Anarchia, tak jak ja ją rozumiem, to skłonność do takiego myślenia i działania, które próbuje rozpoznać struktury władzy i dominacji, domaga się, by wykazały swoją prawomocność, a jeśli nie może tego zrobić, stara się władzę ominąć.
Noam Chomsky

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Nie jesteśmy krajem białych niedźwiedzi. Sukces promocyjny Euro

Jarosław Urbański
Grobelny_EuroJak głosił klasyk: „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy, staję się prawdą”. Podobnie jest w kwestii Euro 2012 i bezprzykładnej propagandy sukcesu uprawianej przez media. W poznańskim dodatku Gazety Wyborczej prym w tym dziele wydaje się wieść redaktor Wesołek. Tym razem żurnalista zmaga się z twierdzeniem, że Poznań zyska na Euro prawie tyle, ile Barcelona na olimpiadzie. 

Artykuł nosi tytuł: „Poznań jak Barcelona?” (czytaj TUTAJ). Być może znak zapytania (który raz się pojawia, jak znika) i ta pewna nieśmiałość Wesołka w obronie tej tezy, bierze się z tego, że rok wcześniej, był w tej kwestii bardziej sceptyczny. O Mistrzostwach pisał: „Znosi się na to, że Euro nie będzie dla nas skokiem cywilizacyjnym, nie będzie bombą atomową ani przewrotem kopernikańskim – jak zachwycaliśmy się cztery lata temu. Coś tam zbudujemy, coś tam kupimy. Ale zmiana Poznania drewnianego w murowany się nie uda. Zabraknie pieniędzy i czasu.” (Gazeta Wyborcza, 20 kwietnia 2011). Jednak widać pod presją wydarzeń, reklamodawców i premiera Tuska redaktorzy chwytają za pióra, dyktafony i kamery, aby udowodnić, że jednak „jest dobrze”, nawet jeżeli fakty mówią coś innego – no cóż, tym gorzej dla faktów.

Trasy szybkiego tramwaju nie udało się przedłużyć na Euro do Dworca Zachodniego. Nie udało się wybudować nowego Dworca Głównego. Za sukces ogłoszono oddanie do użytku nowej hali z kasami, reszta się buduje i trochę to jeszcze potrwa. Nie zdążono z całą ulicą Grunwaldzką. Rzutem na taśmę udało się skończyć ją do stadionu miejskiego. Otworzono dla ruchu ul. Roosevelta (nieukończoną!), ale bez zapowiadanej modernizacji Kaponiery. Nie oddano na Euro trasy tramwajowej na Franowo. I tak dalej.

Poznań jest obecnie zadłużony na blisko 2 miliardy złotych z czego połowę pochłonęły koszty budowy stadionu i Term Maltańskich. Na stadion wydano blisko 800 mln. złotych, jeszcze raz tyle ile szacowno w 2007 roku, kiedy ogłoszono Poznań miastem-gospodarzem Euro. Każdego roku w najlepszym przypadku przyniesie on kasie miasta od 4 do 7 mln. złotych i zwróci się po 100-150 latach. W związku z zadłużeniem stolicy Wielkopolski grozi jej zarząd komisaryczny (czego nie ukrywają radni), a mieszkańcy już ponoszą konsekwencję oszczędności i cięć budżetowych. Na przykład z planowanych w 2012 roku dodatkowych 3 mln. złotych na żłobki, zostanie przekazanych jedynie niepełna 300 tys.

To nie jest też kwestia optyki, że można widzieć „szklankę do połowy pełną, albo do połowy pustą”, pomijając fakt, iż wszelkie krytyczne spojrzenie na niedostatki Euro, jest skutecznie z mediów rugowane. Problem stanowi przede wszystkim to, że wcześniej właśnie milczano na temat ewentualnych kosztów społecznych i ekonomicznych związanych z Euro, a okazało się, że są one niebagatelne. Zyski natomiast bardzo problematyczne.

Obrońcy Euro – w tym redaktor Wesołek - obecnie skupiają się na efekcie promocyjnym. W przypadku Gdańska już nawet wyliczono, że reklama w zagranicznych media tego miasta przeliczona na pieniądze to 24 mln euro. Te kalkulacje to abstrakcja stworzona przez agencje reklamowe i PRowe, które muszą udowadniać swoim klientom użyteczność podejmowanych przez nie starań. Włodarze miasta na tej samej zasadzie chcą przekonać, że i Euro miało ekonomiczny sens.

Miasta jednak nie funkcjonują jak firma. Dobrze też widzieliśmy jakie za sobą niesie ograniczenia  tego typu promocja. W przypadku Poznania trafiła ona przede wszystkim do Chorwatów, Irlandczyków i ewentualnie – w dużo mniejszym stopniu – Włochów, dla których nie byliśmy i nigdy nie będzie turystycznym rajem. Nie zwrócić nam się to w napiwkach zagranicznych turystów. Promocja dotarła głównie do mężczyzn, entuzjastów sportu, którzy – w obliczu zbliżającej się olimpiady w Londynie – za chwilę zapomną to, co się wydarzyło w Poznaniu. Który ze statystyczny Polaków (nie mówię już o Polkach) pamięta, że od 2000 roku Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej odbyły się m.in. w takich miastach jak: Salzburg, Charleroi, Aveiro, Brugia, Klagenfurt, Braga, Far-Loutè czy Guimaräes? Wreszcie co obok stadionu i „strefy kibica”, zamieszek na Starym Rynku,  piwnych toastów i obnażonych piersi chorwackiej pracownicy ministerstwa kultury mógł zobaczyć Europejczyk (i Europejka) w telewizji i gazetach? Niewiele więcej. Na tym tle irlandzka reklama Ryszarda Grobelnego, sprowadzająca Poznań do poziomu stolicy Pyrlandii, była i tak majstersztykiem. Ale niestety, akurat za nią musieliśmy zapłacić.

Ostateczna konkluzja Marcina Wesołka jest naprawdę zabawna. Przenosi nas od „przewrotu kopernikańskiego” i „wybuchu atomowego” w świat polskich i poznańskich realiów promocyjnych. Dziennikarz pisze, że Europejczycy wreszcie się zorientują, że „Polska to nie jest kraj białych niedźwiedzi, w Poznaniu blisko całkiem ładnego centrum miasta jest jezioro, w którym można się kąpać, a dziewczyny są tu bardzo ładne. Nie bez znaczenia są też ceny - dla młodego Irlandczyka Polska i Poznań są po prostu tanie. Tu stać go na to, by piwo pić bez większych ograniczeń, a po mieście poruszać się taksówkami. Nie zapominajmy, że oni naprawdę zarabiają dużo lepiej niż młodzi Polacy.”

Nic ująć, nic dodać. Redaktorzy sportowi żyją po prostu w swoim świecie, niezmąconym jak się okazuje, nawet przez fatalny występ polskiej drużyny. No cóż, może i to też była dobra promocja. Wystarczy tylko tysiąc razy powtórzy: „Występ na Euro polskiej reprezentacji to był sukces”.

Komentarze

0| 1 | Kuler2012-07-02 05:37
Stadiony na wydaniu
Jedynym stadionem olimpijskim, który się zwrócił, było
Koloseum w Rzymie, ale trwało to 2000 lat.
Wesołek czy Smutek - zapisuje strony i tyle. Nie wiem czy to ma znaczenie czy coś jest takie czy owakie. I tak w drugiej gazecie na G zreferują sprawę odwrotnie.

Największe żenady
Bez wątpienia - zachwyt, nad Irlandczykami z piwem :) nie tylko zielonych Wolontariuszy, ale za nimi, mediów, no i potem powtarzane przez p. Prezydenta, Premiera -wczoraj (odezwał się po miesiącu) jak i naszych lokalnych bohaterów filmów promocyjnych.

NawrotyZZ
Jeśli któryś kibiców tu wróci, to dlatego ze zapamięta ile razy tańsze było piwo i jeszcze, jeśli nie zgubi numeru do swojej Polskiej dziewczyny. Podziękowania dla dziewczyn za urodę, za postawę patriotyczną i proeksportową:)

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian