GW: Jak się żyje mieszkańcom Jeżyc?

Jakub Łukaszewski (GW)
Drukuj
jezyceJeżyckie mieszkania są przeludnione. Czynsze rosną, wiele osób ma problem z ich płaceniem. Dlatego mają poczucie, że grozi im eksmisja. Wynika to z badań przeprowadzonych przez młodych socjologów.

- Chodziło nam o weryfikację obiegowej opinii, że Poznań jest sytym i zadowolonym z siebie miastem - Jarosław Urbański, socjolog i działacz Federacji Anarchistycznej, tłumaczy, co było powodem badań przeprowadzonych na poznańskich Jeżycach.

- Wybraliśmy obszar starych Jeżyc, między ul. Roosevelta, Niestachowską, Bukowską i torami kolejowymi. W opracowywanie ankiet, pisanie raportów i spotkania z mieszkańcami zaangażowanych było 10 osób. Każda z nich trafiła do konkretnego, losowo wybranego mieszkania. Tak przepytaliśmy 217 osób. Niestety, ze względów finansowych próba nie była reprezentatywna. Ale konkretne problemy, z jakimi stykają się na co dzień mieszkańcy Jeżyc, wypłynęły - mówi Urbański. Co ma na myśli? - Rosnące czynsze, bezrobocie, zubożenie, zagrożenie eksmisją. Zawsze o tym mówiłem, rozmawiając z miejskimi urzędnikami. A oni odpowiadali, że z żadnych badań to nie wynika.

Ale badanie pokazało też rzeczy, które Urbańskiego zaskoczyły: - Aż 40 proc. badanych twierdzi, że zna osoby zagrożone eksmisjami. Nie znaczy to od razu, że ciąży nad nimi wyrok eksmisyjny. Ale, że np. znają rodziny, które mają problemy z płaceniem czynszu.

Trzy czwarte badanych uważa, że mieszkańcy Jeżyc mają problemy z regularnym płaceniem czynszu. U osób powyżej 40. roku życia odsetek ten wynosi blisko 87 proc. Co jeszcze wynika z badań? 55 proc. badanych deklaruje dochód niższy niż tysiąc złotych netto na osobę w rodzinie. Na jedno jeżyckie mieszkanie przypadają 3,2 osoby, gdy dla Poznania ten wskaźnik wynosi 2,4. "Na swoim" żyje co trzeci mieszkaniec Jeżyc. Reszta (39 proc.) wynajmuje mieszkanie od osoby trzeciej, 27 proc. zajmuje lokal spółdzielczy, bądź wynajmuje od zakładu pracy lub gminy. Bezrobocie wśród osób "raczej biednych", czyli tych z dochodem poniżej tysiąca złotych, wynosi 23 proc.

Mieszkańcy najczęściej mówili o czterech problemach: braku parkingów, brudzie na ulicach, wysokich kosztach opłat, zdewastowanych domach i klatkach schodowych. Co ciekawe - brak terenów zielonych i placów zabaw bardziej przeszkadza mężczyznom (34,1 proc.) niż kobietom (22,7 proc.). - Problem złej polityki mieszkaniowej jest na Jeżycach bardzo widoczny. Pustostany czekają na sprzedaż latami. Nikt ich nie kupuje. Czy nie lepiej je wynająć i blokując czynsz zachęcać, by robiono w nich remont? - zastanawia się Stanisław Gorzelańczyk, osiedlowy radny. I dodaje: - Sporo ludzi nie płaci czynszu. Ponoć nie mają pieniędzy. Miasto powinno zaoferować im jakieś zajęcie, choćby sprzątanie. Wtedy byłoby widać, kto jest biedny z lenistwa, a kto naprawdę potrzebuje pomocy.

Co na temat badań przeprowadzonych przez federację Anarchistyczną myśli socjolog, prof. Krzysztof Podemski? - Takie badania mają wartość niekoniecznie akademicką. Ale pokazują problem. I to z perspektywy usuniętej z naukowego dyskursu, bo z perspektywy osób wykluczonych. Nie są przeprowadzane na zlecenie władzy, jak robi się większość badań. Dlatego badanie to zwraca uwagę na problemy, których oficjalne badania nie pokazują albo nazywają mniej wyraziście. To ich duży plus. Poza tym badanie ma niewątpliwą wartość etyczną i obywatelską. W wolnym czasie i za darmo, oddolnie, przeprowadzili je młodzi ludzie, przyszli socjologowie. Z dala od miejskich i ministerialnych pieniędzy. Takie zjawisko na świecie nosi nazwę socjologii publicznej. A jaka jest wartość metodologiczna badań? W tym przypadku ma to znaczenie drugorzędne. Trzy procenty w jedną czy drugą stronę nie robią większej różnicy. Badanie z pewnością nie trzyma standardów badań Polskiej Akademii Nauk, ale jest porównywalne z wieloma badaniami przeprowadzanymi przez władze lokalne.

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań

Tego samego autora

Brak pasujących artykułów