Mały polityk... Zaczipować go jak psa!

Jarosław Susz
Drukuj
Lech Wałęsa, jak by go nie oceniać, to polityk wielkiego kalibru, były lider robotniczy. Zdarzało mu się w historii publicznej aktywności wypowiadać piramidalne bzdury, w związku z czym niewielu traktuje serio to, co mówi. Ostatnio jednak powiedział coś, co nawet jak na niego brzmi dość oryginalnie: zaproponował, by wszystkim kandydatom na polityków montować, jak psom, czipy, byśmy mogli wiedzieć co robią, z kim śpią itd. W kontekście uprawnień i dojść polityków do kontroli współobywateli wydaje się to dobrą przeciwwagą. Zwłaszcza, że nawet polityczne liliputy włączają dziś w swoją działalność węszenie i zbieranie „haków”.
Jacek Jaśkowiak, prawnik, niedoszły prezydent Poznania, przedstawiciel wielce postępowych i zielonych „Ich Poznaniaków” wziął się właśnie za dziennikarstwo. Ale nie za zwykłe dziennikarstwo! Zaczyna on swoją pracę od śledzenia wpisów znajomych dziennikarza „GW”, z którym się rozprawia, na Facebooku. Jeśli jeszcze macie Facebooka radzę wam: strzeżcie się; razem z Jarosławem Puckiem, urzędnikiem ZKZL-u, Jaśkowiak rozpoczyna śledczą intifadę prawych i statecznych obywateli miasta.
Nie straszna Jaśkowiakowi cyniczna woltyżerka logiczna („ weszli anarchiści i nadużywający alkoholu bezdomni grzecznie opuścili kamienicę - zapewne pod most”). Mając czytelników i czytelniczki za stado baranów, autor tyrady w obronie porządku zastanego miesza sprawę lichwiarzy i klientów Amber Gold oraz sprawę białostoskich neonazistów skazanych na rok więzienia z brutalną likwidacją skłotu Warsztat w Poznaniu. Lider „ruchu” miejskiego znajduje także upodobanie w powtarzaniu idiotyzmów zaczerpniętych z prawicowych brukowców: z poglądów anarchistów na temat państwa pseudosylogizmem dowodzi, że do Warszawy 11 listopada  nie przyjechali blokować marszu nacjonalistów i zwolenników autorytaryzmu, ale brać udział w zadymach (oczywista oczywistość: nie świętują znaczy - chcą dymić, mali politycy i śledczy-amatorzy zawsze poruszają się tropem jedynie dwu wykluczających się możliwości). Cynizm polityka „ruchu miejskiego” polega na tym, że milczał, gdy miasto dokonywało masowych eksmisji przy asyście sił policyjnych. Milczał, gdy prywaciarze najmowali bandy karków wykurzających legalnych mieszkańców swoich kamienic.
Tu właśnie dochodzimy do sedna problemu. Jaśkowiak, pseudo-opozycjonista wobec Ryszarda Grobelnego i jego grona, zabiera głos dopiero wtedy, gdy przychodzi mu bronić „świętej własności prywatnej”. Zrównuje w imię tego uzbrojonych w pały, zakonspirowanych w zorganizowaną grupę przestępczą o utajnionych strukturach, antysemickich bandziorów z Białegostoku ze środowiskiem anarchistycznym, działającym jawnie, walczącym pokojowo o konstytucyjne (!) prawa obywatelskie. Przedstawiciel pokolenia, które uwłaszczyło się na prospericie spowodowanej m.in. ruchami kapitału, powstałej z wyprzedaży majątku społecznego radzi dzisiejszym osiemnastolatkom „trochę popracować” i zatrudniać pracowników. Trochę popracować i wyzyskiwać, to odwieczna gospodarcza mantra neoliberałów, takich jak Jaśkowiak, Grobelny, Palikot, Kaczyński, Pawlak, Miller, Belka, Balcerowicz, Gronkiewicz-Waltz itd.
A co jeśli nie chcemy? Co jeśli nie chcemy trochę popracować i wyzyskiwać, by na przykład mieć klub go-go na środku starówki, zatrudniać na czarno ubrane na różowo młode dziewczyny nagabujące i doprowadzające mężczyzn pod klub? Co jeśli nie chcemy trochę popracować i wyzyskiwać, gdy w przeciwieństwie do ślepych na wydarzenia globalne Jaśkowiaków, Balcerowiczów i innych widzimy, że ich system się wali i szukamy alternatyw innych niż państwo policyjne i hierarchia dziubania? Alternatyw szukamy, bo musimy! Co wtedy, kiedy każde z nas dojdzie do punktu, w którym powie „sprawdzam!” patrząc na grę, w której konstytucją wyjętą ze skrzynki pocztowej w 1997 można już tylko bronić (anarchiści broniący prawa to dla części świetny temat do dowcipów!); albo użyć jej w ubikacji. Co jeśli mamy dość takich cwaniaczkowatych wypowiedzi jak ta, w której prawnik i członek „ruchu miejskiego” nie zauważa wzmożonej aktywności policji wobec rzeczywistych aktywistów miejskich, nie zauważa procesów, jednego za drugim, przegrywanych przez policję nękającą anarchistów. Co jeśli legalnymi środkami sprzeciwiamy się polityce miasta, bizantyjskim wydatkom na meczyki rujnującym budżet miasta, które krytykują nie tylko środowiska wolnościowe, ale i kibice skupieni wokół swoich klubów? Wtedy nie tylko „nieznani podglądacze” zbierają o nas informacje do swoich baz danych. Wtedy Jaśkowiaki i inne cwaniaki mówią nam, że nie mamy prawa krytykować ich porządku, bo nie płacimy podatków. Postępując w ten sposób sprawiają, że czujemy się jak święci anieli, co to nie jedzą, ubrań nie mają i piwka nie piją. Przypomnieć należy takim Jaśkowiakom, że płacimy za jedzenie, wodę, komunikację, benzynę, książki – słowem uczestniczymy w gospodarce i płacimy podatki. O naszej kulturotwórczej roli w ramach kapitalistycznego pojmowania tkanki miejskiej i zwiększania kapitału miasta nie warto w tym miejscu wspominać.
Antykapitalistyczną terrorystkę Ulrike Meinchoff, którą wymienił w poście redakcyjny kolega kolegi, którego zaatakował w swoim artykule Jaśkowiak (wybaczcie tę konstrukcję, karkołomną jak cała pseudoargumentacja autora wymierzona niby to w redaktora „GW”, a tak naprawdę anarchistów) w więzieniu potajemnie wykończyło wraz z jej towarzyszami państwo. Tak głosi legenda. Być może, gdyby zaczipowano odpowiednio wcześnie polityków RFN, dysponowalibyśmy danymi mogącymi ją potwierdzić, obalić czy podać prawdziwy bieg wypadków. Być może, gdyby odpowiednio wcześnie zaczipowano Jaśkowiaka, dowiedzielibyśmy się więcej na temat motywacji stojących za tak manipulatorskim i zwyczajnie niskim głosem w debacie w sprawie skłotu Warsztat. Tak właśnie Głos Wielkopolski, woli legitymizować na swych łamach mierność, nie zostawiając miejsca na merytoryczną dyskusje, w swoim, a nie społeczeństwa interesie.
jaskowiak1Lech Wałęsa, jak by go nie oceniać, to polityk wielkiego kalibru, były lider robotniczy. Zdarzało mu się w historii publicznej aktywności wypowiadać piramidalne bzdury, w związku z czym niewielu traktuje serio to, co mówi. Ostatnio jednak powiedział coś, co nawet jak na niego brzmi dość oryginalnie: zaproponował, by wszystkim kandydatom na polityków montować, jak psom, czipy, byśmy mogli wiedzieć co robią, z kim śpią itd. W kontekście uprawnień i dojść polityków do kontroli współobywateli wydaje się to dobrą przeciwwagą. Zwłaszcza, że nawet polityczne liliputy włączają dziś w swoją działalność węszenie i zbieranie „haków”.

