Ukryty program – porozmawiajmy o obliczu polskiej szkoły

Remigiusz Stępak
Drukuj

ukryty program malyW ostatnich tygodniach w naszej klubokawiarni odbyły się dwa z zaplanowanych sześciu spotkań cyklu "Zamiast edukacji". Cykl ten, jak informowaliśmy, stworzony został w celu podjęcia dyskusji na temat szeroko rozumianej edukacji alternatywnej. Pierwsze spotkania poświęcone zostały jednak próbie diagnozy obecnego stanu systemu oświaty, zjawiska "ukrytego programu" czy uspołecznienia, demokratyczności polskich szkół. Udostępniamy relację z następujących spotkań, jak i analizę podejmowanych zagadnień.

Próby poszukiwań alternatywnych rozwiązań dla istniejącej rzeczywistości edukacyjnej w Polsce nie mogłyby odbyć się bez podjęcia chociażby częściowej, krytycznej analizy obecnego stanu edukacji. Osoby uczestniczące w spotkaniach cyklu skupiły się na sformułowaniu istotnych pytań oraz określeniu zagadnień odnoszących się do oblicza polskiej szkoły. W trakcie rozmów analizie poddano podstawowe mechanizmy i rozwiązania występujące w szkołach, a także zjawisko zwane "ukrytym programem".


Niniejsza analiza przedstawia tylko część refleksji i wniosków wypracowanych na spotkaniach.


Dyskusja pierwsza "Ukryty program – porozmawiajmy o obliczu polskiej szkoły".

Szkoła instytucją totalną!

Mówiąc o polskiej szkole, która wpisuje się w ogólnoświatowy system edukacyjny, powinniśmy mieć świadomość, że każdy z nas może, a nawet jest zobligowany do tego, by zabrać głos w tej sprawie. Czas jaki spędziliśmy na "nauce" to okres naszego dzieciństwa i młodzieńczego życia, wydarzenia jakie odbywały się w tym przedziale wiekowym mają kolosalny wpływ na to, jakimi ludźmi jesteśmy. Jeśli postawimy tezę, że szkoła jest instytucją totalną, to co takiego mamy na myśli? Jakie powszechne elementy tworzące obecny obraz edukacji mają na nas największy wpływ? Co sprawia, że większość Polaków po przymusowym okresie edukacji, nie chce się już więcej uczyć, a szkołę wspomina jako miejsce nudne czy wręcz opresyjne?

plakat zamiast edukacji 1

"Szkoła, co ważne, nie jest rzeczą boską, która przyszła do nas z nieba, lecz jest wytworem w pełni ludzkim" pisze w swoich książkach antypedagog H.von Schoenebeck. Obecny obraz edukacji to pomysły XIX-wiecznych Prus, o jasno określonych celach i narzędziach. W Prusach powstał on dokładnie po to, aby stworzyć posłusznych żołnierzy, uległych robotników pracujących w fabrykach, potrafiących przeczytać podstawowy regulamin, myślących w ten sam sposób, co istotne - ściśle narodowy. Dziś szkoła w dalszym ciągu jest narzędziem reprodukcji młodych ludzi do systemu gospodarczego. Nie jest natomiast miejscem indywidualnego samopoznania, a przestrzenią kontroli, nadzoru i wychowania. Czas szkoły to często czas błędnych odpowiedzi, lęków i nieświadomego zniekształcania siebie. Maria Montessori, wybitna włoska pedagog, w swoim dziele Domy dziecięce ukazuje ten proceder w sposób, którego komentować już nie trzeba: "Niewola jest podstawową zasadą pedagogiki; panuje w sali szkolnej, panuje w duszy nauczyciela. Żądacie dowodów? Wystarczy jedna ławka".

W dyskusji poświęconej sformułowaniu fundamentalnych elementów tworzących tak zniewolony układ edukacyjny, doszliśmy do wniosku, że pierwszym czynnikiem odpowiadającym między innymi za powszechną alienację relacji międzyludzkich występujących w szkole jest masowość.

