Polityka rowerowa w Poznaniu - debata

rozbrat.org
Drukuj
Debata o rowerach17 marca odbyło się spotkanie zorganizowane przez Gazetę Wyborczą dotyczące "Polityki rowerowej" w Poznaniu.

Jako panelistów, redakcja zaprosiła Ryszarda Rakowera z Sekcji Rowerzystów Miejskich, wiceprezydenta miasta Mirosława Kruszyńskiego, Andrzeja Billerta z Zarządu Dróg Miejskich, Marcina Hyłę wieloletniego działacza ruchu rowerowego, a od czerwca 2009 pracownika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, inż. Tadeusza Koptę specjalistę o standaryzacji budowy dróg rowerowych, dziś również pracownika GDDKiA.

Spotkanie zapowiadało się ciekawie, a zproszeni goście wydawali się kompetentnymi. Jednak, jak już wielokrotnie wyszło w takich panelach, kompetencje nic nie znaczą. Problemem jest moderacja takich spotkań i skupienie publiczności. Tak było i tym razem.

Debatujący podzielili się na dwie grupy. Tych, którzy opowiadali okrągłe, nieobligujące ich do niczego frazesy, i tych, co chcieli wziąć na siebie powagę problemu i porozmawiać o rozwiązaniach. Niestety ci, od których coś zależy w naszym mieście, należeli do tej pierwszej grupy.

W debacie można było usłyszeć trochę analiz i prognoz. Kruszyński odniósł się do 2,5% użytkowania ruchu przez rowerzystów, zahaczając w wypowiedzi o politykę transportowa miasta, prognozował, że perspektywa to 4%. Rakower odwołując się do Krakowa i Gdańska, wytknął prezydentowi brak wiary, ponieważ tam władze prognozują ten sam współczynnik na 10- 15%. Hyła odwołując się do doświadczenia Anglików, przypomniał, że na wyspach 20 lat temu, ruchu rowerowego nie było, dziś to 15-20%. Kopta dodał, że Poznań ma najlepsze w Polsce warunki do rozwoju tej formy komunikacji i najgorsze osiągnięcia.

Andrzej Billert z ZDM w odpowiedzi stwierdził, że nie powinniśmy narzekać, w Poznaniu nie jest tak źle. Budujemy drogi na obrzeżach miasta i mamy w tym duże sukcesy… Kopta zapytał czy w ZDM zna podręcznik jego autorstwa sprzed ponad 20 lat? Podręcznik ten jest w Polsce podstawą wiedzy o kształtowaniu ruchu rowerowego. Jego podstawowy zapis głosi, żeby w centrum miasta uspokoić ruch i by drogi rowerowe były budowane od centrum na obrzeża. W Poznaniu jest na odwrót. Hyła odniósł się do Berlina. Na 5,5 tys. km dróg około 1000 km to drogi rowerowe, ale to nie jest tak ważne, bo w tym 4 tys. km to drogi o uspokojonym ruchu. W takim mieście człowiek jadący na rowerze czuje się bezpiecznie nawet bez dróg rowerowych. U nas rzadko gdzie można zobaczyć ograniczenie do 30 km/h.

Było też o standardach budowanych dróg rowerowych. Hyła mówił o tym, że takie standardy powinny obowiązywać. Kruszyński stwierdził, iż w Poznaniu właśnie wdrażamy standardy. W których jednak zapisane jest, konieczność robienia dróg rowerowych z kostki brukowej, np. ze względów estetycznych. Podstawa europejskich standardów budowy dróg neguje budowę dróg z kostki, niewygodną do podróżowania rowerem. Ta oczywistość jednak była zawsze kwestionowana przez ZDM.  Ba! ZDM kwestionował również przez lata potrzebę wprowadzenia jakichkolwiek standardów. Dziś jednak to ZDM jest autorem projektu standaryzacji, co ma stanowić mocny argument miasta, że coś się zmienia.

W debacie usłyszeć było można mnóstwo frazesów, podnoszono wiele pobocznych wątków, z których nic nie wynika. Jeden z nich ujął mnie szczególnie. Andrzej Billert postawił tezę, że nawet 300 km dróg nie zmieni mentalności poznaniaków, by przesiedli się na rower i by uwierzyli, że rowerem warto się poruszać w ramach komunikacji. Ciężko się z tym nie zgodzić skoro standard owych dróg jest taki, jaki jest, lokalizacja jeszcze gorsza. O innych pomysłach „zmian mentalności” Billert nie powiedział. Choć nie omieszkał opowiedzieć o mitycznych stojakach na rowery - inicjatywy Gazety Wyborczej i ZDM. Zapewne to piękny „gest”. Stojaki są rzeczą użyteczną, ale także świetną reklamą Gazety Wyborczej i ZDM. Spece od reklamy wyliczyli, że taka kampania reklamowa normalnie kosztowałaby, 2mln złotych. A tak jeden stojak kosztuje tylko 300 zł. Dziś ZDM jest dumny, że Gazeta Wyborcza napisała wreszcie coś o nim pozytywnego, zapewne czując społeczne rozgrzeszenie za to, że nie było silnych, aby stojaki stanęły w ciągu ostatnich 20 lat.

Całe prowadzenie debaty, miało jakby niemrawy charakter. Dało się odczuć, że Gazeta Wyborcza zaniepokojona problemem, generuje kolejna poważną debatę, jednak chwilę później „rozmywa” jej istotę. A podstawą jest konflikt miedzy tymi, którzy posiadają władzę i tymi, którzy doświadczają jej błędnych decyzji. Zamiast dociskać tę władzę o zmianę, Gazeta bawi się w pielęgnowanie relacji. Panu Bogu świeczka, diabłu ogarek. Na pewno władzy to na rękę, bo sfrustrowani obywatele, którzy przyszli na panel, bardziej wygłaszali oświadczenia niż debatowali zadając pytania. Niczym walenie głowa w mur, zadałem pytanie: jeżeli przez 20 lat budowane są w Poznaniu drogi rowerowe, a my jako obywatele angażujemy się w to, by wyglądały one jak najlepiej, biegamy na takie lub dziesiątki innych spotkań, konsultacji, a wygląda to tak, jak wygląda; czy możemy zatem wpłynąć na to by zablokować finansowanie tych infrastrukturalnych bubli, tak by prezydent podczas debaty, tak kpiąco się tu nie uśmiechał? Eksperci z GDDKiA odpowiedzieli – nie. Zatem drodzy państwo – tylko rewolucja.

(mps)

Tego samego autora

Brak pasujących artykułów