Jacek Jaśkowiak, prawnik, niedoszły prezydent Poznania, przedstawiciel wielce postępowych i zielonych „Ich Poznaniaków” wziął się właśnie za dziennikarstwo. Ale nie za zwykłe dziennikarstwo! Zaczyna on swoją pracę od śledzenia wpisów znajomych dziennikarza „GW”, z którym się rozprawia, na Facebooku. Jeśli jeszcze macie Facebooka radzę wam: strzeżcie się; razem z Jarosławem Puckiem, urzędnikiem ZKZL-u, Jaśkowiak rozpoczyna śledczą intifadę prawych i statecznych obywateli miasta.

Nie straszna Jaśkowiakowi cyniczna woltyżerka logiczna („ weszli anarchiści i nadużywający alkoholu bezdomni grzecznie opuścili kamienicę - zapewne pod most”). Mając czytelników i czytelniczki za stado baranów, autor tyrady w obronie porządku zastanego miesza sprawę lichwiarzy i klientów Amber Gold oraz sprawę białostoskich neonazistów skazanych na rok więzienia z brutalną likwidacją skłotu Warsztat w Poznaniu. Lider „ruchu” miejskiego znajduje także upodobanie w powtarzaniu idiotyzmów zaczerpniętych z prawicowych brukowców: z poglądów anarchistów na temat państwa pseudosylogizmem dowodzi, że do Warszawy 11 listopada  nie przyjechali blokować marszu nacjonalistów i zwolenników autorytaryzmu, ale brać udział w zadymach (oczywista oczywistość: nie świętują znaczy - chcą dymić, mali politycy i śledczy-amatorzy zawsze poruszają się tropem jedynie dwu wykluczających się możliwości). Cynizm polityka „ruchu miejskiego” polega na tym, że milczał, gdy miasto dokonywało masowych eksmisji przy asyście sił policyjnych. Milczał, gdy prywaciarze najmowali bandy karków wykurzających legalnych mieszkańców swoich kamienic.

Tu właśnie dochodzimy do sedna problemu. Jaśkowiak, pseudo-opozycjonista wobec Ryszarda Grobelnego i jego grona, zabiera głos dopiero wtedy, gdy przychodzi mu bronić „świętej własności prywatnej”. Zrównuje w imię tego uzbrojonych w pały, zakonspirowanych w zorganizowaną grupę przestępczą o utajnionych strukturach, antysemickich bandziorów z Białegostoku ze środowiskiem anarchistycznym, działającym jawnie, walczącym pokojowo o konstytucyjne (!) prawa obywatelskie. Przedstawiciel pokolenia, które uwłaszczyło się na prospericie spowodowanej m.in. ruchami kapitału, powstałej z wyprzedaży majątku społecznego radzi dzisiejszym osiemnastolatkom „trochę popracować” i zatrudniać pracowników. Trochę popracować i wyzyskiwać, to odwieczna gospodarcza mantra neoliberałów, takich jak Jaśkowiak, Grobelny, Palikot, Kaczyński, Pawlak, Miller, Belka, Balcerowicz, Gronkiewicz-Waltz itd.

A co jeśli nie chcemy? Co jeśli nie chcemy trochę popracować i wyzyskiwać, by na przykład mieć klub go-go na środku starówki, zatrudniać na czarno ubrane na różowo młode dziewczyny nagabujące i doprowadzające mężczyzn pod klub? Co jeśli nie chcemy trochę popracować i wyzyskiwać, gdy w przeciwieństwie do ślepych na wydarzenia globalne Jaśkowiaków, Balcerowiczów i innych widzimy, że ich system się wali i szukamy alternatyw innych niż państwo policyjne i hierarchia dziubania? Alternatyw szukamy, bo musimy! Co wtedy, kiedy każde z nas dojdzie do punktu, w którym powie „sprawdzam!” patrząc na grę, w której konstytucją wyjętą ze skrzynki pocztowej w 1997 można już tylko bronić (anarchiści broniący prawa to dla części świetny temat do dowcipów!); albo użyć jej w ubikacji. Co jeśli mamy dość takich cwaniaczkowatych wypowiedzi jak ta, w której prawnik i członek „ruchu miejskiego” nie zauważa wzmożonej aktywności policji wobec rzeczywistych aktywistów miejskich, nie zauważa procesów, jednego za drugim, przegrywanych przez policję nękającą anarchistów. Co jeśli legalnymi środkami sprzeciwiamy się polityce miasta, bizantyjskim wydatkom na meczyki rujnującym budżet miasta, które krytykują nie tylko środowiska wolnościowe, ale i kibice skupieni wokół swoich klubów? Wtedy nie tylko „nieznani podglądacze” zbierają o nas informacje do swoich baz danych. Wtedy Jaśkowiaki i inne cwaniaki mówią nam, że nie mamy prawa krytykować ich porządku, bo nie płacimy podatków. Postępując w ten sposób sprawiają, że czujemy się jak święci anieli, co to nie jedzą, ubrań nie mają i piwka nie piją. Przypomnieć należy takim Jaśkowiakom, że płacimy za jedzenie, wodę, komunikację, benzynę, książki – słowem uczestniczymy w gospodarce i płacimy podatki. O naszej kulturotwórczej roli w ramach kapitalistycznego pojmowania tkanki miejskiej i zwiększania kapitału miasta nie warto w tym miejscu wspominać.

Antykapitalistyczną terrorystkę Ulrike Meinchoff, którą wymienił w poście redakcyjny kolega kolegi, którego zaatakował w swoim artykule Jaśkowiak (wybaczcie tę konstrukcję, karkołomną jak cała pseudoargumentacja autora wymierzona niby to w redaktora „GW”, a tak naprawdę anarchistów) w więzieniu potajemnie wykończyło wraz z jej towarzyszami państwo. Tak głosi legenda. Być może, gdyby zaczipowano odpowiednio wcześnie polityków RFN, dysponowalibyśmy danymi mogącymi ją potwierdzić, obalić czy podać prawdziwy bieg wypadków. Być może, gdyby odpowiednio wcześnie zaczipowano Jaśkowiaka, dowiedzielibyśmy się więcej na temat motywacji stojących za tak manipulatorskim i zwyczajnie niskim głosem w debacie w sprawie skłotu Warsztat. Tak właśnie Głos Wielkopolski, woli legitymizować na swych łamach mierność, nie zostawiając miejsca na merytoryczną dyskusje, w swoim, a nie społeczeństwa interesie.

Tego samego autora

Brak pasujących artykułów