Masowość to jeden z tych czynników, który wydaje się ma największy wpływ na obecną rzeczywistość szkolną. Zapytałbym, kto z nas nie chodził do przysłowiowej "tysiąclatki", w której w jednym czasie uczyło się czterystu czy pięciuset uczniów, a w klasach nierzadko przebywało trzydzieścioro dzieci. Taki układ jest skrajnie nieefektywnym sposobem doświadczania, poznawania i stwarzania możliwości do chociażby swobodnej refleksyjnej wypowiedzi na zajęciach. Powoduje on , iż z czterdziestu pięciu minut lekcji, na nadzór i zorganizowanie pracy przez jednego nauczyciela poświęcanych jest przeważnie około trzydziestu procent zajęć, co sprawia, że efektów nauczania nie dostrzeżemy u większości uczniów. Socjolodzy badający wpływ architektury na zachowania uczniów i nauczycieli w szkole, m.in w polskich placówkach, zauważają, że masowa ilość uczniów ma bezpośrednie przełożenie na wygląd i układ architektoniczny szkoły. Do kontroli tak ogromnej rzeszy dzieci potrzebne są długie i szerokie hole, w których nauczyciel będzie miał łatwy dostęp do wszystkiego, co na nich się odbywa. W tym zjawisku dostrzec można, iż szkolne klasy bardzo często w jednej czwartej przestrzeni należą wyłącznie do nauczyciela, a ławki zwrócone są konfrontacyjnie w jego stronę. Taki sposób, w którym uczniowie mają dostęp do tylko części przestrzeni, a nauczyciel występuje w roli nadzorcy czy w pozycji konfrontacji właśnie, powoduje powszechne wyalienowanie relacji między wszystkimi podmiotami szkoły. Masowość wybitnie nie sprzyja budowaniu pozytywnych relacji opartych na zaufaniu między uczniami, nauczycielami czy rodzicami tworzącymi codzienność szkoły. Frustracja młodych ludzi, płynąca z braku pogłębionych relacji czy braku indywidualnej pracy nad podejmowanymi zagadnieniami, powoduje, że w dużej grupie zapomniana jest ogromna ilość uczniów. Skutek jest bardzo poważny - słabsi uczniowie często są dotknięci przemocą w szkole, bo najzwyczajniej nie odnajdują się w tym systemie, a wyraz niechęci do tak nieludzkiego traktowania, w miejscu gdzie często jesteśmy po prostu numerkiem, to na przykład masowe ucieczki ze szkół. Alienacja od siebie i innych, późniejsza bierność i brak pozytywnych relacji międzyludzkich, to efekt codziennych poszukiwań siebie w szkolnym tłumie.

Następnym z czynników omawianych w trakcie spotkania, mających bezpośrednie przełożenie na obecny obraz powszechnej niechęci młodych ludzi do systemu edukacyjnego, jest totalność czasu jaki poświęcają uczniowie na naukę. Obecnie już praktycznie od szóstego roku życia do osiemnastego , przez pięć dni w tygodniu, niemal sześć godzin dziennie przesiadujemy w ławach szkolnych. Doliczyć do tego musimy jeszcze obowiązkowe zadania domowe, na które dzieci przeznaczają kolejny cenny czas swojego dzieciństwa, by po zsumowaniu tego wszystkiego postawić tezę, iż to nie po okresie edukacji nadchodzi nieunikniony często czas ośmiogodzinnego dnia pracy, a już w okresie wczesnego dzieciństwa. Młody człowiek nie ma chwili na swoje refleksje czy rozwój własnych zainteresowań. Ma też marginalny wpływ na to czego i w jaki sposób się uczy. Według Ronalda Meighana, socjologa badającego zjawisko "ukrytego programu": "Wpływ uczniów na taki projekt edukacyjny jest porównywalny do wpływu, jaki robotnik ma na wybór przedmiotu swojej pracy". Ten szczególny okres, w którym młody człowiek pragnie odpowiedzieć sobie na wiele nurtujących go pytań, czas kształtowania swoich cech charakteru i możliwości, spędzany jest często na pracy z ludźmi, których sami nie wybieraliśmy, w czasie który został nam po prostu narzucony. Mnogość czasu poświęcanego ze strony uczniów, w głównej mierze skupiony wyłącznie na zdobywaniu wiedzy, to czynnik degradujący możliwość pełnego rozwoju samego siebie i śmiałego, zdrowego nawiązywania relacji z innymi ludźmi w szkole.

Z szeroko rozumianych skutków masowości i czasu poświęcanego na realizację programu moim zdaniem ujawnia się jeszcze jeden z elementów, bez problemu dostrzegany w polskiej szkole - nuda i jednowymiarowość stosowanych metod edukacyjnych jest tym czynnikiem, który odbiera radość młodym ludziom z chęci poznania siebie i świata wokół. Tak rzadko realizowane są zadania w układzie odbiegającym od roli nauczyciel - wykładowca, uczeń – słuchacz. Często życie szkolne to po prostu siedzenie w ławce, zakaz prowadzenia rozmów zamiast żywej dyskusji, praca indywidualna, a nie praca w grupach, budynek szkolny, a nie pobliski trawnik czy las. Jak pisze R. Meighan: "W szkole uczymy się czytania i nudy, pisania i nudy i tak dalej, zależnie od programu, aż potem można nas, z dużą pewnością, obarczyć najbardziej nudnym zajęciem, a my to najzwyczajniej i tak zniesiemy".

Dalsza część spotkania poświęconego refleksjom na temat obecnego oblicza polskiej edukacji skierowana została na dyskusję wokół tak zwanego "ukrytego programu". Punktem wyjścia do dyskusji były wybrane przez moderatora elementy tego zjawiska opisane w książce Socjologia edukacji, którego autorem jest wspomniany wyżej R. Meighan. Zjawisko to jest powszechnie występującym i warunkującym funkcjonowanie polskich szkół.

Co takiego skrywasz, szkoło?

W drugiej połowie XX wieku zbadano i opisano zjawisko określane mianem "ukrytego programu". "Roboczo jest to po prostu wszystko to, co zostaje przyswojone podczas nauki w szkole obok oficjalnego programu, to czego uczy przebywanie w szkole, a nie nauczyciel". Skutkiem takiego mechanizmu jest  przejmowanie przez uczniów pewnego podejścia do życia, metody uczenia się i funkcjonowania w szkole. Fundamentem są układy, stosunki i atmosfera panujące w instytucji. W konsekwencji obecny system oświaty utknął w martwym punkcie; "ukryty program" hamuje pozytywne przemiany w placówkach edukacyjnych.

Ocenianie, testowanie, egzaminowanie

Zjawisko oceniania występuje obecnie w każdym z powszechnie znanych systemów edukacyjnych na świecie, rodząc podobne skutki, bezsprzecznie niszczące pozytywne ideały wychowawcze. Wynikiem tej wszechpanującej kwantyfikacji, od najmniejszego zachowania, postawy czy ubioru do punktowania każdego wyrazu w zdaniu jest bardzo często występujące zjawisko zwane "handlem ocenami". Termin ten można rozumieć jako odczytywanie przez ucznia preferencji i oczekiwań nauczyciela. Bardzo często uczniowie najzwyczajniej uczą się wyłącznie w celu otrzymania dobrego stopnia, świadomi są tego, że aby "zwyciężyć" w tym układzie, należy reprodukować wiedzę według określonego, przyjętego kanonu, nie wątpić i pozbyć się sceptycyzmu. Wyraźnym skutkiem takiego układu jest wzmożony brak wiary w sens posiadania jakichkolwiek umiejętności czy wiedzy przez uczniów, brak asertywności, bierność, uległość
i strach przed nauczycielem; żeby dobrze wypaść w trakcie oceniania, należy dokładnie ustalić materiał, który preferuje nauczyciel, znać jego kryteria wymagania oraz to, co będzie się jemu podobało. Przez to wszystko uczniowie czują się wyalienowani od swoich potrzeb czy krytycznych myśli. Nie ukrywajmy też - ocenianie sprzyja nasilaniu się konkurencji. Uczniowie uczą się, że współpraca to zły pomysł, że nie pożądane jest pomaganie innym uczącym się, że najlepiej jest zatrzymać wszystkie pomysły, informacje czy źródła tylko dla siebie. Wniosek jest prosty, nie uczymy się po to, by pozytywnie zdobywać wiedzę, by rozwijać siebie, lecz po to, by w tym wyścigu wypaść jak najlepiej, bądź po prostu przetrwać.

Oczekiwania nauczyciela

Mówi się, że uczniowie skłonni są radzić sobie tak dobrze lub tak źle, jak tego oczekują od nich nauczyciele. Postrzeganie uczniów przez pedagogów ma ogromny wpływ na sposób oceniania, Obecnie gloryfikowany, powszechnie występujący system pedagogiczny ukazuje młodego człowieka, jako osobę, która jeszcze w pełni ukształtowanym człowiekiem nie jest, którą trzeba dopiero stworzyć. Taki układ, opisywany m.in. przez antypedagoga H. von Schoenebecka, w którym „Dorosły jest na górze, dziecko na dole, dorosły to właściwy człowiek, dziecko to jeszcze człowiek niegotowy, niewłaściwy” niesie za sobą niebywałe konsekwencje. Nieskończony strach przed dorosłymi ogranicza nas, przytłacza, zniekształca i narzuca nam przekonania, że właściwie jesteśmy bezwartościowi; dopiero szkoła w toku edukacji przystosowuje uczniów do funkcjonowania w społeczeństwie. Często lęk uczniów przed udzieleniem nauczycielowi błędnych odpowiedzi na pytania i nierzadko bycie wyśmianym z tego powodu przez rówieśników, jest powodem psychicznych zmian w człowieku. Trzeba mieć świadomość, że elementy masowości czy przymusowego oceniania, sprawiają, że nauczyciel bardzo często w tym układzie również pozostaje ofiarą. Nauczyciele nie są osobami – odgrywają jedynie swoją rolę. Nie mówią o tym czym żyją, czym się interesują i co wiedzą, lecz o tym, czego wymaga od nich program, scenariusz lekcji, nadzorczy podział. W tym zestawieniu wszyscy starają się jakoś przetrwać, a przecież nie to powinno być nadrzędnym celem edukacji.

Organizacja

Socjolog Erving Goffman, twórca koncepcji "instytucji totalnej", czyli miejsca rządzącego się własnymi prawami, z rozbudowanym zbiorem zakazów i regulaminów, gdzie ludzie przez dłuższe okresy żyją i pracują w pewnej izolacji od społeczeństwa na zewnątrz, szkołę stawia na równi z więzieniami, szpitalami psychiatrycznymi czy klasztorami. Cechami określającymi takie właśnie miejsca są między innymi:


Wysokimi wskaźnikami totalności występującymi w szkole są:


Z ukazanych wyżej cech jasno wynika, że szkoła jest instytucją totalną. Najprościej mówiąc, miejscem opresji dla uczniów.

Powyższa analiza zbudowana została na podstawie dyskusji, refleksji nad obliczem obecnego powszechnie występującego systemu edukacyjnego w Polsce.