
Naszym zdaniem podjęcie starań o finanse ze strony miasta, w momencie kiedy kształt kongresu jest wielką niewiadomą, przeczy niezależności samego sztabu i podważa zaufanie do tej inicjatywy ze strony poznaniaków. Kongres kultury powinien być inicjatywą oddolną, reprezentantem głosu twórców, organizacji pozarządowych, środowiska akademickiego oraz wszystkich zainteresowanych, postulujących konkretne zmiany systemowe. Zamiast tego staje się kolejnym molochem, miejskim quasi festiwalem, wymagającym finansowego wsparcia.
W naszej opinii sens kongresu leżał nie w powoływaniu grupy bliżej nieokreślonych zewnętrznych ekspertów, o których wiadomo tylko tyle, że ich praca jest bardzo kosztowna – ale w wypracowaniu modelu społecznego, oddolnego i niezależnego.
Przyczyną zapaści w poznańskiej kulturze, jest zła polityka Rady Miasta i urzędującego prezydenta Ryszarda Grobelnego, a w minionym roku dodatkowo postawa wiceprezydenta Sławomira Hinca. Nie jesteśmy na tyle naiwni, żeby sądzić, iż sztab za pieniądze przyznane przez radnych będzie w stanie dokonać autentycznej i bolesnej krytyki tej polityki.
Opowieści barona Münchhausena wyciągającego własną osobę za włosy z bagna, miały pewien polot. Wizja Komisji Kultury, prezydenta oraz wiceprezydenta, którzy za pomocą finansowanego przez siebie Sztabu Antykryzysowego wyciągną się z kulturowej zapaści, jest mało przekonująca.
Głosowanie nad uchwałą postulującą wstrzymanie starań o dofinansowanie ze strony samorządu przegraliśmy. Dziękujemy wszystkim którzy nas poparli i podzielili nasze stanowisko. Zdecydowaliśmy, że nasza obecność w Sztabie Antykryzysowym jest bezcelowa.