Kapitał musi dla siebie zawłaszczać naszą przestrzeń. Jest to praktycznie jego obowiązek. Nie może on pozostawić miejsca dla kreatywności, naszej zdolności, aby zrobić coś samemu, naszego pożądania czegoś nowego.
Alfredo Bonanno

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Skręt kiszek

Stanisław Krastowicz

stadion miejskiZ dziennikarskimi dociekaniami nt. Poznania postanowił podzielić się z nami redaktor Gazety Wyborczej Adam Kompowski, w artykule-komentarzu pt. „Mieszkamy w jednym z lepszych miejsc. Pocieszmy się”. Jakby się ktoś nie zorientował, bo w sumie trudno, to chodzi o Poznań. Można powiedzieć, że w świąteczno-sylwestrowo-noworocznym okresie wiele rzeczy uchodzi i można je zrzucić na karb związanej z nim głupawki. Ewentualnie obdarowani przez najbliższych i podchmieleni, mamy prawo świat widzieć lepszym, niż jest w rzeczywistości. Ale redaktor Kompowski na poważnie sięga po pewne dane i serwuje nam dobrze znaną śpiewkę dochodzącą nieustannie z ratusza – „stolica Wielkopolski bryluje”. I tu moglibyśmy powiedzieć, a co tam, każdy reżim miał na swoich usługach propagandzistów sukcesu. Byli nimi i uniwersyteccy profesorowie, i dziennikarze. Tym razem jednak Adam Kompowski przedstawia nam się nie jako sprzedajny wyrobnik pióra, który pisze bo musi wyżywić rodzinę, ale przekorny i krnąbrny socjolog krytyczny.

I jako ten socjolog krytyczny postanowił dowieść, że Poznań jest najlepszym miejscem na ziemi, co powinno nas ucieszyć. Mają na to wskazywać dane ekonomiczne. Po pierwsze twierdzi, że zaświadcza o tym jedno z najwyższych w Polsce, w przeliczeniu na głowę mieszkańca, PKB. Naprawdę napisano już wiele tomów, mówiących o tym, dlaczego ten wskaźnik jest mało wiarygodny, zwłaszcza w odniesieniu do mierzenia szczęścia, szczególnie wówczas kiedy wzrost PKB łączy się jednocześnie ze wzrostem nierówności społecznych. Potraktowanie też Poznania jako autarkicznej gospodarki i sięgnięcie po ten wskaźnik jako miary sukcesu miasta prezydenta Grobelnego, to delikatnie mówiąc nadużycie. Tak izolowany Poznań realnie natychmiast podupadłby gospodarczo, gdyby np. przestała napływać do niego masa ludzi pracujących w tutejszych zakładach pracy i zaopatrująca się w tutejszych centrach handlowych. Najmniej co czwarty, a być może nawet co trzeci (są różne szacunki) pracownik zatrudniony na terenie miasta, pochodzi spoza jego granic. Każdego dnia wypracowuje żmudnie poznańskie PKB, którym, nazbyt pochopnie, Adam Kompowski obdzielił tylko osoby Poznań zamieszkujące. Podobnie jest z mierzeniem bezrobocia. Osoby, które do pracy do Poznania dojeżdżają, podają szybciej ofiarami zwolnień, ale w poznańskich statystykach nie figurują. O dobrych poznańskich zarobkach, najlepiej zaświadcza ostatni protest pracownic żłobków.

