Państwo jest najbardziej jaskrawym, najbardziej cynicznym i najbardziej pełnym zaprzeczeniem tego co ludzkie.
Michał Bakunin

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Wybór publicystyki Poznańskiej Koalicji Antywojennej z roku 2003

rozbrat.org

PYTANIA O IRAK - ROZMOWA Z NOAMEM CHOMSKY

Michael Albert: Czy Saddam Husajn jest aż takim złem w swoich działaniach wewnętrznych oraz międzynarodowych jak twierdzą mainstreamowe media?

Noam Chomsky: Tak, jest tak zły, jak o nim mówią, klasyfikuje się na równi z Suharto i innymi potworami naszych czasów. Nikt nie chciałby być w jego zasięgu. Lecz na szczęście jego zasięg nie jest zbyt daleki.

Jeśli chodzi o kwestie międzynarodowe, Saddam zaatakował Iran (z poparciem Zachodu), a kiedy wojna szła nienajlepiej, uciekł się do użycia broni chemicznej (również z poparciem Zachodu). Najechał na Kuwejt i szybko został wypędzony. Największą obawą Waszyngtonu zaraz po inwazji była możliwość, że Saddam szybko się wycofa, zostawiając u władzy "swoją marionetkę i cały świat arabski będzie zadowolony" (Colin Powell, ówczesny szef sztabu). Prezydent Bush był zaniepokojony, że Arabia Saudyjska mogłaby "zmięknąć w ostatniej chwili i uznać marionetkowy rząd w Kuwejcie," o ile USA nie zapobiegną wycofaniu się Iraku. W skrócie, obawa była taka, że Saddam powieliłby to, co Stany Zjednoczone zrobiły wtedy właśnie w Panamie (z wyjątkiem tego, że Ameryka Łacińska była jak najdalsza od zadowolenia). Od samego początku USA szukało sposobów, by uniknąć tego "koszmarnego scenariusza".

Największe dotychczas swoje zbrodnie Saddam popełnił we własnym kraju, włączając w to użycie broni chemicznej przeciw Kurdom i ogromną rzeź Kurdów w późnych latach 80-tych, barbarzyńskie tortury i wszelkie inne okropieństwa, jakie można sobie wyobrazić. Warto jednak zapytać, jak często namiętnym potępieniom i wyrazom oburzenia towarzyszą trzy małe słówka: "z naszą pomocą."

Zbrodnie te były od początku dobrze znane, ale nie stanowiły szczególnego zmartwienia dla Zachodu. Saddam otrzymywał pewne łagodne upomnienia; ostre potępienie przez Kongres było uważane za zbyt ekstremalne przez prominentnych komentatorów. Przez Reaganistów i Busha potwór ten był w dalszym ciągu w czasie swoich najgorszych okrucieństw i długo po nich - mile widziany jako sojusznik i cenny partner handlowy. Bush autoryzował gwarancje pożyczkowe i upoważniał do sprzedaży zaawansowanych technologii z oczywistym zastosowaniem dla broni masowej zagłady, aż do samego dnia inwazji na Kuwejt, czasem unieważniając wysiłki podejmowane przez Kongres, by zapobiec temu co robił. Kilka dni po inwazji Wielka Brytania wciąż autoryzowała eksport wyposażenia wojskowego i materiałów radioaktywnych. Kiedy korespondent ABC, a obecnie komentator dla ZNet, Carles Glass, odkrył urządzenia do produkcji broni biologicznej w Iraku, Pentagon natychmiast zaprzeczył jego rewelacjom i sprawa ucichła. Została wznowiona, gdy Saddam popełnił swoją pierwszą prawdziwą zbrodnię - nieposłuszeństwa wobec rozkazów USA (lub być może ich złej interpretacji), atakując Kuwejt. Zmienił się wtedy nagle z przyjaciela we wcielenie Huna Attyli. Te same urządzenia były teraz wykorzystywane, by zademonstrować jego wrodzoną złą naturę. Kiedy Bush zaanonsował nowe podarunki dla swego przyjaciela w grudniu 1989 (również podarunki dla amerykańskiego agrobiznesu i przemysłu), uważano to za zbyt mało znaczące, żeby w ogóle tę sprawę relacjonować, chociaż można było wtedy o tym przeczytać w Z Magazine, być może nigdzie indziej. W szacunku dla Saddama, Departament Stanu zabronił wszelkich kontaktów z iracką opozycją demokratyczną, utrzymując tę politykę nawet po wojnie w Zatoce, podczas gdy Waszyngton przyzwolił Saddamowi na zmiażdżenie szyickiego powstania, które mogłoby go obalić - w imię "stabilności", jak potakiwała prasa.
Co do tego, że Husajn jest poważnym przestępcą, nie ma wątpliwości. Nie zmienia tego fakt, że przed wojną w Zatoce i nawet po niej USA i Wielka Brytania uważały jego okrucieństwa za nieznaczące w świetle wyższej "racji stanu" - fakt łatwo zapominany.

