Kapitał musi dla siebie zawłaszczać naszą przestrzeń. Jest to praktycznie jego obowiązek. Nie może on pozostawić miejsca dla kreatywności, naszej zdolności, aby zrobić coś samemu, naszego pożądania czegoś nowego.
Alfredo Bonanno

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

"Więzień nigdy nie wie, co go spotka" – wywiad z więźniem ZK Koziegłowy

rozbrat.org

koziegłowyPublikujemy wywiad z więźniem na temat obecnej sytuacji w zakładzie karnym, podejściu systemu penitencjarnego do więźniów, oraz w głównym stopniu kwestii pracy więźniów na i poza terenem zakładu karnego. Wywiad jest anonimowy, gdyż każdy nie konsultowany kontakt z osobami z zewnątrz w praktyce automatycznie prowadzi do przeniesienia więźnia do zakładu zamkniętego.

W jakim zakładzie odbywasz karę?

Zakład karny Koziegłowy, jest to zakład półotwarty. Można tam korzystać ze spacerów od 8.00 do 17.30 bez asysty konwojenta, po prostu się wychodzi na plac spacerowy, każdy pawilon taki ma, jest ogrodzony siatką i to jest wszystko. Dalej - na posiłki się idzie całą grupą na stołówkę z funkcjonariuszem, można też chodzić poza teren zakładu pracy bez konwoju, chociaż niektóre grupy są konwojowane.

Czy mógłbyś w takim razie podać zasadnicze różnice między tym zakładem, a na typowym zakładem zamkniętym?

Podstawowa różnica jest taka, że w aresztach (np na ulicy Młyńskiej) i zakładach karnych (np Wronki, Rawicz) jest się zamkniętym 23 godziny na dobę w celi, jest tylko godzina na spacer. Posiłki też są w celi. Klasyka więzienia. W Koziegłowach trudno mówić o celach, to są raczej sale, ja bym to porównał do hotelu robotniczego. Nie ma nawet zamków w drzwiach, chociażby z tego względu, że łazienki i ubikacje są na zewnątrz.

Jak więc wygląda kwestia pracy – zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz zakładu. Co trzeba zrobić, żeby dostać się do grupy pracującej?

Żeby pracować na zewnątrz nie można mieć żadnych spraw w toku, dobrą opinię. Do pracy w środku nie potrzebny jest brak spraw w toku, ale opinię trzeba mieć dobrą, decyzja dyrektora, wychowawcy.

A jak wygląda kwestia płacy?

Prace podzielone są na odpłatne i społeczne (na terenie zakładu do 90 godzin w miesiącu). Nie dostaje się za nie praktycznie nic, Czasami w nagrodę raz na kwartał 50 zł. Odpłatne są płacone według normalnych stawek, tyle że 50% przeznaczane jest na żelazną kasę, czyli wypłacane jest więźniowi przy wyjściu.

Czy więźniowie mają jakikolwiek wpływ na to, czy zostaną zakwalifikowani do prac społecznych czy odpłatnych?

Raczej nie, raczej tam, gdzie jest miejsce. Zależy to też od stanu zdrowia.

Czy więcej więźniów pracuje za pieniądze, czy za darmo?

W Koziegłowach jest o tyle dobrze, że zakład jest przypisany do zakładów drobiarskich Henryka Stokłosy, tam non stop potrzebują wiary. Ludzie pracują też w firmie budowlanej Haniewicz, który też zgłasza duże zapotrzebowanie. Notabene jako jeden z kierowników tam to były klawisz. Dostaje się 8-9 zł brutto za godzinę. Kiedyś mogli płacić 50% płacy minimalnej i dorzucić jakąś kawę czy paczkę papierosów, ale bodajże od 2011 roku wszedł przepis, który nakazuje wypłacać co najmniej minimalną krajową.

Czy fakt, że więzień pracuje (obojętnie, czy odpłatnie, czy nie) jest brany pod uwagę na przykład przy decyzji o warunkowym zwolnieniu?

Trzeba rozgraniczyć dwie sprawy. Można wniosek napisać samemu o warunkowe zwolnienie i oczywiście jako jeden z argumentów to praca, nie posiadanie kwitów o ukaranie. Teoretycznie powinno być to brane pod uwagę, ale zależne jest to od widzimisię sędziego. A sędzina tu jest taka od lat, że po prostu nie daje warunkowych zwolnień. Ewentualnie daje tym osobom, które wniosek o warunkowe zwolnienie mają wypisany przez administrację zakładu. A to, czy będzie on sporządzony zależy od wychowawcy. I tu, czy ty pracujesz, czy nie, czy masz dobrą opinię, czy też nie, nie ma znaczenia, bo on może powiedzieć: "Słuchaj no Kowalski, przecież ty już kiedyś korzystałeś z warunkowego zwolnienia"

Podczas odbywania innej kary?

No tak, chociaż nie ma żadnego zapisu, który by zakazywał wielokrotnego korzystania z prawa do warunkowego zwolnienia, jeśli to są osobne wyroki. Przecież ten system oficjalnie jest stworzony po to, żeby dawać drugą szansę. Oczywiście wychowawca w takiej sytuacji pisze, że nie przychyla się do wniosku, żeby przykładowo Kowalskiemu pozytywnie zaopiniować wniosek o warunkowe zwolnienie. No i dyrektor bierze taki papier i oczywiście może się nie zgodzić z wychowawcą, ale nie oszukujmy się, w 90% zawsze się zgadzają. Albo na odwrót, bo polskie więzienie nie kieruje się jakąkolwiek logiką, usystematyzowaniem – przyjdzie następny, albo nawet i ten sam delikwent, ale u innego wychowawcy, który zastępuje powiedzmy tego poprzedniego i ten przychyli się do wniosku o warunkowe. Ruletka. Więzień nigdy nie wie, co go spotka. Można mieć opinię anioła, żadnych kwitów, pracować społecznie, odpłatnie, chodzić na przepustki, mieć kontakt z rodziną i nic z to nie przesądza.

Jak to się stało, że ty trafiłeś akurat tutaj, gdzie pracujesz nieodpłatnie?

Przez niedopatrzenie kierownika w miejscu, gdzie pracowałem za pieniądze. Tyle mogę powiedzieć. Co zrobić, jak nie ma innej roboty, to chociaż tu przychodzę. Formalnie wygląda to tak, że na miejscu muszę podpisać listę obecności. Na zakładzie przepustkę wypisuje mi grupowy.

A jak ewidencjonowany jest twój czas pracy?

Nie wiem dokładnie jak, ale jakoś chyba musi być, na przykład z tego względu, że musimy mieć co najmniej jeden dzień przerwy w tygodniu. Wiadomo, że w soboty też się tu przychodzi, bo lepiej być tu niż w zakładzie. Tyle, że i tak tu przekraczamy te 90 godzin w miesiącu, więc coś musi być na rzeczy z tym ewidencjonowaniem. Przecież przy 20 dniach to jest 160 godzin, więc to jest następny absurd.

Czy zdarza się, żeby zakład pomógł jakkolwiek więźniom po wyjściu, np. ze znalezieniem pracy?

Absolutnie nic, nie ma czegoś takiego jak pomoc. Wychodzisz na wolność, jeśli pracujesz społecznie na przykład tak jak ja, to nie dostaniesz żadnych pieniędzy, jedynie bilet do miejsca zamieszkania. Kierują do kuratora, a on oczywiście powie: "a co ja panu pomogę?" Czasem skieruje do sądu, który da np 200 zł gotówki i 100 zł w bonach żywnościowych. Więc te 200 zł, to jest kilkadziesiąt kilo złomu, jakbyś pozbierał. A klient siedział powiedzmy 5-6 lat, wychodzi i nic.

Jak to wygląda w twojej sytuacji?

