Chińska zupa czyli uniwersytet

Ila
Drukuj
studenci_3Od tego semestru weszła w życie ustawa, która m.in. uniemożliwia bezpłatne studiowanie na dwóch kierunkach, obniża stypendia socjalne, zmienia możliwość ich otrzymywania, w tym też naukowych, przy czym dalej  nikt  nie wie  jakie to są dokładnie zmiany. Jedni uważają, że to dobrze, bo ile można dawać pieniędzy na studentów, z tych „naszych podatków”,. Inni twierdzą, że odcina się możliwość kształcenia dla tych, co naprawdę chcą w pełni wykorzystać własne możliwości.

Myślę, że duża część ludzi ma mniej więcej podobne zdanie o społeczności studenckiej:  dzieciarnia, która poza imprezami i piwem jest oderwana od otaczającego ją świata. Czy naprawdę możemy aż tak ten problem spłycać i generalizować? Sama jestem studentką, no i niestety muszę przyznać, że część faktycznie tak spędza czas. Oderwaniu od władzy rodzicielskiej, towarzyszy poczucie samodzielności (często bardzo iluzoryczne). Wydaje nam się, że możemy robić co chcemy. Czujemy wolność i radość. Pierwszą reakcją jest zabawa i beztroska. Niestety taki stan może trwać przez całe studia.

Jednak wielu z nas po jakimś czasie zauważa swój marny los, spowodowany tym, że nie osiąga nawet minimum socjalnego. Tak, żyjemy na granicy ubóstwa! Ale przecież chwileczkę, studiujemy za darmo, części z nas pomagają jak mogą rodzice, a inni dostają stypendia, to jakim prawem możemy mieć jeszcze do kogokolwiek pretensje? Ale tak samo jakbym spytała: Po co komu „papier”, dzisiaj go nie potrzebujesz, liczą się przecież umiejętności? Nikt od ciebie nie będzie wymagał „mgr” przed nazwiskiem ani iluś skończonych kierunków studiów, wolontariatu, stażu ani doświadczenia zawodowego?

Kpina! Żeby zagłuszyć głos mówiący „coś jest nie tak, drugi tydzień zupka chińska”, wmawiamy sobie poczucie wyższości, pełnię władzy nad losem. Nie widzimy tego, że mimo, iż podobno jesteśmy już dorosłymi ludźmi, to traktuje się nas jak bandę dzieciaków i dalej wtłacza w system podporządkowania i ekonomicznej beznadziei.

studenci

Możemy otrzymać stypendium socjalne, jeżeli zarobki naszych rodziców nie przekraczają pewnego pułapu. Stypendium wynosi mniej więcej 400 zł.  Każde jego obniżenie jest bardzo mocno odczuwalne. Jeżeli zarobki rodziny przekroczą nawet minimalnie określony pułap, stypendium przepada. I co wtedy? „Do pracy rodacy”, jak to mówią. Tylko kiedy? Głupie pytanie, przecież student ma czas wolny w weekendy, to nie jest wcale tak, że należy czytać lektury na bieżąco i je rozszerzać. Prac domowych, projektów też nie trzeba robić. A więc student może w te weekendy pracować i najlepiej jeszcze w ciągu tygodnia, wieczorami, bo przecież wieczorem nie ma zajęć. Praca ta, to oczywiście nie taka prawdziwa, nie na pełen etat, student kwalifikacji nie ma, ani doświadczenia. Poza tym młody jest, wydatków też nie ma, to po co mu poważne pieniądze, umowa o prace?  Umowa o pracę powoli przechodzi do historii. Przecież ona to jest niewygodna, zobowiązująca obie strony, te składki…. Toż to takie staromodne. Pracodawca powie „tu proszę mam taką specjalną dla studentów, niezobowiązującą, nienormowane godziny pracy, tu taka ładną  (śmieciową) umowę proszę podpisać”. A nasz student zarobi od 400 do 600 zł. Dużo prawda? Starczy na opłacenie pokoju z dwoma osobami i jeszcze na rachunki i może jeszcze troszeczkę na wcześniej wspomniane zupki chińskie.  Żyć nie umierać!