Patrząc w przyszłość, czy Saddam Husajn jest tak niebezpieczny, jak mówią media?

- Światu byłoby lepiej bez niego, nie ma co do tego wątpliwości. Z pewnością Irakijczykom byłoby lepiej. Jednak nie może być ani trochę tak niebezpieczny, jak wtedy gdy popierały go Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, nawet dostarczając mu technologię podwójnego zastosowania, której mógł użyć do rozbudowy broni chemicznej i nuklearnej, co przypuszczalnie robił. 10 lat temu protokoły posiedzeń Senackiej Komisji Bankowej ujawniły, że administracja Busha przekazywała licencje na technologie podwójnego zastosowania i "materiały, które były następnie wykorzystywane przez iracki reżim w pracach nad bronią nuklearną i chemiczną." Późniejsze protokoły ujawniały więcej, istnieją też relacje prasowe i literatura naukowa na ten temat.

Wojna z 1991 roku była wyjątkowo niszcząca, a od tamtego czasu Irak został zdewastowany przez dekadę sankcji, które prawdopodobnie wzmocniły samego Saddama (poprzez osłabienie oporu wyczerpanego społeczeństwa), lecz z pewnością bardzo znacząco obniżyły jego możliwość prowadzenia wojny czy wspierania terroryzmu. Co więcej, od 91 roku jego reżim został ograniczony przez "strefy zakazu lotów", regularne naloty i bombardowania oraz ścisłą inwigilację. Niewykluczone, że wydarzenia 11 września osłabiły go jeszcze bardziej. Jeśli istnieją jakiekolwiek powiązania Saddama i al Kaidy, byłyby one teraz dużo trudniejsze do utrzymania z powodu gwałtownie zintensyfikowanej inwigilacji i kontroli. Zostawiając to na boku, takie powiązania nie są zbyt prawdopodobne. Pomimo olbrzymich wysiłków, by związać Saddama z atakami 11 września, niczego nie znaleziono, co nie jest zaskakujące. Saddam i bin Laden zawsze byli zaciekłymi wrogami i nie ma szczególnego powodu przypuszczać, że nastąpiły jakieś zmiany w tym względzie.
Racjonalny wniosek jest taki, że Saddam jest przypuszczalnie mniejszym niebezpieczeństwem teraz, niż przed 11 września, a z pewnością o wiele mniejszym, niż kiedy cieszył się dużym poparciem USA i Wielkiej Brytanii (oraz wielu innych). To stwarza kilka pytań. Jeśli Saddam jest takim zagrożeniem dla przetrwania cywilizacji dziś, że światowy ochroniarz musi uciekać się do wojny, dlaczego nie było to prawdą rok temu? I o wiele bardziej dramatyczne - dlaczego nie na początku lat 90-tych?

