Ochroniarze zamiast kluczy. Kolejne nielegalne wysiedlenie

rozbrat.org
Drukuj

ScznieckiejKilka tygodni temu, właściciel kamienicy przy ulicy Sczanieckiej 1, firma Joanna i Piotr Borowiakowie FFP Sp. z o.o. z Mogilna siłą eksmitowała 65. letnią kobietę. Pod jej nieobecności wymieniono zamki i wywieziono wszystkie prywatne rzeczy: meble, wyposażenie mieszkania, przedmioty osobistego użytku. Lokatorka zgłosiła się po pomoc do Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Sprawą zajęły się poznańskie media. Po opublikowaniu artykułu w jednym w dzienników, przedstawiciele firmy FFP zaczęli twierdzić, że lokatorka sama opuściła lokum, a jej rzeczy zostały tylko zabezpieczone. Gazecie grożono konsekwencjami prawnymi.

W związku z powyższym WSL wystosowało w czwartek ubiegłego tygodnia pismo, w którym domaga się, aby 20 lutego, o godz. 12.00. w administracji mieszczącej się także przy ulicy Sczanieckiej 1, zwrócono lokatorce klucze do mieszkania, skoro FFP nie kwestionuje jej prawa do mieszkania. Zamiast właścicieli z kluczami Jadwiga Troszczyńska zastała ochroniarzy.

Nowi właściciele zatrudniają Piotra Śrubę

Problemy mieszkaniowe Jadwigi Troszczyńskiej rozpoczęły się w 2008 r. Wcześniej, od wielu lat, mieszkała w kamienicy przy ul. Szczanieckiej. Na początku zajmowała z mężem i synem dwupokojowe mieszkanie. Jednak w 2008 nowi właściciele, Joanna i Piotr Borowiakowie, postanowili je wyremontować.

Aby remont odbył się szybko, właściciele postanowili wynająć Piotra Śrubę, który dziś jest znany wielu poznaniakom jako „czyściciel kamienic”. Lokatorka została przeniesiona do kawalerki, której okna wychodzi na podwórko. Sporządzono umowę między właścicielami a lokatorką, z której jasno wynika, że Jadwiga Troszczyńska od tej pory ma pełne prawo zajmować rzeczony lokal.

Oczekiwanie na eksmisję

Podczas tych kilku lat spędzonych w nowym mieszkaniu, lokatorka nigdy nie zalegała z czynszem ani innymi opłatami, nie sprawiała również żadnych kłopotów. Jednak założono przeciwko niej sprawę o eksmisję. Sąd wydał nakaz eksmisji z przydziałem do lokalu socjalnego. Do czasu przekazania lokalu przez miasto Poznań, lokatorka ma pełne prawo przebywać, wraz z synem, w wynajmowanym do tej pory mieszkaniu. Ponadto, zgodnie z obowiązującym prawem, jeśli opuści mieszkanie na Szczanieckiej, straci przydział do lokalu socjalnego.

Miasto nie ma lokali socjalnych. Lokatorzy czekają na nie średnio kilka, a nawet kilkanaście lat. Sąd przyznał lokal Jadwidze Troszczyńskiej ze względu na wiek, stan zdrowia oraz niskie dochody. Nie jest w stanie podjąć pracy, by móc wynająć mieszkanie na wolnym rynku. Niestety, pomimo złożenia pism u dyrektora ZKZL Jarosława Pucka i prezydenta Ryszarda Grobelnego, w których opisuje swoją sytuację, miasto nie przyznało póki co lokalu, do którego przyznano jej prawo. Pomimo, że pomoc miał deklarować sam dyrektor ZKZL Jarosław Pucek.

Jak pozbyć się niechcianego lokatora?

Od października zeszłego roku rozpoczął się systematyczny proces utrudniania życia Jadwidze Troszczyńskiej. Od listopada pieniądze przelewane za czynsz zaczęły wracać na konto nadawcy. Pani Jadwiga nie otrzymała również, mimo pisemnej prośby, wyjaśnienia, dlaczego tak się dzieje.

Po drugie, notorycznie nie mogła dostać się do własnego mieszkania. Zamek w drzwiach był uszkadzany lub wymieniany. W końcu administratorka nieruchomości – Anna Zandecka – nie przekazała lokatorce nowych kluczy.  Właściciele twierdzą, że syn Troszczyńskiej włamywał się do domu swojej matki. Trudno uznać próby dostania się do lokalu przez prawowitych najemców włamaniem. Tak czy inaczej 65-letnia, samotna, schorowana kobieta, została skutecznie pozbawiona dostępu do własnego domu.

Po trzecie, co najbardziej niezrozumiałe, w grudniu mieszkanie lokatorki, oczywiście podczas jej nieobecności, zostało całkowicie opróżnione: od kosmetyków, leków, dokumentów po wbudowaną szafę wnękową. Los wszystkich rzeczy pozostawał niewyjaśniony przez tydzień. Po tym czasie właściciele łaskawie zawiadomili Troszczyńską, że jej rzeczy, spisane komisyjnie i zabezpieczone, znajdują się w magazynie w Mogilnie, gdzie mieści się siedziba ich firmy.

Wersja właścicieli

Właściciele utrzymują w jednym z pism, że Jadwiga Troszczyńska sama opuściła mieszkanie, dlatego, dla jej dobra, przewieźli cały dobytek do Mogilna, żeby uniknąć ewentualnej kradzieży. Szkoda tylko, że nie zapytali samej zainteresowanej o jej zdanie na ten temat. Zgodnie z tokiem myślenia Borowiaków, lokator nie może opuszczać mieszkania, ponieważ właściciel ma prawo uznać je za opuszczone i w celu ochrony przed członkami rodziny, wywieźć cały dobytek do odległego magazynu.

Co więcej, właściciele obwiniają syna Troszczyńskiej i jego zachowaniem tłumaczą swoje postępowanie. Syn jest osobą chorą umysłowo, sprawiał problemy w kamienicy, nikt nie próbuje nawet temu zaprzeczać. Jednak w jego sprawie toczy się postępowanie, w którym bierze również udział lekarz psychiatra. Dokumenty, mówiące o chorobie mężczyzny, znajdują się aktualnie w magazynie w Mogilnie.

Gdzie szukać wsparcia?

Kogo Jadwiga Troszczyńska miała poprosić o pomoc? Kiedy zgłaszała sprawę na policję, usłyszała, że funkcjonariusze nie mogą jej pomóc, ponieważ już – według nich - nie mieszka pod wskazanym adresem. Dopiero kilkakrotne odwiedziny na komisariacie, między innymi z synem alub bratem, okazały się skuteczne. 18 stycznia lokatorka otrzymała pismo z komendy przy ul. Rycerskiej, która prowadzi sprawę, informując, że przeciwko właścicielom wszczęto dochodzenie, oskarżając ich o zmuszanie osoby do konkretnego działania (art. 191 par. 1 Kodeksu Karnego).

Pani Jadwiga w poczuciu bezradności udała się do mieszkania rodziców. Dla większości ludzi jej postępowanie wydaje się racjonalne. Lepiej, że znalazła schronienie u rodziny, niż miałaby nocować na podwórku, ponieważ postanowiono nie dawać jej nowych kluczy. Jednak problemy córki odbijają się na wszystkich członkach rodziny. Rodzicom trudno uwierzyć, że kogokolwiek może spotykać coś takiego. Sędziwy ojciec Jadwigi sposoby pozbywania się lokatorów, które stosują właściciele kamienic, porównał do metod stosowanych przez faszystów. Słowa te nie są przesadzone, biorąc pod uwagę fakt, że ich autor był więźniem obozów koncentracyjnych (przebywał w Oświęcimiu i Dachau).

Lokatorka zgłosiła się również po pomoc do Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, o którym dowiedziała się od lokatorów z ul. Stolarskiej. Wspólnie postaraliśmy się nagłośnić sprawę w mediach. Pani Jadwiga otrzymała również pomoc prawną, założyła sprawę w sądzie o naruszenia stanu posiadania.

Niestety na zmianę sytuacji przyjdzie jeszcze poczekać, wymiar sprawiedliwości działa bowiem powoli. Póki co, Jadwiga Troszczyńska nadal chodzi w rzeczach pożyczonych od matki, nocuje kątem w domu rodziców, pisze pisma, mimo, że teoretycznie jest pełnoprawnym najemcą mieszkania, znajdującego się ulicę dalej.