Łudzę się, że dostanę warunkowe zwolnienie. Oczywiście ta sędzina w pierwszej instancji nie da mi warunkowego, po prostu ona nie daje i koniec, chyba, że mi administracja wystąpi, to mam pewne, że wyjdę. A jeśli nie, to będę pisał zażalenie do wyższej komisji, opisując wszystko, że prawidłowo korzystałem z przepustek, że pracowałem itd. Opinię mam jakby wyjętą z książki o resocjalizacji. Więc warunkowe zwolnienie jest największą nagrodą jaką może dostać skazany. Akurat tak się składa, że po napisaniu odwołania możliwe jest pozytywne rozpatrzenie i wyjście. Ogólnie mówiąc jeszcze o tych zwolnieniach, to bardzo dużym błędem jest (i to nie tylko tu, tylko we wszystkich zakładach), że ludzie siedzą za takie bzdury, typu: jazda po pijaku na rowerach, mają 2 miesiące do końca kary i nie dostają warunkowego – kompletny bezsens. Wiadomo, że nawet budżet więzienny jest bardzo niski, a to dodatkowe koszty i poniżanie takiego człowieka. On dostaje karę największą, jaka może być – odizolowanie. Na dodatek w przypadku takiego człowieka dyrektor, chociaż może, nie napisze nigdy zażalenia na decyzję o nie przyznanie warunkowego zwolnienia.

A przeludnienie? Jak wygląda na przykład sprawa z "dobrowolnym odbywaniem kary w przeludnionej celi"?

Więc przynoszą ci kartę, gdzie jest napisane, że w związku z przeludnieniem przez 14 czy 21 dni, czy chcesz czy nie chcesz będziesz siedział w celi przeludnionej i musisz to podpisać. Tzn. jeśli jej nie podpiszesz, to i tak to nie ma znaczenia. Więc wtedy powiedzmy siedzę te 21 dni na przeludnionej celi a potem przez pół roku formalnie muszę być w celi nie przeludnionej. Prawda jest taka, że te cele, które są niby nie przeludnione, to i tak są przeludnione. Bo jeśli jest przykładowo 7 osób na celi 20 metrowej, to jest już mniej niż 3 m2. Inne absurdy mające przełożenie na ilość miejsca w celach – nie ma wieszaków na ubrania. Dają skrzynki na kółkach (mówimy na to mercedesy) i tam masz wkładać, co oddziałowy sobie wymyśli. Inna rzecz - krany. Powiedzmy, że jest 120 osób. W ramach oszczędności prysznice są nieczynne we wtorki i czwartki i nikogo nie obchodzi, że ludzie pracują na przykład na budowach. Jest czynne 7 kranów, z czego 3 mają ciepłą wodę i tam się te 120 osób musi myć. W ramach oszczędności wyłączają też prąd od 9.00 do 12.00.

Czy łatwo zostać zdegradowanym do zakładu zamkniętego?

Przyjechać tu jest bardzo trudno, ale wyjechać- sekunda. Wiadomo, że tu jest lepiej, ułatwiony kontakt z rodziną, budka telefoniczna i to co powiedziałem na początku, więc każdy się stara regulaminu przestrzegać, żeby nie jechać do Czarnego czy Wronek.

Co jeszcze chciałbyś przekazać?

Wiesz po prostu te wszystkie słowa, resocjalizacja itd. To są takie bzdury, taka fikcja. Chociażby kursy – są współfinansowane przez UE, jakieś stowarzyszenia – "bardzo przydatne" kursy na przykład na malowanie, czy szpachlowanie, albo dekarz. W praktyce wygląda to tak, że po prostu się pracuje za darmo remontując pawilony, a jednocześnie kasa z Unii idzie i nie wiadomo, gdzie się podziewa. Nałapią baranów: "Chciałbyś robić jakiś kurs? No chciałbym panie dowódco" i tyle, komisja się przychyla i oni robią za free w ramach kursu. To samo jeśli chodzi o te prace społeczne, bo zakład dostaje pieniądze za każdego więźnia, który to robi. A to co dostaniesz (jedzenie podczas pracy, kawę czy papierosy) w ramach tej pracy zależy od zakładu, w którym robisz. W tym zakładzie na przykład nie dostaje się kompletnie nic, od czasu do czasu jeden posiłek. Oczekuje się, że będziemy się cieszyć, że jesteśmy poza zakładem, ale to jest niesprawiedliwe i demoralizujące. Bo ja to robię z myślą o warunkowym zwolnieniu, bo przykładowo, mogę mieć dużą rodzinę która sama się nie utrzyma, a wcale nie muszę go dostać, chociaż na papierze w kodeksach jest jasno napisane, że przestrzeganie reguł itd. powinno dawać dużą szansę. Więc jeżeli zakład bierze za mnie pieniądze, ja ich nie dostaję, i jeszcze miałbym nie dostać warunkowego mimo dobrej opinii, to jest to demoralizacja po całej linii, jawne, w granicach prawa wykorzystanie człowieka, w XXI wieku, w centrum Europy. Więc jeśli prosto mówiąc robię źle- idę do więzienia. Ale jeśli próbuję to naprawiać na przykład pracując, mogę nic w zamian nie dostać. Tego nie rozumiem i chyba nigdy nie pojmę. Ciekawe, czy ktoś myśli, żeby to jakoś zmieniać. W deklaracjach tak, ale z tego nic nie wynika. Ale to, że nagminnie ktoś kogoś w mordę nie bije albo paralizatorem nie razi to nie jest chyba jakiś wielki sukces.

Powiem ci, ze słyszałem raz na własne uszy wypowiedź dyrektora Młyńskiej, że polskie więziennictwo jest już prawie na poziomie Skandynawii.

No jasne, po co cokolwiek zmieniać, przecież to  byłoby więcej roboty. W Polsce więzień siedzi zamknięty i po problemie, a oni siedzą na funkcjach i się cieszą, że są dyrektorami czy oficerami. W Polsce nie może być za dobrze po prostu. Nawet przydział herbaty jest taki, że wychodzi ci jedna herbata na dzień przez 2 tygodnie, a tydzień bez. W tym zakładzie siedziałem kilka razy w życiu, nigdy jeszcze nie było takiej biedy. Na początek lat 90-tych był znacznie większy luz. Za byle co, na przykład wniesienie paczki papierosów czy kawy, można zjechać do zamkniętego. Po wyjściu też, nie ważne, czy masz rodzinę, czy nie, nie możesz liczyć na żadną pomoc, od opieki społecznej też nie bardzo, bo na przykład według nich rodzina, w której mąż siedzi w więzieniu, wcale nie musi być "patologiczna". I kółeczko się zamyka. Kolejne zmiany rządów, ministrów sprawiedliwości, obiecanki, tyle tego było, że ho ho. Żadnych zmian i tyle.



Komentarze

-2| 1 | slawek2013-09-01 22:28
WITAM!Zgadzam sie z rozmowca z tej strony i potwierdzam ze tak jest i to jest chore!a szczegolnie chcialbym sie odniesc do zakladu karnego nr1 kobiet ktore sa w Grudziadzu!Jaka tam jest resocjalizacja jezeli matka nie widzi dziecka 8 miesiecy,gdzie powinna wyjsc na przepustke po 5 miesiacach i dlaczego wieziennictwo tego zabrania jak Moja kobieta,nie ma tzw.kwitow i pracuje wychodzac!ale rodzina ma do niej przyjechac nawet gdyby to bylo 500kil.I nikt sobie nie zdaje sprawy ze to jest koszt,najlepiej a zeby ktos przyjechal i kantyna ma interes i ten chory zaklad!Poniewaz trzeba wieznia utrzymac i za 2 drozdzowki zaplacic 6 zl!wiec tak naprawde duzo rodzin utrzymuje zaklad!wiezienn ictwo ma swoje prawa,poniewaz prawa nie ma!rzadzi kicie a nie prawo!

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian