Dziecko to nie koszt, Panie Prezydencie. Relacja

rozbrat.org
Drukuj
owiata„Dziecko to nie koszt, Panie Prezydencie“ – tymi słowami Aleksandra Sołtysiak ze Stowarzyszenia My-Poznaniacy skwitowała politykę prezydenta Grobelnego podczas wczorajszej (21 grudnia) debaty na temat restrukturyzacji poznańskiej oświaty. Dyskusje o przyszłości lokalnych placówek oświatowych toczą się w Poznaniu od kilku tygodni. Cięcia budżetowe, forsowane przez władze zakładają przekształcenia (łączenie lub przenoszenie) lub likwidację szeregu przedszkoli, gimnazjów i szkół średnich, czemu sprzeciwia się społeczność miejska.

Podczas wczorajszej debaty, zorganizowanej przez Głos Wielkopolski, próbowano odpowiedzieć na pytanie: czy proponowane przez Prezydenta zmiany w oświacie są konieczne i dlaczego przeprowadzane są w taki, a nie inny sposób?

Na spotkanie zaproszono prezydentów Ryszarda Grobelnego i Sławomira Hinca, radnych Joannę Frankiewicz, Marka Sternalskiego, Przemysława Foligowskiego i Tomasza Lewandowskiego, Aleksandrę Sołtysiak ze Stowarzyszenia My-Poznaniacy oraz dyrektora wydziału oświaty Andrzeja Tomczaka. Wśród licznie zgromadzonej publiczności nie zabrakło oburzonych nauczycieli, ich wychowanków oraz rodziców, którzy od wielu miesięcy bez powodzenia usiłują dowiedzieć się co tak naprawdę planują władze wobec szkół i przedszkoli, jak mają wyglądać przekształcenia, jakich konkretnie placówek dotyczą i na jakiej podstawie je wytypowano? Udział w debacie wzięli także przedstawiciele Federacji Anarchistycznej i Inicjatywy Pracowniczej, którzy rozdawali ulotki wyjaśniające swoje stanowisko względem polityki władz miasta oraz postawione przez siebie żądanie zwiększenia nakładów finansowych na edukację.

Przez pierwszą godzinę dyskusja toczyła się w gronie zaproszonych gości. Nie uczestniczył w niej Prezydent Grobelny, który pojawił się z godzinnym opóźnieniem. Według relacji Sławomira Hinca, ze względu na obecny niż demograficzny, likwidacji ulec ma od 8-12 gimnazjów. Zaoszczędzone w ten sposób fundusze (od 2 do 5 mln zł) mają być przeznaczone na poprawę jakości kształcenia w pozostałych placówkach oświatowych. Takie tłumaczenie okazało się kpiną z punktu widzenia radnego Tomasza Lewandowskiego, który zapewniał, że w skali miejskiego budżetu jest to bardzo mała kwota i zawsze można ją znaleźć w innych sferach. Jego zdaniem edukacja nie powinna być przedmiotem cięć budżetowych, zanim nie przedyskutuje się dokładnie jak poprawić jakość nauczania. Z Prezydentem nie zgadzała się też Aleksandra Sołtysiak, która przedstawiła dane demograficzne na następne lata, świadczące o tym, że już w niedalekiej przyszłości będziemy mieli do czynienia z wyżem, a wtedy szkół zabraknie. Krótkowzroczne plany Prezydenta w ogóle nie biorą tego pod uwagę. Pomijane są też analizy tego, jak w najbliższych latach zmieni się demografia poszczególnych dzielnic miasta.

Radni i przedstawicielka My-Poznaniaków byli rozgoryczeni sposobem wprowadzania przez władze planu restrukturyzacji. Decyzje, które placówki mają być przekształcane lub zamykane, zmieniają się jak w kalejdoskopie. Ponad to mimo ciągłych prób uzyskania od Prezydenta konkretnych informacji na temat restrukturyzacji, do dziś do końca nie wiadomo jak proces ten ma wyglądać. Na wysyłane do Prezydenta wnioski o udzielenie informacji Prezydent nie odpowiada, natomiast jego wypowiedzi podczas debat i komisji oświaty są ogólnikowe i niespójne. Radni oraz strona społeczna są niedoinformowani i całkowicie pomijani w kształtowaniu planów restrukturyzacji placówek oświatowych.

Identyczny zarzut wystosowali mieszkańcy.. Przedstawiciele poszczególnych szkół są oburzeni faktem, że nie brali udziału w przygotowaniu koncepcji przekształceń. Wiele z nich stworzyło własne, alternatywne plany restrukturyzacji. Na próżno, zdanie mieszkańców w tej dyskusji nie ma najmniejszego znaczenia. Przykładem jest obwodowe gimnazjum na Jeżycach z klasą sportową, któremu w tym roku wydział oświaty nie wydał zgody na otworzenie klasy z uczniami z innych obwodów, którzy chcieli do niej uczęszczać. Tymczasem to samo gimnazjum ma być zlikwidowane lub połączone z innym ze względu na brak wystarczającej ilości wychowanków.

Główne kontrowersje budzi jednak pomysł łączenia i likwidacji gimnazjów na Ratajach, Grunwaldzie i Winogradach. Mieszkańcy sprzeciwiają się także przenoszeniu gimnazjów do budynków, w których obecnie mieszczą się licea. Ich zdaniem łączenie trzynastolatków z osiemnastolatkami zaszkodzi gimnazjalistom. Hinc wyjaśniał, że przeniesienie gimnazjum nr 9 do budynku, w którym aktualnie mieści się XX LO, jest konieczne ponieważ szkoła podstawowa, z którą gimnazjum połączone jest obecnie, potrzebuje więcej sal. Znaczny przyrost dzieci w szkołach podstawowych nie jest jednak dla władz wystarczającym dowodem na to, że eliminowanie gimnazjów może w przyszłości przynieść katastrofalne skutki. Łatwiej jest bowiem szkołę zlikwidować, niż ją na nowo otworzyć.

Poznańscy przedstawiciele władzy wykonawczej - Ryszard Grobelny oraz Sławomir Hinc jasno pokazali, iż uważają za zbędną dyskusję z mieszkańcami oraz z przedstawicielami władzy ustawodawczej. Radny Lewandowski, domagający się uspołecznienia i przedłużenia dyskusji na temat prezydenckich planów wobec oświaty, otrzymał jasną odpowiedź – według algorytmu Grobelnego nic nie wymaga już większych zmian, a wprowadzając edukację w świat konkurencji rynkowej miasto zaoszczędzi.

Przedstawicielom władzy zarzucono także brak rzetelnej wiedzy o poznańskich placówkach oświatowych oraz to, że ich słowa i obietnice nie pokrywają się z praktyką. Prezydent jasno zaznaczał, że likwidowane będą szkoły, które są dla uczniów nieatrakcyjne, a przez to rzadziej wybierane. W rzeczywistości wśród wytypowanych do zamknięcia placówek znalazły się takie, które niedawno przeszły gruntowne remonty i cieszą dużą popularnością. Prezydent nie chce jednak słuchać głosu mieszkańców. Jego postawa, atakująca społeczności szkolne i agresywne stawianie na swoim sugeruje, że mimo sprzeciwów, Grobelny i tak zrobi co będzie chciał.

W trakcie debaty, Prezydenci oraz radna Joanna Frankiewicz oświadczyli, że głównym celem przemian jest podniesienie poziomu edukacji w poznańskich szkołach. Jednak zapewnienia Prezydentów i radnej o ich dobrych intencjach nie przekonały strony społecznej ani części zaproszonych gości. Od kilku tygodni mówi się o likwidacji lub prywatyzacji szkół, pomijając temat poprawy stanu edukacji. Liczne protesty przeciwko planom restrukturyzacji wzięły się stąd, że od początku mówi się o „eliminowaniu“ placówek opiekuńczo-wychowawczych, a nie podnoszeniu poziomu ich nauczania. W takiej sytuacji oczywiste jest, że tłumaczenia Grobelnego i Hinca są ewidentnym kłamstwem.

Nie ulega wątpliwości, że restrukturyzacja zaproponowana przez Prezydenta opiera się głównie na łączeniu, przenoszeniu, likwidacji i przekazywaniu organizacjom pozarządowym placówek oświatowych. Wbrew sugestiom Ryszarda Grobelnego, nie poprawi to stanu nauczania w Poznaniu, ani nie zapewni młodzieży równego i łatwego dostępu do szkół. Prezydent stawia na szkoły „dobre“, bo często są  równocześnie tańsze (dostają większe subsydia od państwa). Jednak, jak zauważyli mieszkańcy, ocenianie szkół tylko na podstawie bilansu zysków  i strat ekonomicznych oraz wyników egzaminów jest błędem. Pomija się przy tym bowiem społeczną funkcję szkoły, to jaką wartość stanowi ona dla lokalnej społeczności, dla uczących się w niej dzieci oraz zatrudnionych pracowników. 

Poza granicami naszego kraju mówi się wiele o konieczności zreformowania sposobów nauczania względem zmieniających się realiów. Coraz łatwiejszy i szybszy dostęp do informacji zmienia bowiem funkcje nauczycieli oraz całych szkół, takie kwestie w poznańskich dyskusjach o edukacji całkowicie pominięto. Nadal nie wiemy też jak otwierać placówki oświatowe  aby każdy młody mieszkaniec miasta chciał do nich uczęszczać i miał do nich równy i łatwy dostęp.

W rzeczywistości, dyskusja o edukacji w kategoriach zysków i strat, powinna odbywać się w ramach rozmów o lokalnym budżecie. Tworzenie złudzeń, że debaty na temat poszczególnych działów budżetu są debatami na temat edukacji, zdrowia, dożywiania, stanu dróg rowerowych i kultury, odwraca uwagę mieszkańców od kwestii planowania całej polityki miasta. Edukacja to tylko część większego planu obniżania wydatków miasta. Podobnie dzieje się w innych sektorach, obcina się koszty komunikacji miejskiej, ochrony zdrowia, opieki instytucjonalnej, kultury, opieki społecznej, remontów dróg itd. Dlatego dyskutując o cięciach w oświacie powinniśmy jednocześnie zadawać pytania: z czego wzięły się długi miasta? Jakie i czyje decyzje doprowadziły do tak złego stanu naszych wspólnych finansów? Kto ma za to płacić? Gdzie i dlaczego w taki sposób planuje się cięcia?

Spotkanie pokazało też gotowość mieszkańców do walki o swoje placówki. Nie możemy jednak dopuścić do tego, aby jedna grupa społeczna osiągała swój cel kosztem drugiej, jedno gimnazjum uzyskiwało przywileje kosztem innego, przedszkola ratowały się kosztem żłobków. Musimy postawić jasne żądanie zaniechania cięć budżetowych w sektorach ważnych dla lokalnej społeczności (Prezydent może w końcu obcinać wydatki w dziedzinach takich jak promocja miasta lub radykalnie zmniejszyć pensje najwyżej postawionych urzędników). Jeśli nie będziemy rozmawiać o budżecie jako spójnej całości, możemy spowodować przerzucanie kosztów kryzysu w ramach dziedzin, których finansowania nie chcemy obniżać, np. zdrowia, polityki społecznej, oświaty itp. Co więcej, godząc się na dzielenie debaty o budżecie na poszczególne sektory i walcząc tylko o jedną z nich, tworzymy podziały między nami, które osłabiają naszą siłę.