego jest istotny ze względu na podstawowe prawa społeczne związane z tzw. standardami demokratycznymi. Nie ma co liczyć na zmianę ustawy ze strony rządzącej koalicji. Pozostaje więc protest społeczny... w świetle nowej ustawy będący już tym samym co atak terrorystyczny.

[ma-ga + ju]

Artykuł ukazał się w 17 numerze Biuletynu Inicjatywy Pracowniczej

Tego samego autora

Brak pasujących artykułów