Na dodatek możemy odnosić się do nauczycieli w normalny sposób jak do równego sobie, tylko z pełnym szacunkiem wyrzygując „proszę pana magistra”. Ciężko nie stracić panowania nad sobą, a jednak robimy to każdego dnia, bo tak trzeba, bo panowie „pocałujmniewdupe” magistrzy, doktorzy, profesorowie są mądrzejsi, starsi, szacunek i chwała im się należy, w żadnym wypadku krytyka. Jestem daleka od  uogólnień. Są różne szkoły, wydziały, różna na nich kultura, ale jednak trafiają się takie przypadki i nic z tym zrobić nie można. Jest też wiele nauczycieli, którzy poprzez kontakt partnerski pokazują, że można inaczej, wzmacniając w nas poczucie, że jednak coś tam znaczymy.

Na szczęście studia są darmowe. Iść na nie trzeba. Dzisiaj bez studiów jesteś nikim. Wszyscy tak mówią: mama, tata, sąsiad, ciocia i tak w nieskończoność można by wyliczać. Ważne żeby studiować, nie ważne co -  takie czasy. A jak się okaże, że to nie dla naszego studenta, że on chce coś innego, że w czymś innym się odnajduje. Wtedy pojawiają się głosy oburzenia i nie odparta siła argumentów: „studiuj dalej, trzeba być konsekwentnym, ile lat już zmarnowałeś, bez wykształcenia nic nie znaczysz, kto ci pieniądze na  nie dawał/ile cię wysiłku kosztowało, żeby je wypracować i..... ble ble ble”. A student co,? Kończy. Młody jest, starszych trzeba słuchać.

studenci_2

Jeżeli jednak zrozumie swój błąd, że wybrał zły kierunek, oraz odkryje, że postępowanie wbrew sobie powoduje powolną śmierć. Jeżeli jednocześnie znajdzie przypadkiem to co wymarzył, to co pokochał robić i teraz po tych latach użerania się, może zacząć naprawdę studiować na drugim kierunku, to okazuje się, że stypendium socjalne odpada, mimo że teoretycznie należy do grupy studentów, którym jest ono niezbędne do studiowania. Stypendium naukowe nie, zapomoga też nie, nic mu nie przysługuje. Może być mistrzem olimpiady, ale mimo to w żaden sposób na pomoc nie może liczyć. A więc ludzie odpuszczają. Ja nie odpuściłam jeszcze, ale wiem, że pracując te parę dni w  tygodniu się nie utrzymam i nie ma co się oszukiwać. Jestem jak mi powiedziano tym pechowym rocznikiem, co nie wiedział, że jak zdobędzie pierwszy tytuł, to uniwersytet zamkną przed jego nosem.

Na pytanie jak to się stało, że „samorząd” studencki nic nie zrobił w sprawie ustawy o szkolnictwie wyższym okazało się, że zrobił. Jeździł do sejmu, pertraktował, ustalał, no i ustalił. „Samorząd” wie, że te ustalenia nie są idealne, no ale cóż. Już na etapie uniwersytetów tworzy się podział na przywódców i szarą masę, z którą niczego się nawet nie konsultuje. Dlaczego ci „przywódcy” nie zeszli na ziemie i nie porozmawiali z pozostałymi studentami, nie ustalili taktyki, ale zgodzili się na wprowadzenie odpłatności, zmniejszenie stypendiów, w niektórych przypadkach ich likwidację? Dlaczego dziwi nas, że mamy pseudodemokracje, jeżeli jesteśmy wychowywani jako bierna masa. Masa, która mimo że dostaje po dupie, ma dziękować za to, że dano jej tak niepowtarzalną szanse studiować.

Patrząc na obecną sytuację na świecie, pogłębiający się kryzys musimy mieć świadomość, że nasza pozycja jeszcze długo po skończeniu studiów może się nie poprawić. Rosnące ceny najbardziej uderzają w tych co i tak muszą się liczyć z każdą złotówką. Ceny rosną - stypendia socjalne, zarobki spadają. Ile jeszcze kopniaków jesteśmy wstanie przyjąć?