Początki radykalnego zawodowego ruchu kobiecego w Wielkopolsce (2)

Jarosław Urbański
Drukuj
jar_kobiety1Druga część artykułu zamieszczonego w 8 numerze "Przeglądu Anarchistycznego".

Zobacz pierwszą część artykułu opublikowaną 16 marca.
O przedwojennej historii Poznania:

4. Wiece – dyskusja wokół kwestii zawodowych i równouprawnienia kobiet.

1904 – pierwsze starcie

Początkowo ruch kobiecy koncentrował się na sprawach czysto narodowych, zwłaszcza obrony nauki dzieci w języku ojczystym. Pierwszy wiec (październik 1900 r.), w który miało wziąć udział ok. 2000 osób – jak pisano – różnych stanów, dotyczył właśnie tego zagadnienia i nie wzbudził większych kontrowersji, bo generalnie zgodny był z dotychczasową linią polityczną wielkopolskich ziemiańskich i drobnomieszczańskich elit.(44) W miarę usamodzielniania się ruchu kobiecego i przybierania postaci bardziej prosocjalnej, jego działalność natrafiała na coraz częstsze i bardziej gwałtowne ataki ze strony środowisk zachowawczych. Do pierwszego poważniejszego „zderzenia” doszło w związku z wiecem zorganizowanym przez siostry Anielę i Zofię Tułodziecką (45) w październiku 1904 roku. Pomimo bardzo umiarkowanego programu dotyczącego przede wszystkim kwestii ochrony kultury i języka narodowego, oraz odezwy skierowanej do wielkopolskich kobiet, utrzymanej w duchu narodowym i katolickim, ówczesna polska prasa zaczęła tę inicjatywę torpedować. W rubryce Głos Obywatelski „Dziennik Poznański” publikował wypowiedzi, przede wszystkim kobiet, które krytykowały ideę wiecu, stwierdzając, że kobiety winny być wierne roli matki-Polki i uczestniczyć w kwestiach społecznych, „...bez hałasu, bez występowania na arenie publicznej...”, zarezerwowanej oczywiście dla mężczyzn. Szczególnie obawiano się wzrostu znaczenia tendencji feministycznych, dlatego stwierdzenia kobiet, przytaczane na łamach prasy, w rodzaju „wstrętne mi są emancypantki” nie należały do rzadkości, nawet w przypadku kiedy starały się one bronić idei i trybu zwołania wiecu. Jedna z czytelniczego „Dziennika Poznańskiego” pisze: „Feminizm wybujały, o którym matko-polko piszesz, jest tworem Twojej wyobraźni, na prowincji bowiem nic o nim nie wiemy – za to pragniemy wszystkie być prawemi obywatelkami i czynnemi polkami. Piszesz Pani, że występowanie publiczne kobiet uważasz za objaw niezdrowego feminizmu. Zapytuję więc Ciebie, jaki feminizm uważasz za zdrowy, bo ja potępiam wszelki feminizm”. Gazeta z chęcią drukowała tego typu wypowiedzi, bowiem chodziło jej właśnie o przypięcie pojawiającemu się właśnie niezależnemu ruchowi kobiecemu łatki „feminizmu” i najlepiej także „socjalizmu”, co miało go w oczach opinii publicznej zdyskredytować. Kiedy prasa zachowawcza demonstrowała swój dystans i krytyczny stosunek do środowiska zwołującego wiec to prasa socjalistyczna, o niewielkich jednak w Wielkopolsce wpływach, wezwała do masowego w nim uczestnictwa.

Nagonka prasowa doprowadziła do tego, że wiele kobiet publicznie wycofało swoje nazwiska z listy organizatorek. Sytuacja ta skonfliktowała środowisko związane z siostrami Tułodzickimi z poznańskimi pismami, przede wszystkim z „Dziennikiem Poznańskim”, uważanym przez socjalistów za tubę ziemiaństwa. Aniela Tułodziecka stwierdziła na zakończenie wiecu, że kobiety nie potrzebują rad poznańskiej prasy i sobie bez niej poradzą. Jedna z referentek miała się głośno dopytywać wśród przedstawicieli prasy „o redaktora pewnego pisma, któremu odgrażała się dębowym kijem. Na szczęście ani kija, ani owego redaktora nie było”. Przedstawiciele „Dziennika Poznańskiego” nie zostali bowiem na zgromadzenie zaproszeni. Ostatecznie wiec odbył się bez przeszkód i okazał się frekwencyjnym sukcesem. Nie był on ani żadną sensacją, ani skandalem. Większość referujących kobiet (Zofia Tułodziecka nie przemawiała) zajęła stanowiska raczej konserwatywne lub co najwyżej umiarkowane, nawołujące kobiety do aktywnej roli w dziele wychowania młodzieży w duchu patriotycznym i religijnym. Wezwano do obrony zasady narodowościowego podziału w handlu, walki z alkoholizmem, itd. (46)

Na łamach tygodnika „Praca” jedna z działaczek pisała, że „Dziennik Poznański” walczył „z urojonymi wrogami, z cieniami. Wielu upatruje w ruchu kobiecym coś w rodzaju socyalizmu. Ileż to przeróżnych pojęć ukrywa nazwa ta pod swoją szeroką tarczą”. I dodawała, a propos samego wiecu: „Tymczasem wiec ostatni wygłosił i oklaskiwał tylko przeważnie myśli zdrowe, bardzo skromne, nie wychodzące poza niewielką skalę poprawy naszego losu”(47). Zachowawcza prasa odetchnęła z ulgą przypisując sobie „sukces” i zachowując czujność na przyszłość.

1905 – feministki, Żydówki, socjalistki

Jeszcze większe działa wytoczono przeciwko niezależnemu poznańskiemu środowisku kobiecemu przy okazji odbywającej się w październiku 1905 roku konferencji feministycznej w Krakowie, której jedną ze współorganizatorek była Zofia Tułodziecka, zasiadająca w prezydium zgromadzenia. „Dziennik Poznański” od początku odmówił publikacji programu zjazdu, i od razu w pierwszych relacjach stwierdził, że odbywał się pod hasłami „wojującego feminizmu”. Według „Dziennika”, zjazd potępił „cały system dzisiejszej szkoły, oświadczył się przeciwko wychowaniu religijnemu dzieci...” Jako jedyny problem doniosły gazeta uznała kwestie walki z „rozpustą” i „alkoholizmem”; „Jednakże nie bez ale – pisze „Dziennik” – Jest zrozumiałem samo przez się, że sprawa nierządu, walka z handlem żywym towarem nie powinny i nie mogą wprost być tematem rozpraw publicznego zebrania, w któremu liczebnie przeważają młode dziewczęta i chłopcy w mundurkach gimnazyalnych”. Jeżeli chodzi o zagadnienia pracownicze, gazeta przedstawiła poglądy Golińskiej, która miała nawoływać kobiety do zakładania kooperatyw „zamiast zastępować mężczyzn przy wszelkich zajęciach biurowych, gdzie otrzymują wszystkie źle płatne i podrzędne stanowiska...”(48) Zażądała jednocześnie dla kobiet płacy równej mężczyznom w każdym zawodzie i stwierdziła, że powinny tworzyć one zawodowe organizacje kobiece lub przystępować do organizacji męskich. Kwestie merytoryczne były jednak marginalne. Poznańska prasa, nie tylko „Dziennik Poznański”, skupiła się na wyszydzaniu i atakowaniu zjazdu. Negatywną bohaterką została Estera Golde (49), którą obwiniano po trzykroć: ponieważ była kobietą, socjalistką i Żydówką. Oliwy do ognia dolała dyskusja, podczas której zgromadzane uczestniczki konferencji atakowały wielkopolskie elity. „Dziennik Poznański” donosił: „Między innymi sprawiono łaźnię W[ielkiemu] Ks[ięstwu] Poznańskiemu za ‘reakcyjność’ i przykładem ‘zwyrodnienia’”. Co jednak ważniejsze, zaatakowano prasę: „...która z takiem poświęceniem i w tak trudnych warunkach broni praw narodowych – określono jako ‘znikczemniałą’, a przywiązane do katolicyzmu nazwano ‘gorszem od hakaty’” (50). Ostatecznie miano przyjąć rezolucję, w której uznano katolicyzm „największą zaporą rozwoju kultury i narodowości w Poznańskiem”. „Zatem większą niż ucisk pruski!” – wołał „Dziennik”, w którego opinii jedyną zasługą zjazdu „jest wskazanie na jakim poziomie cywilizacyjnym znajduje się kółeczko feministek, które zjazd zorganizowały. Prymitywność i chaos pojęć, jakie wyszły przytem na jaw, mogły były istotnie zakłopotać nawet partyę socjalistyczną, która zbyt pospiesznie złakomiła się na nowe ‘towarzyszki’, nie przypuszczając, iż zdobycz tak łatwa, będzie zarazem dla partyi tak żenująca”. Wzorem roku 1904, „Dziennik” postanowił podać również pozytywne przykłady ruchu kobiecego („..obok ruchu feministek istnieje tam rzetelny ruch kobiet...”), prezentując poglądy i zakres działania krakowskich organizacji kobiecych, a ściślej Polskiego Związku Niewiast Katolickich, założonego w 1900 roku i reprezentującego – wg jednej z działaczek – „znaczną większość kobiet w Krakowie, które, przyznając się bez zastrzeżeń do zasad katolickich, stoją tem samem wiernie na gruncie tradycji narodowych. Otwarty jest wszystkim paniom i dorosłym pannom wyznania katolickiego, że wszystkich warstw społecznych, mniej więcej wykształceniem do siebie zbliżonych. Ma na celu zespolenie kobiet polskich w pracy społecznej...” W tekście przedstawiona jest działalność różnych stowarzyszeń kobiecych Krakowa, w tym także robotniczych jak np. liczące wówczas ok. 300 osób stowarzyszenie łączące robotnice z fabryki cygar. Tak prezentuje ona natomiast podstawy ideowe ruchu: „Duch nasz wyprowadził już i naszą kobietę ze sfery, w której się zamykała do niedawna, ze sfery domowego życia i indywidualnych aktów miłosierdzia. Wyprowadził ją nagle i wprost aż na pole współzawodnictwa z męską połową ludzkości na pole walki, burząc u niej nieraz równowagę umysłu i serca, propagując pomiędzy nią skrajne doktryny, napawając ją często goryczą i jadem i szukając w niej podatnego materyału do agitacji socyalnej i politycznej. Kierunek ten, tak zwanej emancypacji kobiecej, odznacza się jednak tem, że chwycił się od razu skutecznego środka reklamy, że wszystko czyni się z hałasem, że każde działanie wyprowadza się na widownię publicystyki, nadając mu daleko większą doniosłość, niż je ma w rzeczywistości, ciesząc się nieraz i z tego rozgłosu, który wynika z głosów krytyki i potępienia, odzywających się z obozu, broniących starych cnót i tradycyi i ich zachowaniem się przerażającego. Szczęściem, że ten ‘stary obóz’ nie ogranicza się do krytyki i przestrogi, że sam licząc się również ze zmienionymi warunkami, jął się dodatniej na polu społecznym niewiast pracy i że pozytywnymi rezultatami tej pracy już się może wykazać”

Krytyka zachowawczej prasy w poznańskim jaka się pojawiła podczas krakowskiego zjazdu, została przez redaktorów w Wielkopolsce odczytana jako kontynuacja sporu sprzed roku. Choć Zofia Tułodziecka miała bronić Wielkopolski podczas zjazdu, przeciwko niesłusznym według niej zarzutom, sytuacja ta została wykorzystana przez tutejsze gazety do frontalnego na nią ataku. „Orędownik” pisał, pijąc do Tułodzieckiej i jej koleżanek: „Panie te powinny były wiedzieć, że to są kobiety [uczestniczące w zjeździe] w znacznej mierze duchowo pokrewne z temi obcemi żywiołami socyalistycznemi i rewolucyjnemi, których ogniskiem są Niemcy i Rosja, które teraz w znanych strejkach i zaburzeniach chciały zdobyć moralne rządy nad całem spoleczeństwem polskiem w Królestwie, przygnieść, zgnieść inteligencję narodu i zapanować na narodem...” (Fragmenty tego artykułu przedrukował także „Dziennik Poznański”). Inne tytuły formułowały zarzuty jeszcze bardziej ostro. „Postęp” za „Gazetą Narodową” pisał: „Jeżeliby chodziło o wykazanie, jak bardzo niedojrzałemi pod względem politycznym, są kobiety wogóle, to wystarczyłoby ogłosić dokładnie sprawozdanie z wieca. Chaos, bezmyślność, brak logiki walczą tam o lepsze z próżnością i zarozumiałością, opartą na przykrym dyletantyźmie. Tych kilka rozsądnych kobiet, które uczestniczą w wiecu, są wprost zażenowane i zawstydzone wybrykami wojującemi feminizmu, który jest tylko pokrywką dla żydowsko-socjalistycznej agitacyi. I oto właśnie jest najcharakterystyczniejsze: wiec opanowały żydówki i socyalistki; bardzo wiele wiecowiczek nie hołduje ani bezwyznaniowości ani kosmopolityzmowi, a jednak żadna nie miała odwagi przyznać się głośno do swoich przekonać, – co jeszcze raz dowodzi, że kobiety zawsze się powodują cudzemi opiniami...”. Wreszcie „Goniec Wielkopolski”: „Nie zjazd kobiet polskich, lecz szopka żydowsko-socyalistyczna mała miejsce w prastarej stolicy Polski... Czy nie oblały się rumieńcem wstydu za swoją obecność tam, gdzie socyalizm i żydostwo urągało naszym ideałom?”(51) W obronie Tułodzieckiej stanął natomiast tygodnik „Praca”, stwierdzając – daleki będąc od pochwały socjalizmu – iż ze wrzawy wokół zjazdu krakowskiego „starają się co prędzej zysk należyty wyciągnąć zwolennicy zastoju i zacofania”. Autor tych słów nazywa „Dziennik Poznański” „starym wrogiem” ruchu kobiecego i polemizował z jego tezami dotyczącymi feminizmu, zarzucając gazecie, że wszystko co dobre przypisuje prawicy, a co złe lewicy.(52)

Nagonka jednak sprawiła, że część kobiet i działaczek wystąpiła ze Stowarzyszenia Personału Żeńskiego uznając je, wobec przypisywanych mu tendencji socjalistycznych i ateistycznych, za zbyt radykalne. Pod wpływem tych zarzutów Tułodziecka miała się wówczas wypowiedzieć, że: „socjalistką nie jestem i nigdy nie będę, bo zbyt drogie są mi moje ideały narodowe i religijne”, ale w dalszym ciągu miała uznawać wartości „kobiecego ruchu postępowego”(53). Na ile jej deklaracja była szczera, a na ile podyktowana próbą obrony się przed atakami – trudno stwierdzić.