W jaki sposób powinniśmy podchodzić do problemu istnienia i użycia broni masowej zagłady w dzisiejszym świecie?

- Powinno się ją oczywiście wyeliminować. Traktat o nierozprzestrzenianiu zobowiązuje państwa posiadające broń nuklearną do podjęcia kroków w celu jej wyeliminowania. Traktaty dotyczące broni chemicznej i biologicznej mają takie same cele. Najważniejsza rezolucja Rady Bezpieczeństwa w sprawie Iraku (nr. 687 z 1991 roku) wzywa do eliminacji broni masowej zagłady i systemów dostaw ze Środkowego Wschodu oraz do działania w kierunku globalnego zakazu broni chemicznej. Słuszna rada.

Irak nie zbliża się nawet do czołówki jeśli chodzi o broń masowej zagłady. Moglibyśmy przypomnieć ostrzeżenie generała Lee Butlera, szefa Dowództwa Strategicznego we wczesnych latach 90, iż "jest skrajnie niebezpiecznym to, że w tym kotle animozji, który nazywamy Bliskim Wschodem, jeden naród uzbroił się ostentacyjnie stosami broni nuklearnej (...) co inspiruje inne nacje do tego samego." Mówi oczywiście o Izraelu. Izraelskie władze wojskowe twierdzą, iż posiadają siły powietrzne i opancerzone większe i bardziej zaawansowane od sił jakiegokolwiek europejskiego kraju NATO (Yitzhak ben Israel, Ha'aretz, 16 kwietnia 2002). Oświadczają również, że 12% ich bombowców i myśliwców stale stacjonuje w zachodniej Turcji, obok porównywalnych tureckich sił morskich, podwodnych i opancerzonych, na wypadek gdyby były po raz kolejny potrzebne do okiełznania ludności kurdyjskiej w Turcji. Wg izraelskich analityków, wspólne amerykańsko-izraelsko-tureckie ćwiczenia powietrzne są pomyślane jako groźba i ostrzeżenie dla Iranu. I oczywiście dla Iraku (Robert Olson, Middle East Policy, czerwiec 2002). Izrael bez wątpienia wykorzystuje olbrzymie amerykańskie bazy powietrzne we wschoniej Turcji, gdzie amerykańskie bombowce są prawdopodobnie uzbrojone w broń atomową. W tej chwili Izrael jest praktycznie przybrzeżną bazą militarną USA.

Reszta regionu jest tak samo uzbrojona po zęby. W tej sytuacji, nawet Ghandi, gdyby mógł, rozbudowywałby broń. Przypuszczalnie byłoby to kontynuowane, być może nawet przyspieszone, gdyby USA przejęło kontrolę nad Irakiem. Indie i Pakistan są amerykańskimi sojusznikami, ale idą w kierunku rozwoju broni masowej zagłady i nieraz były bliskie użycia broni atomowej. Podobnie jest z innymi sojusznikami i państwami uzależnionymi od USA.

Będzie to trwało dopóki nie będzie generalnej redukcji zbrojeń w regionie. Czy Saddam by się na to zgodził? Tego tak naprawdę nie wiemy. Na początku stycznia 1991 roku, Irak najwyraźniej zaoferował wycofanie się z Kuwejtu w kontekście regionalnych negocjacji w sprawie redukcji zbrojeń, którą to ofertę przedstawiciele Departamentu Stanu opisali jako poważną i możliwą do wynegocjowania. Jednak nic więcej o tym nie wiemy, ponieważ USA odrzuciły ją bez odpowiedzi, a prasa nie napisała o tym praktycznie nic. Przemilczanie faktów było ważną przysługą przyczyniającą się do rozpoczęcia przemocy państwowej. Czy negocjacje zaprowadziłyby gdzieś? Tylko fanatyczni ideolodzy mogą być pewni. Czy można wrócić do takich pomysłów? Ta sama odpowiedź. Jedyny sposób, aby się dowiedzieć, to spróbować.

Czy historia dotychczasowych inspekcji rozbrojeniowych nie pokazała, że inspektorów można wodzić za nos? Czy istnieje realistyczna metoda inspekcji i czy mogłaby ona zostać wdrożona uniwersalnie?

- Oczywiście, że mogą być wodzeni za nos. Jednakże, inspekcje były daleko skuteczniejsze w niszczeniu irackich zdolności militarnych niż bombardowania i wydają się być dużym sukcesem. Idąc krok dalej, kiedy ostatni raz miały miejsce międzynarodowe inspekcje izraelskiej broni nuklearnej i (prawdopodobnie) chemicznej? Lub amerykańskiej? Rygory inspekcyjne powinno się ustalić uniwersalnie, ale USA musiałoby na to przystać.

Inspekcje rozbrojeniowe wydają się być wysoce skuteczne, nawet jeśli niedoskonałe. Świadectwo Scotta Rittera na ten temat jest nie do odparcia i nie spotkałem się z żadnym poważnym jego podważeniem. (1) Ci, którzy chcą zmniejszyć zagrożenie bronią masowej zagłady, będą w takim razie próbować stworzyć warunki dla skutecznych inspekcji. Przez lata Stany Zjednoczone szukały każdego sposobu, by zablokować takie możliwości. Inspekcje były wykorzystane jako przykrywka dla szpiegowania Iraku, z jawną intencją obalenia reżimu i prawdopodobnie zamachu na przywódcę. Jest oczywiste, że praktyki te miały za zadanie podminować reżim kontrolny i obniżyć szansę akceptacji inspekcji przez Irak. Czy Izrael zgodziłby się na inspekcję swoich urządzeń militarnych przez szpiegów Hamasu? W 98 roku Clinton wycofał inspektorów przygotowując bombardowania, działanie to zostało później zrekonstruowane przez propagandę, jako wydalenie inspektorów przez Irak. A bombardowanie było następnym ciosem w możliwość wznowienia inspekcji. Od tamtego czasu, Waszyngton powtarzał, że nawet jeśli Irak zaakceptuje najdalej idące inspekcje dokonywane przez amerykańskich szpiegów, nie będzie to stanowić żadnej różnicy. W ostatniej wersji Cheney'a, "powrót inspektorów nie dawałby jakiejkolwiek pewności zastosowania się Saddama do rezolucji ONZ." To stwierdzenie równa się błaganiu Iraku, by nie przyjął inspektorów. Hipokryzja była wyjątkowo zadziwiająca, jak wskazywali komentatorzy po tym, jak administracja Busha podminowała konwencje o broni biologicznej i chemicznej odmawiając w ostatniej chwili podpisania protokołów wykonawczych.

Podsumowując, problemem broni masowej zagłady powinniśmy się zająć w taki sposób, by uczynić świat bezpieczniejszym. Najlepsze byłoby podejście globalne: traktaty z sensownymi zabezpieczeniami oraz uniwersalne inspekcje weryfikujące stosowanie się do nich. Następną rzeczą byłoby coś podobnego na poziomie regionalnym. Oba podejścia wymagałyby przystania na nie Stanów Zjednoczonych. Kolejne najlepsze podejście to przywrócić inspektorów do samego Iraku. Najgorszym sposobem byłyby próby zapobieżenia powrotu inspektorów. A to jest właśnie wciąż polityka USA, w celu przygotowania gruntu pod inwazję na Irak. (2) Atak ten zada kolejny cios strukturze międzynarodowego prawa i traktatów, pracochłonnie konstruowanych przez lata. Oprócz innych konsekwencji, jest prawdopodobne, że inwazja zachęci inne kraje do rozbudowy broni masowej zagłady, łącznie z nowym rządem irackim, a także obniży bariery przeciwko użyciu przemocy przez inne państwa dla osiągnięcia swoich celów, włączając w to Rosję, Indie i Chiny.

Jakie są pana zdaniem prawdziwe motywy możliwej wojny?

- Istnieją stare dobrze znane powody. Irak posiada drugie największe w świecie rezerwy ropy naftowej. Zawsze było prawdopodobne, że prędzej czy później USA będzie próbować przywrócić te ogromne bogactwo pod kontrolę Zachodu, co obecnie znaczy pod kontrolę USA. 11 września dał nowe możliwości podążania do tego celu pod nowym pretekstem "wojny z terroryzmem" - marny pretekst, ale prawdopodobnie wystarczający dla celów propagandowych. Planowana wojna równie dobrze będzie służyć pilnym celom wewnętrznym. Nie jest tajemnicą, że administracja Busha przeprowadza działania przeciwko ludności i przyszłym pokoleniom w interesie wąskich kręgów bogactwa i władzy, którym służy z lojalnością wykraczającą nawet ponad zwykłą normę. W tych okolicznościach, celowym jest odwrócenie uwagi od służby zdrowia, ubezpieczeń społecznych, deficytu, zniszczenia środowiska, rozbudowy nowych systemów broni, mogących dosłownie zagrozić przetrwaniu oraz długiej listy innych niewygodnych tematów. Tradycyjnym i rozsądnym do tego narzędziem jest zastraszenie ludności. "Cały cel praktycznej polityki," powiedział raz wielki amerykański satyryk H. L. Mencken, to "utrzymywać społeczeństwo w stanie alarmu (i przez to domagające się, by je poprowadzić ku bezpieczeństwu), poprzez straszenie go niekończącą się serią złych duchów, z czego wszystkie są urojone." Naprawdę przywoływane zmory rzadko są urojone, jednak zazwyczaj są rozdmuchane poza granice wszelkiego zdrowego rozsądku. Nie trzeba wielkich zdolności, by wywołać wizerunek Saddama Husseina jako największej siły zła, bliskiej zniszczenia świata. I ludzie cisnący się w strachu, podczas gdy nasze wspaniałe siły w cudowny sposób pokonują tego budzącego respekt wroga, być może nie będą zwracać uwagi na to co się im robi, może nawet dołączą do chóru dystyngowanych intelektualistów śpiewających peany na cześć Naszych Przywódców.
tłum. (jama)

Przyp. tłum.:
1) Scott Ritter, były główny inspektor rozbrojeniowy ONZ, złożył zeznanie w 1998 r. przed komisją senacką, wg którego w skutek dotychczasowych inspekcji Irak został pozbawiony do 1998 r. 90-95% zakazanej broni.
What, If Anything, Does Iraq Have to Hide? - Scott Ritter, Newsday 30.VII 2002.
2) Na temat manipulowania procesem obecnych inspekcji rozbrojeniowych przez administrację Busha, patrz:
"We are being set up for a war against Saddam" - Robert Fisk, The Independent 4.XII 2002.
"Iraq's Weapons Declaration. The US Schemes To Provoke War" - Milan Rai, ZNet 23.XII 2002.
Jest to fragment korespondencyjnego wywiadu przeprowadzonego 29.VIII 2002 przez Micheala Alberta dla serwisu internetowego ZNet (www.zmag.org). NOAM CHOMSKY jest znanym amerykańskim komentatorem politycznym, profesorem lingwistyki Massachusetts Institute of Technology, twórcą generatywnej gramatyki transformacyjnej, autorem ponad 30 książek m.in. dot. polityki zagranicznej USA czy roli propagandy w korporacyjnych mediach. W Polsce ukazały się "Rok 501. Podbój trwa" (PWN 1999 r.) oraz "Zysk ponad ludzi" (Wydawnictwo Dolnośląskie, 2000 r.) Tłumaczenie pochodzi ze strony Recyclingu Ideii

 



Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian