„Żebracy z wyboru” najwięcej czasu spędzili pod Urzędem Miasta, gdzie rzucali się pod nogi interesantom, prosząc o datki. W ten sposób chcieli się wpisać w biznesową strategię: „Poznań – miasto know-how”. Szczególną hojnością odznaczył się pewien profesor Uniwersytetu A. Mickiewicza, ale i tak mitem okazało się to, iżby żebractwo było bardzo intratnym zajęciem. 10 żebraków w ciągu blisko godziny zdołało zebrać jedynie 18 zł i 80 gr, i to pomimo w pełni profesjonalnego podejścia. Każdy z żebrzących miał uwiązaną tabliczkę z podaniem powodu swojego położenia, aby uniknąć podejrzenia o bezpodstawne naciąganie ludzi, np.: „Spłacam kredyt”, „Straciłem zdrowie w Iraku”, „Ślepa z wyboru” itd. Kilku żebrzących wdarło się nawet do Urzędu, ale okazało się, że przychody uzyskiwane wewnątrz budynku są jeszcze mniejsze, co źle świadczy o wysokości poborów szeregowej kadry urzędniczej, albo o jej szczodrości. Skonfundowani strażnicy miejscy, przytłoczeni tym co zobaczyli, nie interweniowali.
Federacja Anarchistyczna sekcja Żebracza zastanawia się nad zorganizowaniem Żebraczej Masy Krytycznej. Czas i miejsce pozostaje tajemnicą, aby podstępny magistrat nie poinformował potencjalnych darczyńców i nie zniechęcił ich do jałmużny. Kolektyw żebraczy stwierdził, że aby uzyskać wyższe dochody, ewentualny target musi być zdecydowanie bardziej zamożny niż banda dzieciaków oglądających koziołki czy petentów i pracowników Urzędu Miasta.
W kampanii ogłoszonej przez władze miasta sugeruje się, że osoby proszące o jałmużnę czynią to wyłącznie z wyboru. Głównym jej hasłem jest: „Żebractwo to wybór, nie konieczność”. Między innymi na wielkofarmatowych plakatach władze apelują do Poznaniaków, aby ci nie dawali datków, co w konsekwencji miałoby doprowadzić do sytuacji, że nie byłoby też żebrzących. Kampania ta jest szczególnie kuriozalna w przypadku, kiedy w Polsce świadczenia socjalne są na bardzo niskim poziomie. Dziś z 1,7 mln. bezrobotnych tylko ok. 15% pobiera zasiłki w wysokości ok. 600 zł. miesięcznie. Do tego niskie renty i emerytury zmuszają wielu ludzi do imania się różnych zajęć, które miasto zakwalifikowało jako żebractwo (np. uliczni grajkowie, sprzedaż wiązanek kwiatów itp.).
W czasie happeningu przechodniom rozdawano ulotki ze stanowiskiem FA.