Dyskredytowanie ruchu poprzez przypisywanie mu tendencji socjalistycznych miało go pogrążyć i pozbawić wpływów. Była to próba stłumienia radykalizujących się poglądów społecznych i pojawiających się coraz częściej postulatów socjalnych, kwestionujących dotychczasową narodowo-religijną poprawność polityczną. Dodajmy, że problemy takie miały nie tylko organizacje kobiece. Działacz Towarzystwa Młodzieży Kupieckiej (TKM), pokrewnej Stowarzyszeniu Personału Żeńskiego (SPŻ) organizacji, z którą w 1920 r. SPŻ się połączy, pisał: „...warunki narodowe nakazywały usuwać dążności socjalne na daleki plan, mimo jednak wszystko dziwnem wydaje, że przez dziesiątki lat nie wypłynęło żadne dążenie socjalne, ani nawet poruszonem nie zostało. Tendencje widoczne nurtowały tylko w głębi duszy, pracownicy nie mieli odwagi stawiać żądania konkretnego: byliby bowiem uchodzili za ‘socjalistów’, czego – broń Boże – nie chcieli się doczekać”(54). Tym niemniej w roku 1903 TMK wysunęło pierwszy swój postulat „polityczno-socjalny”, mianowicie domagając się regulacji odnośnie pracy w niedziele. Kiedy pozostały one bez echa, polscy pracownicy handlu poparli swoich niemieckich kolegów, de facto łamiąc obowiązującą zasadę podziałów narodowościowych w branży. Towarzystwo zaczęło ewoluować w kierunku bardziej radykalnym, czego następnym dowodem było wybranie przewodniczącego nie spośród pracodawców, roztaczających na TMK patronat, ale pracowników. Wreszcie jeden z działaczy, Stanisław Weber, w 1912 roku głosił: „Nie dążę do tego by przeprowadzić pracę naszą na podłoże inne, jestem może ostatnim, który by przyłożył ręki, by z naszej pracy znikły znamiona polskie, ale twierdzę, że nie wolno nam rezygnować z naszych praw socjalnych i w tym kierunku nasze żądania wobec samodzielnego kupiectwa [właścicieli] powinny być jasne. Między pracobiercami i pracodawcami istnieją przeciwieństwa, są interesy rozbieżne, których nikt nie zatrze”(55). W dużej mierze walka podejmowana przez Towarzystwo dotyczyła również kobiet, bowiem w handlu stanowiły one znaczący odsetek pracujących.

1907 – polityka i obyczaje

W październiku 1907 roku Zofia Tułodziecka i bliskie jej środowisko organizuje w Poznaniu wiec pod szyldem własnej organizacji. „Kurier Poznański” donosił, iż zebrało się na nim „co najmniej 400 osób, przeważnie płci pięknej; mężczyzn była obecnych mała tylko garstka.” „Dziennik Poznański” dodawał: „Wiecowniczki zgromadziły się bardzo licznie, sala była przepełniona”. Po oficjalnym otwarciu zgromadzenia, przemówiła Tułodziecka. Tytuł jej referatu brzmiał: „O potrzebie uświadamiania kobiet w sprawach społecznych i ekonomicznych”. Jeżeli przed dwoma laty faktycznie obawiała się, żeby nie być utożsamianą z ruchem radykalnym i socjalistycznym, to początek jej przemówienia nie można nazwać inaczej jak prowokacją. Rozpoczęła je bowiem powołując się na Augustyna Wróblewskiego (56), krakowskiego uczonego, ale także działacza anarchistycznego, znanego ze swoich kontrowersyjnych przekonań, niechęci dla Kościoła katolickiego i licznych prowokacji obyczajowych.(57) Wróblewski nie był oczywiście powszechnie znany w Poznaniu, ale już dość dobrze kojarzony w Krakowie, przez co chcąc uchronić się przed zarzutami o tendencje socjalistyczne, powoływanie się na niego, wydaje się dość ryzykowne.

Nawiązując do koncepcji Wróblewskiego referentka wskazała na bierność kobiet w sprawach społeczno-ekonomicznych, podkreślając, że nie jest to ich własna wina, lecz specjalnie dla kobiet „uprawianej kultury”, którą są zmuszone przyjąć, nieraz pod groźbą brutalnej przemocy. Kobieta – mówiła Tułodziecka – posiada umysł również twórczy jak mężczyzna, a w praktycznym życiu „dzięki moralnej swej wartości o wiele lepiej orientować się potrafi”. Na pogłębienie kobiet „wpływają prawa, które na równi ją stawiają z dziećmi i idjotami”. Tymczasem to na kobietach spoczywa obowiązek wychowania potomstwa: „...przecież te same umysłowo ‘niedojrzałe’ kobiety – to matki tych ludzi, co prawa dyktują, to matki całych zastępów ludzi uczonych, twórców kultury i ludzi robiących genialne wynalazki”. Tułodziecka pytała, dlaczego kobieta mając tak wielkie zadanie kulturalne, „nie tylko w sprawach państwowych jest pokrzywdzona, ale i społeczeństwo uważa ją za czynnik reakcyjny i konserwatywny?” „Prosta logika życiowa i siła faktów, będąca wynikiem narzuconej nam kultury – miała wyjaśnić – poucza nas więcej niż całe tomy książek mówiącej za i przeciw podniesieniu kobiety do godności człowieka posiadającego w pełni prawa obywatelstwa”. Tułodziecka stwierdziła, iż wielu mężczyzn uważa, iż – cytując jednego z nich – „Nasze kobiety posiadają za wiele dobroci, a za mało praktycznego rozumu”. „To znaczy mówiła – że nie umiemy zabiegać koło naszych interesów, prawa nasze zabrali silniejsi, zwracając je przeciw nam. Kobiety wpadły z tego powodu w chorobliwą uczuciowość, egzaltację i fanatyzm zaciemniający umysł, który przeszkadza orientować się w realnym życiu i patrzeć co się w koło nas dzieje. Świat potrzebuje dziś kobiety innej, nowej, wolnej obywatelki, któraby obok mężczyzny jako towarzyszka pracowała wypełniając próżnie, jakie się tworzą w tych społeczeństwach, w których kobiety są praw pozbawione”. Brak praw dla kobiet – miała zakończyć – wypływa na stosunki ekonomiczne. Tułodziecka domagała się dostępu do szkoły, głosu w sądach kupieckich; uznała bierność kobiet w sprawach społecznych, jako rzecz bardzo szkodliwą; wezwała do samoobrony, samopomocy i walki, która „tylko w związkach zawodowych prowadzoną być może”. To według relacji „Kuriera Poznańskiego”, bo według „Dziennika Poznańskiego”: „Pomoc takim kobietom może dać silna organizacja narodowa”.

Jeszcze dwa referaty można uznać za ważny glos w dyskusji nad sytuacją kobiet, sformułowanego z perspektywy środowiska Tułodzieckiej (dwa inne dotyczyły spraw ściśle szkoleniowo-zawodowych). Wrzesińska mówiła na temat „Kobieta w handlu i stosunek personału do pryncypała”. Według „Dziennika” referentka usiłowała dowieść, że praca kobiety swoją wartością równa się pracy mężczyzn, „...a przynajmniej równać się powinna, gdyby kobietom dano tę samą, co mężczyznom sposobność kształcenia się, n.p. w szkołach handlowych”. Wrzesińska przede wszystkim zaatakowała wykorzystywanie przez kupców pracy kobiet w systemie nakładczym i domagała się równych praw dla kobiet i mężczyzn.(58)

Duże zainteresowanie wywołał referat Libekowej pt. „Sprawy etyczno społeczne”. Dotyczył on w zasadzie problemów wychowania seksualnego i prostytucji. „Referentka słowami, pełnymi okropnej grozy – pisał „Dziennik Poznański” w swoim stylu, do którego jesteśmy już przyzwyczajeni – przedstawiła drastyczne – może zbyt drastyczne dla młodych panienek, które były między wiecowniczkami – obraz nędzy kobiet upadłych, oraz przyczyn, które do upadku prowadzą i wyrażała wzruszającą litość na ich nieszczęściem”. „Kurier Poznański” był bardziej konkretny i w zasadzie w całości referat Libekowej wydrukował. Krytykowała ona w nim zakłamanie w sprawa seksualnych i dwulicowość – inne normy obowiązują dla mężczyzn, a inne dla kobiet, którym w sprawa obyczajowych narzuca się większe ograniczenia i sankcje. Libekowa przytoczyła statystyki, które w tym momencie trudno mi zweryfikować, ale są one w odniesieniu do Niemiec w początkach XX wieku prawdopodobne. Według referentki co 10 mężczyzna miał być nosicielem chorób wenerycznych. Jako antidotum Libekowa uznała wstrzemięźliwość seksualną, „naturalnie – zastrzegała – nie chcę zalecać tu czystości w myśl Tołstoja, który wszelkie związki legalne czy nielegalne uważa za niemoralne...” Libenkowa postulowała współodpowiedzialność zarówno kobiety jak i mężczyzny za wychowanie dzieci, w tym uświadomienie ich w sprawach seksualnych, a także potępiła małżeństwa zawierane z przyczyn ekonomicznych. Z drugiej strony zwróciła uwagę na konieczność materialnego zabezpieczenia rodziny, które jest podstawą „wychowania w czystych obyczajach” (59). Warto przypomnieć, że podobnie rygorystyczne stanowisko nie było wyjątkowe dla ówczesnego ruchu robotniczego. W czasach rewolucji latach 1905-1907 w zaborze rosyjskim wielokrotnie dochodziło do organizowanych przez robotników pogromów domów publicznych, rozstrzeliwania sutenerów i właścicieli burdeli.

Przeglądając relacje z wiecu, zastanawia zmiana nastawienia poznańskiej prasy, zwłaszcza „Dziennika Poznańskiego”. Co stało się powodem względnie życzliwych relacji ze zgromadzenia zorganizowanego przez Tułodziecką, kiedy jeszcze dwa lata temu odsądzano ją od czci i wiary? Czyżby to była próba oswojenia, w okresie rewolucyjnych wydarzeń, które miały miejsce zarówno na wschodzie, w Królestwie Polskim, jak też na zachodzie w samych Niemczech, radykalnych koncepcji? Przez Wielkopolskę w tym czasie nie przetoczyła się jakaś szczególna wielka fala protestów, choć przybyło strajków ekonomicznych, a zwłaszcza szkolnych, dotyczących prawa do nauki w języku polskim. Lata 1906-1907 – jak wcześniej pisałem – umocniły też pozycję Kościoła katolickiego w ruchu kobiecym. Można wysnuć przypuszczenie, iż spodziewano się, że Stowarzyszenie Personału Żeńskiego i związane z nim środowisko feministyczne, ulegnie ostatecznie wpływowym organizacji chrześcijańskich. Stowarzyszenie było jedynym w Poznaniu, a być może w całej Wielkopolsce, związkiem pracownic, które nie podlegało kurateli księży. Na wspomnianym wiecu pojawiła się propozycja, aby SPŻ połączyło się z kobiecymi, zawodowymi organizacjami katolickimi podobnej branży. Przeciwko takiemu rozwiązaniu wystąpiła Tułodziecka i Weber. „Pierwsza uzasadniła opozycje, że ani cele, ani interes, ani idea nie łączy Stow[arzyszenie] parsonału żeńskiego z Tow[arzystwem] konfekcjonerek. Drugi potwierdził to dodając, że celem Tow. konfekcjonerek jest umoralnienie kobiet, a personału żeńskiego podniesienie zawodów i oświaty, a tem samem i wyzwolenia kobiet.”(60)

1908 – poznańska prasa w kwestii kobiecej i socjalnej

Wraz z opadaniem fali rewolucyjnej 1905-1907 wydaje się, że i sprawy radykalnego ruchu kobiecego w Wielkopolsce miały się gorzej. Tygodnik „Praca” jeszcze w 1905 roku brał w obronę Tułodziecką i publikował ciekawe artykuły poświęcone sprawom feministycznym, jak np. napisana z duża dozą sympatii, relacja z pobytu Ellen Key (61)  w Berlinie czy artykuł o sytuacji ruchu kobiecego w Danii.(62) Jednak sukcesywnie na łamach pisma tematyka feministyczna przestała się pojawiać. Zaszły także zmiany organizacyjne i pod koniec roku 1907 redaktorem naczelnym zostaje Adam Napieralski (63), który deklaruje że „Praca” „będzie redagowana w duchu szczerze katolickim i polskim”. Tematyka kobieca na lamach „Pracy” zaczęła się zawężać do problemów typu: dbałość o urodę, wychowanie dzieci, opieka na niemowlętami czy higiena. Teksty o tematyce społecznej, jak artykuł pt. „Wojna sufrażystek”, pojawiały się w tym przede wszystkim celu, aby na zakończenie niego móc ostatecznie orzec, że: „Tak postępują sufrażystki w Anglii, tu w Wielkopolsce kobiety nie solidaryzują się z niemi i mają w tem wiele racji”(64).

Jednak wiosną 1908 roku powstaje tygodnik „Głos Wielkopolanek” („tygodnik społeczno-narodowy dla kobiet wszystkich stanów”), wprawdzie pozostający po silnym wpływem środowisk narodowych i katolickich, publikujący jednak, w pierwszym okresie istnienia, także ciekawe materiały podnoszące kwestie kobiece z perspektywy bardziej, powiedzielibyśmy, radykalnej. Obok zatem jałowych porad dotyczących urody, wychowania dzieci i gotowania oraz niezmiennie takich samych deklaracji o przywiązaniu do narodu, religii i języka, pojawiły się w latach 1908-1909 przynajmniej dwa artykuły przełamujące tę sztampę i intelektualną miałkość. Oba to dość długie referaty, opublikowane na łamach „Głosu” w odcinkach: Przyczyny powstania kwestyi kobiecej (65) i Rozmaite sposoby zażegnania kwestyi socyalnej(66). Nazwisk autorek prac nie udało się mi ustalić, ówczesnym zwyczajem nie były podpisane.

Autorka pierwszego z wymienionych artykułów na wstępie zauważa, że tak zwaną kwestię kobiecą zbyt często początkowo próbowano opisać w kategoriach materializmu historycznego „usiłującego całe życie sprowadzić do przyczyn wyłącznie ekonomicznych”. Po drugiej stronie stały tendencje, które problem ten widziały „z założenia krańcowo przeciwnego, z założenia wybujałego idealizmu”. „Teorye te – pisze autorka – nie wytrzymały jednak krytyki...” z praktyki ruchu kobiecego bowiem wynika, że ważne jest zarówno jedne jak i drugie podejście. Osoba, która w błędny, jednostronny – zdaniem autorki – sposób ujęła kwestię kobiecą jest August Bebel, autor książki Kobieta i socjalizm (67). Stwierdza on w swoim dziele, że kwestia kobieca jest nieodłącznie powiązana z kapitalizmem i dlatego tylko socjalizm może ją pozytywnie rozwiązać. Autorka natomiast twierdzi, iż nie tylko kwestia kobieca nie da się zredukować do ekonomicznych przyczyn, ale także jest ona nie tyle powiązana z kapitalizmem, co z rozwojem technicznym. Zatem „socyalizm, znosząc nawet własność prywatną i upaństwawiając środki produkcji, nie rozwiązałby jednak w zupełności kwestyi kobiecej”. Z podobnego punktu widzenia ma, zdaniem autorki, wychodzić Lily Braun (68), która konkluduje, że równość kobiety może zagwarantować jedynie ekonomiczne jej uniezależnienie się od mężczyzny. Dalej, przytaczając dane demograficzne, autorka stara się wykazać, że istnieje problem tego typu, iż kobiet generalnie, w każdej populacji, jest więcej od mężczyzn, oraz że w niektórych przynajmniej kategoriach wiekowych zamążpójście nie jest sposobem na zapewnienie sobie przez kobiety stabilizacji ekonomicznej. Zmuszone są zadbać same o siebie. Mimo to autorka stwierdza, że i czynnik demograficzny nie ma tu podstawowego znaczenia, bowiem z historycznego i socjologicznego punktu widzenia, „nadmiar” kobiet wobec mężczyzn zawsze istniał, ale nie zawsze pojawiała się kwestia kobieca. Jako czynnik natomiast istotny przyjmuje ona fakt, że dokonujące się przemiany społeczne powodują, że w życiu codziennym traci na znaczeniu instytucja rodziny, a zyskuje społeczeństwo w ogóle, czy organizacja produkcji w szczególności. „Przełomowa ta chwila wybuchła, bo z nagłym rozwojem wielkiego przemysłu zaszła potrzeba siły kobiecej w produkcji ekonomicznej”. Od tego momentu, kobieta musi dzielić czas pomiędzy te dwie sfery życia: rodzinę i życie zawodowe. „Konflikt ten zaostrza inna jeszcze okoliczność. Imponujący nasz organizm ekonomiczno-społeczny rozwinął się bez udziału kobiety i ukazuje się za mało elastyczny, aby dzisiaj w niego kobietę wcielić. Stąd też niema wogóle miernika pracy kobiecej, stąd z jednej strony żąda się od kobiety ilościowo męskiej wydajności przy istniejącej w każdym razie znacznej różnicy co do sił obojga płci, a z drugiej strony robi się jakościowo różnice przy wyznaczaniu ekwiwalentu tej pracy, przy wynagrodzeniu tej pracy, przy płacy. Dlatego też ukute przez znaną apostołkę ruchu kobiecego Ellen Key wyrażenie o ‘nadużytej sile kobiecej’ jest niestety rzeczywistością, bolesną i gorzką prawdą”. Problem ten kapitalizm jeszcze zaostrza: „kobieta jest w rękach kapitalizmu narzędziem bardzo dogodnem, pożądanem bo jako robotnica na jego usługach obniża poziom płacy. Warunki utrzymania się w walce o byt ma dzisiaj robotnik silnie zorganizowany, zdolny do przeprowadzenia w krytycznych wypadkach dłuższego bezrobocia, zdolny do urządzenia strejku. Kobieta zaś jako robotnik tańszy paraliżować może ewentualne strejki i zastępując droższego robotnika męskiego przyczynić się może mimo woli do obniżenia ogólnego poziomu płacy”. Z chwilą pojawienia się społeczeństwa przemysłowego, pojawiła się równolegle tendencja do daleko idącego usamodzielnienia jednostki: „Tak postawiona kwestya kobieca polega na tem, że kobieta nie będzie jedynie kołem w machinie, od którego nie wymaga się niczego więcej, jak spełnianie swojej funkcji obracania się”, ale zostanie wyzwoloną i umożliwi się jej pewien udział w tym, „co odgrywa się poza rodziną w szeroki świecie: w nauce i sztuce, w życiu technicznym i społeczno-państwowem”. Tu artykuł się urywa pomimo zapowiedzi części dalszych.

Rozmaite sposoby zażegnania kwestyi socyalnej jest artykułem omawiającym doktryny zajmujących się kwestiami społecznych: liberalizmu, socjalizmu i anarchizmu (koncepcja Proudhon’a i Bakunina). Autorka wyróżnia trzy rodzaje socjalizmu: gminnego (anarchizm), państwowego (socjaldemokracja np. w wydaniu niemieckiej SPD) i społecznego (Marks) i przedstawia czym się one między sobą różnią. Referat wydrukowany w trzech częściach, podobnie jak poprzedni, pomimo zapowiedzi nie ma kontynuacji. Wartość obu artykułów polega przede wszystkim na tym, że w obiegu prasy – jak byśmy dziś powiedzieli – głównego nurtu, wprowadzały one zupełnie inny dyskurs zarówno w kwestii równouprawnienia politycznego i ekonomicznego kobiet, jak też niższych klas społecznych. Rzeczowe omówienie koncepcji alternatywnych względem dominującego paradygmatu narodowo-katolickiego nie należało wówczas do normy. Wyjątek stanowiła oczywiście prasa socjalistyczna, która jednak – jak już wspomniałem – nie miała większych wpływów. Dla porównania: w 1902 roku socjaliści Róża Luksemburg, Marcin Kasprzak i Józef Gogolski rozpoczęli wydawanie w języku polskim „Gazety Ludowej”, której nakład wynosił ok. 600 egzemplarzy. Tygodnik „Praca” drukowany był w kilkunastu tysiącach egzemplarzach; „Głos Wielkopolanek” (w 1909 roku) 7,8 tysięcy egzemplarzy – nie mówiąc o prasie codziennej jak „Dziennik Poznański” czy „Kurier Poznański” (w 1906 r. – 7 tys. nakładu). Związek katolicki pismo „Pracownica” (później „Gazeta dla Kobiet”) wydawał w nakładzie kilku tysięcy sztuk, tak iż każda zrzeszona w stowarzyszeniu członkini, za darmo otrzymywała egzemplarz pisma.

1909 – ostatnie głosowanie

Rok 1908 przyniósł przynajmniej dwie ważne zmiany. Po pierwsze wprowadzono kolejne restrykcje wobec ludności polskiej. Decyzją władz od połowy roku wszelkiego rodzaju zgromadzenia mogły się odbywać jedynie w języku niemieckim. W odpowiedzi na tę zmianę, Aniela Tułodziecka 10 maja zorganizowała wiec kobiet, który przebiegał w atmosferze sprzeciwu wobec germanizacji i w obronie narodowo-religinej tożsamości ludności polskiej. Siostra Anieli, Zofia, nie weszła w składu nawet szerokiego komitetu organizacyjnego tej demonstracji. Wiec – zgodnie z przewidywaniami – odbył się przy ogólnym aplauzie całej polskiej prasy.

Drugą ważną zmianą legislacyjną było zniesienie prawa, które stawiało – jak mówiła Zofia Tułodziecka – kobietę na równi z „dziećmi i idiotami”, zabraniającego jej zgodnie z, przepisem niemieckim przyjętym w 1850 roku, wszelkiego uczestnictwa w zebraniach i posiedzeniach, jeżeli miały one charakter polityczny. Wystarczyło zatem, aby policja uznała dane spotkanie za takowe, a przebywające na nim kobiety działały nielegalnie. Nowa ustawa o stowarzyszeniach z 1908 roku rozszerzała prawa kobiet i nie stawiała już żadnych przeszkód w przynależności do stowarzyszeń politycznych. Ruch kobiecy zyskiwał zatem nowe perspektywy formalne, co zadaje się nasiliło tendencje centralistyczne w jego łonie. Obie siostry Tułodzieckie starały się cały czas zachować niezależność swoich organizacji, wobec wzrastających nacisków ze strony kół katolickich. Prawdopodobnie zatem chcąc uprzedzić działania innych środowisk, postanowiły przejąć inicjatywę i powołały do życia Zjednoczenie Towarzystw Kobiecych, w skład którego weszły na początku Czytelnia dla Kobiet, stowarzyszenia Warta i Promień oraz Stowarzyszenie Personału Żeńskiego.

Organizacja swoim zasięgiem miała obejmować całą Rzeszę. Na 8 lutego zwołano do Poznania zjazd delegatek – razem obradowało ich 91. W poznańskiej prasie żywo były dyskutowane dwa głosowania. W pierwszym z nich zadecydowano, że Zjednoczenie nie będzie organizacją jednoczącą stowarzyszenia o charakterze zawodowym i ekonomicznym, a zachowa jedynie oświatowy charakter. Wniosek ten przeszedł zdecydowaną większością głosów. Oznaczało to, że organizacje zawodowe katolickie, pozostające pod patronatem księży, nie mogły do Zjednoczenia przystępować. Biorąc pod uwagę ich znaczną już liczbę oraz wzrastające ciągle szeregi członkowskie, obawiano się prawdopodobnie, że mogłyby one zdominować ruch kobiecy, a tym samym zwiększałyby wpływy kleru katolickiego. Tułodziecka natomiast zdefiniowała SPŻ jako organizację o charakterze oświatowym, co pozwoliło jej na udział w pracach Zjednoczenia. Drugie głosowanie było jeszcze bardziej znamienne. Zgłoszono poprawkę do statutu, w myśl której do Zjednoczenia miałyby przystępować tylko stowarzyszenia opierające się na „światopoglądzie katolickim”. Poprawka ta, ku zdziwieniu zachowawczej części opinii publicznej, nie przeszła. Poznańskie gazety prześcigały się w domysłach czym to było spowodowane. Pisano, że chodziło o to, aby nie zamykać dostęp do Zjednoczenia polskim stowarzyszeniom ewangelickim. Uspakajano, że to nic takiego, bowiem przecież i tak większość towarzystw kobiecych respektuje zasady narodowe i katolickie, a poprawka nie przeszła małą tylko liczbą głosów. Wreszcie – „Kurier Poznański” – sugerował, że problem jest raczej przejawem tarć personalnych. Tak czy inaczej wielkopolski kler katolicki przyjął ten fakt, delikatnie mówiąc, chłodno i niechętnie.(69)

5. Zakończenie

Nie śledziłem jak dalej potoczyły się losy Stowarzyszenia Personału Żeńskiego i sióstr Tułodzieckich. Warto jednak w tym miejscu zastanowić się nad wnioskami płynącymi z przytoczonej historii. Jak już wspomniałem, zawodowe organizacje kobiece, nie były przedmiotem szczególnego zainteresowania żadnej z historiografii. Tymczasem mam nadzieję, że udało mi się wykazać, iż jest to historia ciekawa, a co ważniejsze pozwalająca nam podważyć pewne stereotypowe wyobrażenia na wiele spraw dotyczących ruchu kobiecego.

Jeden z poglądów utrzymuje, że: „Powstania, popowstaniowe represje i emigracja zachwiały równowagą płci w społeczeństwie. W kraju powstały liczne kobiety pozbawione męskiego wsparcia, które musiały z dnia na dzień przejąć męskie role”.(70) W ten sposób powstało wyobrażenie kobiety, która nie dość, że sama prowadziła gospodarstwo, to jeszcze była ucieleśnieniem cnót patriotycznych.(71) Koncepcje odwołujące się do etosu walk narodowo-wyzwoleńczych i nadające im szczególnego znaczenia w kształtowaniu się pozytywnych (czy negatywnych) wzorców kobiecości, przez dłuższych czas zawężały perspektywę interpretacji socjologicznych i historycznych. To co miało stanowić o esencji zaangażowania kobiet w życie publiczne upatrywano w aspektach istotnych dla specyficznych klas i warstw społecznych – o wyższym statusie materialnym, a rozwiązanie problemu równouprawnienia kobiet przypisywano wąskiej grupie społecznej – głównie kształtującej się polskiej inteligencji. Niższe warstwy społeczne miał cechować niemal organiczny konserwatyzm i mizoginizm, a przynajmniej kompletna nieczułość na ucisk kobiet.

Tymczasem powstania narodowe nie miały zasadniczego znaczenia dla generalnej zmiany poglądu na kwestię kobiecą. Kluczowe w tym przypadku były transformacje ekonomiczno-społeczne, które swoim zasięgiem objęły całe społeczeństwa i wszystkie bez wyjątku klasy. W Wielkopolsce, gdzie przecież od czasów Wiosny Ludów nie doszło do żadnych zrywów narodowych, sytuacja społeczna i polityczna kobiet musiała zależeć od zupełnie innych czynników. Dokonująca się industrializacja i proletaryzacja Niemiec, z jednej strony wyznaczyła ziemiom polskim peryferyjne miejsce na mapie gospodarczej Europy, a z drugiej dokonała istotnych przekształceń w strukturze społecznej. Pojawiły się wielkie ruchy migracyjne, które spowodowały, że setki tysięcy, głównie mieszkańców wsi, wyemigrowało z Wielkopolski do ośrodków przemysłowych w Niemczech – doszło do istotnych zmian w relacjach klasowych. Samodzielność ekonomiczna kobiet pojawiła się wraz ze wzrostem zapotrzebowania kapitalizmu na tanią siłę roboczą spowodowanym m.in. technologiczną transformacją produkcji (produkcja masowa). Przed koniecznością usamodzielnienia się ekonomicznego stanęły nie tylko córki dziedziców, których rodziny dotknęły nie tyle represje zaborców, co procesy pauperyzacji w wyniku długotrwałego spadku opłacalności produkcji rolnej, ale także córki robotników i chłopów. Skala tych zjawisk w sensie demograficznym, gospodarczym, społecznym i przestrzennym dalece przekraczała skutki powstań narodowych w jakimkolwiek sensie.

Uzyskanie przez kobiety praw obywatelskich, politycznych i ekonomicznych było powiązane ściśle z ich dynamicznie wzrastającym znaczeniem na rynku pracy. Ta korelacja jest wyraźnie widoczna. Jeżeli zatem mówimy, że np. stan Wyoming był „pierwszym na świecie organizmem państwowym, w którym kobietom przyznano pełne czynne i bierne prawo wyborcze (1869 r.)”, to jednoznacznie musimy dodać, iż w tym samym czasie przemysł amerykański potrzebował ogromnej liczby rąk do pracy.(72) Podobnie w przypadku Polski. Jeżeli możemy mówić, iż w dostępie do nauki czy w uzyskaniu praw politycznych i socjalnych dla kobiet, w Polsce dokonywał się szybszy postęp niż w innych regionach świata, to musimy pamiętać, iż związane to było z rosnącym znaczeniem i samodzielnością kobiet na polu ekonomicznym. Nie chcę przez to powiedzieć, że zmiany gospodarcze, zmiany na rynku pracy, same z siebie przyniosły poprawę sytuacji kobiet. To co najistotniejsze, to fakt, że procesy ekonomiczne wiązały się jednocześnie z organizowaniem przez kobiety różnych form nacisków, m.in. poprzez tworzenie ruchu różnorakich stowarzyszeń, tak zawodowych, jak oświatowych czy politycznych. Nie bez znaczenia był tu każdy przejaw tej aktywności, także dotyczący obrony swobód narodowych i religijnych, oraz to, że przynajmniej część stowarzyszeń kobiecych posiadała daleko idącą samodzielność. Zatem nie konsekwencje przegranych walk narodowych, ale zupełnie inne procesy sprawiły, że rola kobiet i ruchu kobiecego, angażującego przedstawicielki różnych klas, zaczęła wzrastać.

Na podstawie przedstawionego materiału nie sposób zgodzić się z opinią jednej z badaczek, która stwierdza, że w Wielkopolsce, „żadne z ówczesnych stowarzyszeń kobiecych, nawet postępowy ‘Promień’ czy ‘Warta’ nie podnosiły haseł pełnego równouprawnienia kobiet, nie próbowały burzyć tradycyjnej hierarchii w relacja obu płci w społecznym podziale pracy”(73). Sygnalizowany przeze mnie we Wstępie artykułu brak badań historii wielkopolskiego ruchu kobiecego, doprowadził do sytuacji dzisiejszego dość stereotypowego jego postrzegania, jako zorientowanego jedynie nacjonalistycznie i religijnie, dyspozycyjnego wobec nadrzędnej wartości, jaką miała być walka o suwerenność narodową. Potrzebne jest odwrócenie perspektywy i stwierdzenie, że treści narodowe, stanowiły o specyfice polskiego ruchu feministycznego, nie przecząc jego emancypacyjnemu charakterowi w odniesieniu do płci, jak też do kwestii socjalnych.

Oczywiście niektórzy czytelnicy mogą się czuć zawiedzeni, że radykalizm ruchu feministycznego w Wielkopolsce na początku XX wieku, o którym wspomniałem w tytule artykułu, był – zwłaszcza jak na łamy pisma anarchistycznego – dość „uładzony”. Jednak okres, o którym mówimy, to koniec epoki indywidualnej przemocy, wielkich gestów i anarchistycznych zamachów, a początek masowych ruchów związkowych, których siłę budowano na konsekwentnej, acz żmudnej codziennej pracy. Artykuł ten, obejmujący analizą lata 1903-1909, oddaje raczej ducha tego drugiego typu zaangażowania. Można wprawdzie utyskiwać, że wielkopolskie feministki nie zdobyły się na choć kilka gestów podobnych do angielskich sufrażystek, ale wbrew pozorom ryzykowały w wyniku swojej działalności dostatecznie dużo, a że odwagi im nie brakowało świadczy choćby pobyt Anieli Tułodzieckiej w więzieniu. Po drugie – to jeszcze nie 1968, kiedy wybuchła rewolucja obyczajowa, nieuchronnie kojarząca się ze słowem „topless”. W dobie kultury wizualnej, radykalizm zbyt często kojarzy nam się z pewnego tylko typu manifestacjami. Wreszcie walka jaką prowadziła Tułodziecka nie odbywała się też na „niby” – w Internecie czy w „obszarze zmiany dyskursu”. Wówczas słowo ostracyzm, częściej niż dziś, oznaczało po prostu śmierć, zwłaszcza dla kobiety. Podejmując się działalności w Stowarzyszeniu Personału Żeńskiego w Handlu i Przemyśle, Tułodziecka miała już 53 lata i ustabilizowaną względnie sytuację osobistą i materialną, o którą z wysiłkiem zabiegała od 16 roku życia. Mimo tego nie zawahała się podjąć wyzwania i ponieść konsekwencji swoich działań. „Urządzają wiece – pisała – wołają na nas ‘rozczochrane feministki’, sypią się publiczne napomnienia, wstrętne podejrzenia, głosy zacofanych matek wyszydzających stare panny [Tułodziecka nie założyła nigdy rodziny], wdowy i rozwódki, nie widzą w zaślepieniu swojem, iż depczą najszlachetniejsze serca przejęte miłością Ojczyzny i miłością bliźnich. Czyż nie wiedzą o ten, że inteligentna kobieta, czy ta z ludu, czy ze sfer wyższych, na każdym stanowisku znaleźć się potrafi – pozwólcie jej tylko być sobą – nie pielęgnujcie sztucznie w niej jakichś przestarzałych form i zasad niezgodnych z duchem czasu”(74).

Zofia Tułodziecka zmarła w styczniu 1924 roku. W „Dzienniku Poznańskim” ukazał się nekrolog zamówiony przez jej siostrę Anielę. Ówczesna poznańska prasa jej śmierć pominęła milczeniem. Chciałbym, aby artykuł ten przypomniał o istnieniu tej ważnej dla ruchu działaczki feministycznej i związkowej.



44) Wygłoszono na nim dwa referaty: Maria Palędzka, „O religijnym i moralnym wychowaniu dzieci” i Zofia Stasińska, „Polka w rodzinie i społeczeństwie”. Za: Zofia Chyra-Rolicz Kobiety w organizacjach spółdzielczych Wielkopolski w XIX i XX wieku, w: Aktywność kobiet w organizacjach zawodowych i gospodarczych w XIX i XX wieku, pod redakcją Krzysztofa A. Makowskiego, Poznań 2007, s. 123.

45) Aniela Tułodziecka (1953–1932) młodsza siostra Zofii, była działaczką społeczną i oświatowa, wieloletnią przewodnicząca Towarzystwa Warta zajmującego się tajnym nauczaniem języka polskiego, przede wszystkim dzieci z rodzin robotniczych i chłopskich. Aniela Tułodziecka, podobnie jak jej siostra, była generalnie przeciwna protektoratowi Kościoła katolickiego i starała się zachować świecki charakter Stowarzyszenia. Wielokrotnie była represjonowana przez władze niemieckie; w 1913 roku odsiedziała 12-dniową karę więzienia.

46) „Dziennik Poznański” nr 245 z d. 25.10.1904 r., nr 246 z d. 26.10.1904 r., nr 247 z d. 27.10.1904 r., nr 248 z d. 28.10.1904 r., nr 249 z d. 29.10.1904 r., nr 250 z d. 30.10.1904 r., nr 251 z d. 01.11.1904 r., nr 251 z d. 03.11.1904 r.

47) „Praca” nr 25 z d. 18.06.1905 r.

48) Jednym z istotnych ówczesnych kontrargumentów na rzecz ruchu zawodowego kobiet, było stwierdzenie, że zastępowanie pracy mężczyzn, dużo tańszą pracą kobiet, w istocie prowadzi do zubożenia żeńskiej części społeczeństwa zależnej od dochodów mężczyzn. Dążenia ekonomiczne feministek uznawano w pierwszym rzędzie jako rodzaj „niezdrowej” i fatalnej w skutkach konkurencji. Patrz np. artykuł Praca kobiet opublikowany na łamach tygodnika „Praca” nr 21 z dnia 21 maja 1905 r.

49) Estera Golde-Stróżecka (1972-1938), aktywistka Polskiej Partii Socjalistycznej, działająca okresowo w zaborze pruskim, na Śląsku.

50) Hakata – potoczna nazwa niemieckiej organizacji nacjonalistycznej Deutscher Ostmarkenverein (Niemiecki Związek Kresów Wschodnich), założonej w Poznaniu w roku 1894. Nazwa wzięła się od pierwszych liter nazwisk założycieli: Ferdynanda von Hansemanna (1861-1900), Hermana Kennemanna (1815-1910), Hanryka von Tiedemanna (1840-1922). Podstawowym i nieartykułowanym nigdy wprost celem Hakaty była ostateczna germanizacja ziem polskich w zaborze pruskim. (Za: Wikipedia).

51) „Dziennik Poznański” nr 245 z d. 26.10.1905 r., nr 246 z d. 27.10.1905 r., nr 247 z d. 28.10.1905 r., nr 248 z d. 29.10.1905 r., nr 249 z d. 31.10.1905 r.

52) „Praca”, nr 47 z d. 19.11.1905 r.

53) Aniela Koehlerówna, Zofia Tułodziecka – pionierka ruchu zawodowego w Wielkopolsce, Kraków 1933, s. 17

54) Zygmunt Zalewski, Z dziejów walki o handel polski. Stuletnia praca Towarzystwa Młodzieży Kupieckiej w Poznaniu: 1821-1921, Poznań 1921, ss. 116-117

55) Stefan Wrzosek, Organizacje pracowników handlu, gastronomii i spółdzielczości w Polsce do roku 1918, Warszawa 1972, s. 97.

56) Augustyn Wróblewski (1866 - zm. po 1913) – polski chemik i biochemik, docent na Uniwersytecie Jagiellońskim, autor przełomowych prac w zakresie fermentacji drożdżowej. Wraz z Marcelim Nenckim i Jakubem Parnasem zaliczany do najwybitniejszych polskich biochemików. Klasyk myśli wolnościowej w Polsce obok Edwarda Abramowskiego i Jana Wacława Machajskiego (za: Wikipedia).

57) Paweł Chojnacki, Historia szaleństwa w wyniku anarchizmu – Augustyn Wróblewski 1866-1913 (?), w: „Mać Pariadka” nr 1/2001

58) „Dziennik Poznański” nr 243 z d. 22.10.1907 r. oraz „Kurier Poznański”, nr 243 z d. 22.10.1907 r.

59) „Dziennik Poznański” nr 243 z d. 22.10.1907 r. oraz „Kurier Poznański” nr 245 z d. 24.10.1907 r.; nr 246 z d. 25.10.1907 r.; nr 247 z d. 26.10.1907 r.

60) „Kurier Poznański”, nr 243 z d. 22.10.1907 r.

61) Ellen Key (1849-1926), feministka szwedzka zajmująca się przede wszystkim problematyką edukacji i etyką.

62) „Praca” nr 12 z d. 19.03.1905 i nr 20 z d. 14.04.1905.

63) Adam Napieralski (1861-1928), działacz polityczny i związkowy związany z śląskim Związkiem Wzajemnej Pomocy (ZWP) pozostającym pod silnym wpływami kleru katolickiego. W 1909 r. ZWP jednoczy się z Polskim Związkiem Zawodowym z Wielkopolski oraz Zjednoczeniem Zawodowym Polskim działającym na obczyźnie, w Niemczech. W przeciwieństwie do działaczy emigracyjnych, wielkopolscy i śląscy związkowcy reprezentowali przede wszystkim zachowawcze i konserwatywne skrzydło w Zjednoczeniu.

64)  „Praca” nr 39 z d. 27.09.1908

65) „Głos Wielkopolanek” nr 34 z d. 22.11.1908; nr 35 z d. 29.11.1908; nr 36 z d. 06.12.1908; nr 37 z d. 13.12.1908; nr 38 z d. 20.12.1908.

66) „Głos Wielkopolanek” nr 11 z d. 14.03.1909; nr 12 z d. 21.03.1909; nr 13 z d. 28.03.1909.

67) August Ferdinand Bebel (1840-1913), jeden z założycieli i wieloletni przywódca niemieckiej socjaldemokracji. Bebel był, wspólnie z Karolem Kautskym, przedstawicielem demokratyczno-marksistowskiego tzw. „centrum” partii socjaldemokratycznej. Wielokrotnie skazywany w procesach politycznych i więziony za poglądy. Kobieta i socjalizm to jego najbardziej znana książka, którą opublikował w 1891 roku. W 1897 r. ukazało się jej pierwsze polskie tłumaczenie – w Londynie, a w 1907 r. drugie w Krakowie. (Za: Wikipedia oraz Adam Próchnik, Kobieta w polskim ruchu socjalistycznym, Warszawa 1948, s. 28).

68) Lily Braun (1865-1916), działaczka feministyczna związana z niemiecka socjaldemokracją, pozostawała pod silnymi wpływami filozofii Nietzsche’go skupiając się bardziej na zagadnieniach rozwoju osobowości i indywidualności niż na kwestiach egalitaryzmu. Domagała się wolności ekonomicznej dla kobiet i zniesienia instytucji małżeństwa (legalizacji małżeństw). Na podstawie Wikipedii.

69) „Dziennik Poznański” nr 31 z d. 9.02.1909; nr 32 z d. 10.02.1909; nr 33 z d. 11.02.1909; „Kurier Poznański” nr 32 z d. 10.02.1909; nr 36 z d. 14.02.1909; „Praca” nr 50 z d. 13.12.1908.

70) Maria Ciechomska, Od matriarchatu do feminizmu, Poznań 1996, s. 121.

71) Socjalista Adam Próchnik pisał: „Warunki życia w niewoli wcześniej zmusiły kobietę polską do zainteresowania się sprawa politycznymi, wcześnie zmusiły ją do wyjścia z zacisza domowego, gdzie zapędziły ją ówczesne obyczaje i przesądy, na scenę życia publicznego. Bohaterskie, ofiarne walki o wolność, twarde, bezwzględne represje, uderzające w każdy niemal dom w Polsce i niszczące jego spokój, czyniły nie tylko z kobiety, ale niemal z każdego dziecka działaczy politycznych. Gdy mężczyźni ginęli w walkach, szli do więzień, na katorgę, na wygnanie, kobiety musiały brać w swe ręce nie tylko kierownictwo domu, ale i ster spraw publicznych.” Adam Próchnik, Kobieta w polskim ruchu socjalistycznym, Warszawa 1948, s. 11.

72) Tamże, s. 119

73) Zofia Chyra-Rolicz, Kobiety w organizacjach spółdzielczych Wielkopolski w XIX i XX wieku, w: Aktywność kobiet w organizacjach zawodowych i gospodarczych w XIX i XX wieku, pod redakcją Krzysztofa A. Makowskiego, Poznań 2007, s. 123-124

74) Aniela Koehlerówna, Zofia Tułodziecka – pionierka ruchu zawodowego w Wielkopolsce, Kraków 1933, s. 19