Po drugie redaktor Kompowski postanowił rozprawić się z malkontenctwem dotyczącym problemu naszego wysokiego zadłużenia budżetu miasta. „Sam dług mi nie przeszkadza – pisze śmiało - wziął się przecież stąd, że skorzystaliśmy z wyjątkowej szansy wykorzystania unijnych pieniędzy, do których trzeba było zawsze dołożyć tzw. wkład własny.”  I ta teza ma się nijak do rzeczywistości. Popatrzymy na ostanie dziesięć lat. Od 2002 roku do 2008 roku włącznie, zadłużenie miasta Poznania oscylowało w okolicach 0,5 mld. złotych.  Nie było ostatecznie istotnie skorelowane z napływającymi bezpośrednio do budżetu dotacjami z Unii Europejskiej. Od 2009 roku dług nagle podskoczył o ok. 1,5 mld. złotych. W tym samym okresie (od 2009 roku) dotacje UE do budżetu miasta wynosiły wielokrotnie mniej - 0,33 mld. złotych. (Średniorocznie dotacje unijne do budżetu miasta wynosiły w latach 2004-2012 ok. 3,5 proc. dochodów). Wzrost zadłużenia nałożył się natomiast na rozpoczęcie realizacji najdroższej inwestycji w mieście, modernizacji stadionu miejskiego, która pochłonęła ok. 0,8 miliarda zł. Unia nie dała na stadion ani grosza. Adam Kompowski o stadionie nie wspomina. Nie pasowałby do tezy przez niego forsowanej.

Takich wątpliwych tez w tekście jest więcej.  Pisanie, że Łódź – w przeciwieństwie do Poznania – nie wykorzystała swojej szansy, jest wyjątkową socjologiczno-ekonomiczną perwersją po wstrząsie jakim doznała Łódź na skutek załamania się produkcji przemysłu włókienniczego i odzieżowego. Było to związane z pewnymi gwałtownym procesami globalnymi, o których mechanizmach tutaj nie miejsce pisać. Adamowi Kompowskiemu wydaje się natomiast, ze wystarczy jakiś rodzaj mentalności, „poznańska kupiecko-rzemieślnicza tradycja” (to raczej mit, towarzyszu redaktorze!), indywidualna przedsiębiorczość itd., wszystko to, co łechta drobnomieszczańskie samozadowolenie. U mnie wywołuje to raczej skręt kiszek, podobny jak u Kompowskiego słowa o walce klas w ustach, wspomnianego przez niego, profesora marksisty.

Ja lubię Poznań, doceniam jego zalety, ale nie znoszę jednak tego typu – zafundowanej przez redaktora Kompowskiego – „naukowej” retoryki, której jedynym chyba celem jest podchlebienie się władzy i reklamodawcom , oraz uspokojenie co niektórych sumień. I to pod pretekstem krytycznej analizy.

Komentarze

0| 2 | tY2013-01-03 01:29
Szkoda że nie uczył go czerwonoarmieni ec, lepiej by wyglądało
+1| 1 | Adam Kompowski2013-01-02 14:03
Pozwolę sobie odpowiedzieć na polemikę Stanisława Krastowicza. Owszem, zgadzam się z większością faktów przez niego przytaczanych. Poznań nie jest rajem na ziemi, ani Polska nie jest rajem na ziemi. Ale w skali Polski - i to napisałem wprost - żyje się w Poznaniu nieźle, o czy świadczy choćby liczba zarejestrowanyc h w mieście samochodów, największa na 1000 mieszkańców po Warszawie. Nie podoba mi się zjawisko masowej motoryzacji, nie wiem, jak wpływa na poczucie szczęścia, ale świadczy m.in. o zamożności. Biedni i nieszczęśliwi ludzie są i w Poznaniu, i w Warszawie, i w Łodzi, pytanie, gdzie jest ich najwięcej. Sądzę, że tam, gdzie jest największa bieda i bezrobocie. Szczecin miał beznadziejnego prezydenta, który dał sobą sterować przez różnych aferzystów, i który odstraszał inwestorów. Podobnie Łódź po rządami Kropiwnickiego nie rozkwitła. Oczywiście, oba te miasta miały gorsza pozycję wyjściową, niż Poznań, ale ja porównywałem prezydentów, a nie sytuację miast.
Jasne, że stadion mocno powiększył zadłużenie Poznania. Mogłem o tym też napisać, komentując, że są miasta, które na taki wysiłek jak budowa stadionu nie byłoby stać :) Nie zmieniłoby to wymowy mojego tekstu.
Na użyte przez Pana obraźliwe epitety nie zamierzam odpowiadać. Życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Adam Kompowski
PS Nie spodziewam się, żeby moja odpowiedź została opublikowana. Jakże inaczej jest na forum gazeta.pl!

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian