Ten, kto nigdy nie zapomina, że jedynym właściwym postępowaniem w stosunku do siebie i innych jest ciągła radykalizacja - nie może się ani pomylić, ani zagubić.
Raoul Vaneigem

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Więcej niż muzyka - wywiad z Apatią

rozbrat.org
apatia_2W sobotę na Rozbracie odbędzie się ostatni koncert zespołu Apatia, który postanowił zakończyć swoją działalność na scenie. Zarówno poszczególni muzycy, jak też cała grupa towarzyszyła od przeszło 20 lat ruchowi niezależnej, alternatywnej kultury i działaniom przeciwstawiającym się wszelkimu totalitaryzmowi oraz represjom ze strony państwowego aparatu przemocy. Sobotni koncert odbędzie się pod hasłem „Przeciwko państwu i represjom”. Poniżej przedstawiamy rozmowę z Tomkiem, członkiem zespołu Apatia

Apatia zaczynała jako HCP, czy pamiętasz skąd pomysł na tę nazwę? Przypadek czy świadome nawiązanie?

Gwoli wyjaśnienia – HCP  to zespół, który powstał przed Apatią i był w tym kontekście niezależny, choć prawdą jest, że po jego rozpadzie dwóch członków HCP postanowiło utworzyć coś nowego, w tym wypadku Apatię. Nazwa HCP z jednej strony oznaczać miała Hard Core Poznań, w sensie muzyki przez nas granej i załogi którą byliśmy. Z drugiej strony Cegielski był (i oczywiście jest) symbolem Poznania w różnych kontekstach, w tym Czerwca`56. Jeden z nas pracował także w Cegielskim – było tak, że jak HCP wracało z koncertu, to on z pociągu wysiadał na Dębcu i zasuwał na 6 rano do roboty.

Jaki wpływ na Wasze postrzeganie problemów w świecie miały liczne wizyty na Zachodzie, w tym w Berlinie? Na ile kontakty z tamtymi środowiskami były ważne? Czy pojawiała się tu refleksja o – nazwijmy to – jakiejś „wspólnocie światopoglądowej” z tymi wszystkimi, którzy grali na skłotach?

Oczywiście wizyty zarówno prywatne jak i „zespołowe” były dość ważnymi doświadczeniami, zaczynając od przymusu posiadania książeczki walutowej,  drobiazgowej kontroli i pytań o pistolet na granicy niemiecko-berlińskiej,  nachalnie domagających się łapówki celników czeskich, robiących drobiazgową kontrolę celników norweskich, po stykanie się z niezależnymi inicjatywami w całej Europie, braniu udziału w różnych akcjach poza granicami. To wszystko dawało do myślenia, „ubogim krewnym ze Wschodu”, to wszystko dawało też szersze spojrzenie na świat, dość krytyczne wobec otaczającej nas rzeczywistości.

Oczywiście, w tej „scenie”  istniało coś co można nazwać wspólnotą światopoglądową – pewien wspólny mianownik, wspólne cechy  - charakterystyczne dla tego środowiska, takie jak antytotalitaryzm, antyrasizm, wegetarianizm itp., itd., choć oczywiście  różnorodność poglądów była dość duża. Fakt faktem, raczej więcej między nami było wspólnego, niż rozbieżności. Spotykaliśmy się nie tylko na scenie, ale też na wielu demonstracjach i akcjach. Zresztą skłoty, czy też inne niezależne miejscówki, gromadziły wokół siebie pewne określone środowiska, czasami określone przez styl życia, a czasami określone politycznie. W wielu przypadkach jedno wynikało z drugiego. Tak zresztą jest do dzisiaj, choć patrząc na Polskę moje wrażenia są trochę inne.

Ponad 20 lat to szmat czasu. Mogliście przez ten czas obserwować zmiany na tzw. „scenie”. Jak pod tym kątem widzisz jej przemiany oraz obecną sytuację? Jak postrzegasz wpływ takiego typu muzyki jak Wasza, czy w ogóle muzyki, na ludzi 20 lat temu i teraz? Co się zmieniło?

Ta scena zmienia się , zmienia się na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze muzyka – to naturalne, że pojawia się „inne” granie,  wpływ innych stylów , to oczywisty kierunek, tym bardziej, że mimo łączenia ta muzyka zachowuje swój pierwotny charakter, drapieżny, bezkompromisowy, ostry.

Po drugie „scena” (rozumiana jako pewien pogląd na świat) – tu zmiany idą w tak przeciwstawnych kierunkach, że chyba dość ważną rzeczą jest zdefiniowanie tej sceny. A właściwie tendencji – coraz wyraźniej w moim odczuciu  widać podział tej dość jednoznacznej w poglądach formy, na wiele różnych form. To chyba też naturalne, nawet nie staram się oceniać tego procesu. Widzę  jednak, że ta część „ideologiczna” nie jest najmocniejsza częścią, staje się czasami wręcz czymś niewygodnym dla osób angażujących się w działania tylko artystyczne.

Istnieją (w ogólnym zarysie) zatem dwie tendencje, jedna to traktowanie muzyki jako  oczywistej części nowoczesnego świata, z całą podbudową marketingowo-handlową. Ta tendencja rzadko kiedy identyfikuje się politycznie czy też społecznie, bardziej chodzi tu o formę rozrywki niż przekazu, formę spędzania czasu niż działania.  Skierowana na promocję i wychodzenie na zewnątrz, przynależny do tej muzyki bunt traktuje się raczej jako środek do lepszej sprzedaży.

Druga tendencja to ta zbliżona do pierwotnych założeń sceny DIY – więcej treści, współuczestnictwo w wydarzeniach społecznych, politycznych, działania wychodzące poza muzykę, skupienie się na przekazie.

Z oczywistych powodów ta druga tendencja jest mi bliższa – taka była Apatia przez cały swój okres istnienia.  Taką postawę próbowaliśmy uwiarygodniać:  tym co robimy, w co się angażujemy i o czym śpiewamy - przez wszystkie te lata kiedy stanowiliśmy część  „sceny”.

Odnoszę wrażenie, że dla wielu ludzi Apatia była pewnego rodzaju inspiracją, pozostaje mi mieć nadzieję, że spełniała role zapalnika, dając pozytywny przykład robienia czegoś własnym sumptem, angażowania się i trwania przy swoich poglądach.

20 lat temu ta muzyka (nie mówię tylko o Apatii) przeżywała swój rozkwit, była „kopem” dla wielu, dawała dużo radości, a koncerty grało się dla kilkuset osób, cieszę się, gdy spotykam ludzi, którzy tkwią w tym od tamtego okresu,  wielu z nich nie zmieniło swoich przekonań, cieszę, się że byliśmy dla nich częścią ich życia.

Przez dwadzieścia lat pojawiły się nowe gatunki w muzyce np. rap czy hip-hop, nawrót do muzyki elektronicznej – jaki wpływ te nurty miały na Was, nie w sensie muzycznym, bo jesteście pod tym względem, wydaje mi się, dość jednorodni, ale światopoglądowym? Czy w tych nowych tendencjach można się doszukiwać innych niż Wasze treści, czy przeciwnie, styl inny ale przesłanie podobne? 

Póki co nowe gatunki wpływały na nas raczej muzycznie – choć prawdą jest, że tu jednak panował niepodzielnie klimat lat 80-tych, amerykańskiej sceny hc. W dodatku mogę powiedzieć, że hardcorepunk oferował taką różnorodność (tak jak muzycznie tak i postrzegania świata), że eksploracja innych form przebiegała pod kątem szukania czegoś miłego dla ucha. Choć  przyznam że dobrze było, gdy ta inność niosła podobne treści.

W związku z tym do dziś jest mi przyjemnie słuchać np. hip hopu Keny Arkana, czy też junglowo-dubowego Asian Dub Foundation, lub elektro w wykonaniu Jahcoozi – ważny jest przekaz, często mi bliski, podparty muzyką, która go niesie w różne środowiska.

Zresztą to dosyć ciekawa tendencja na świecie. Zaangażowanie w sprawy polityczne i społeczne bliskie naszej perspektywie zaczyna się pojawiać w  różnych stylach muzycznych, przy czym hip-hop jest tu najlepszym przykładem. Anarchizujących grup tworzących tę muzykę jest coraz więcej, dla kilka z nich robiłem koncert na Rozbracie, to tacy sami „załoganci” jak my, którzy po prostu sięgnęli po inne formy przekazu i ekspresji, wychodząc z pewnymi treściami do innych, nieogarnianych przez ruch, środowisk.

Tak naprawdę wierny zostaję przesłaniu „more than music”  - „więcej niż muzyka”, ona jest dodatkiem, estetycznym dopełnieniem całości, środkiem wyrazu , ekspresją, ważne jest to co się głosi. 

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian