Migracyjne wahadło. Ruch zarobkowy polskich pracowników i pracownic

Jarosław Urbański
Drukuj
emigranciPrasa codzienna niedawno przekazała pierwsze wyniki spisu powszechnego dotyczące masowej emigracji Polaków. W Polsce mieszka o 1,1 mln osób mniej, niż podawano do tej pory. Zdaniem prof. Krystyny Iglickiej, badaczki mające w tej kwestii skłonności do statystycznej przesady, jest „to gigantyczne uchodźstwo”. Falę emigracji Polaków oceniła, jako „największy ubytek demograficzny po II wojnie światowej”. To z jednej strony prawda, a z drugiej na tle 150-letniej historii polskiej migracji zarobkowej, ostatnia fala uchodźctwa nie jest niczym – jak zobaczymy - szczególnym.

Narastająca asymetryczność, sprzeczności ekonomiczne i kryzys powodują, że globalna polityka państw centrum kapitalizmu, preferująca wahadłowy i w istocie nielegalny charakter migracji, polega dziś także na ewentualnym ułatwieniach migracji w układzie zachód-wschód i utrudnieniach, przybierających od kilkunastu lat coraz bardziej brutalny wyraz, w układzie północ-południe. W tym kontekście Polska i generalnie kraje Europy Środkowej i Wschodniej stają się nie tylko rezerwuarem względnie taniej, ale też bezpieczniejszej i poddającej się w obrębcie Unii Europejskiej lepszej kontroli, siły roboczej.

Państwa „starej” Unii Europejskie stosują określone kryteria migracyjnej selekcji. Brytyjczycy głuchną np. na żądających azylu emigrantów ze swoich byłych koloni, ale nastawili się na ułatwienia migracji pracowniczej pozwalającej na drenażu wysoko wykwalifikowanej siły roboczej, chcąc tym sposobem zyskać technologiczną przewagę w międzynarodowej rywalizacji nie tylko w odniesieniu do krajów peryferyjnych, ale także USA i tzw. „gospodarek wschodzących”. Dodatkowo nie ulega wątpliwości, Jak pisze sama Iglicka, „że Europa Zachodnia potrzebuje imigrantów. Wynika to przede wszystkim z sytuacji demograficznej, charakteryzującej się niskim przyrostem naturalnym i starzeniem się społeczeństwa, jak i z czynników strukturalnych makro”.[1]

Ze Wschodu na Zachód

Historia polskiej migracji zarobkowej dobrze pokazuje charakter uzależniania gospodarek peryferyjnych, czy półperyferyjnych od państw centrum kapitalizmu. Zjawisko to możemy dobrze rozpoznać analizując przykład Niemiec i Polski, oraz wzajemnych relacji obu tych krajów i przebiegu pomiędzy nimi migracji. Niemcy są tu o tyle ważne, że były (i są) od 150 lat jednym z głównych kierunków polskiej emigracji zarodkowej.

Rzesza niemiecka rozpoczęła gwałtowną kapitalistyczną przebudowę gospodarki i industrializację w drugiej połowie XIX wieku. W okresie od 1871 do 1913 roku z Niemiec, przeważnie do Stanów Zjednoczonych, wyjechało ok. 2,85 mln. osób, z czego zdecydowana większość w latach 1881-1895, czyli w okresie kiedy po początkowych sukcesach, gospodarka niemiecka przeżywała długotrwałą stagnację. Średniorocznie ten „ubytek” wynosił zatem ok. 66 tys. przy czym w szczytowym okresie wynosił średniorocznie ok. 170 tys.

W tym samym czasie na przełomie XIX i XX wieku imigracja w Niemczech wynosiła o wiele mniej – tj. ok. 200 tys. osób przybyłych głównie z Włoch, Czech, Słowenii. Zatem mielibyśmy do czynienia w ówczesnych Niemczech z ujemnym saldem migracji – jednak tylko jakby spojrzeć na nią z perspektywy oficjalnych państwowych statystyk. Ubytkowi bowiem emigrującej na stałe sile roboczej, zwłaszcza w okresie poprawy koniunktury, towarzyszyły zjawisko napływu robotników sezonowych (migracja wahadłowa), wynoszącemu rocznie na początku XX wieku od pół do nawet jednego miliona pracowników rocznie. Kilkakrotnie więcej niż wynosiła roczna niemiecka emigracja stała.

Sezonowymi robotnikami byli głównie Polacy z Królestwa Polskiego i Galicji.  Stanowili oni od 29,5 do 43,2 proc. wszystkich pracowników sezonowych w danym roku! [2] Dodatkowo w obrębie państwa niemieckiego miał miejsce exodus ludności zamieszkującej wschodnie rejony Rzeszy (Wielkopolskę, Pomorze Zachodnie, Prusy), która przemieszczała się na stałe (lub także tymczasowo) do centralnych i zachodnich jej regionów. Tylko z Wielkopolski w omawiany okresie przeprowadziło się grubo ponad pół miliona osób. Nazywano to „ucieczką ze wschodu” (Ostfluchf). [3] Sukces kapitalistycznej gospodarki niemieckiej, która w tamtym czasie zaczęła wyrastać na drugą co do wielkości (po Stanach Zjednoczonych) potęgę ekonomiczną i polityczną, pretendującą do roli światowego hegemona, polegał m.in. na zapewnieniu sobie względniej taniej siły roboczej ze wschodu, migrującej w takt cykli koniunktury kapitalistycznej gospodarki.

Dodatkowo, gdybyśmy porównali poziom emigracji z Niemiec i ziem polskich do innych krajów, okazałoby się, że skala emigracji Polaków (zwłaszcza w stosunku do wielkości populacji obu nacji) była zdecydowanie większa niż Niemców. Szacuje się, że do I wojny światowej (głównie po 1860 r.) wyjechało z kraju od 3,5 do 4,2 mln. Polaków (głównie do Niemiec, innych państw Europy Zachodniej i USA), czyli 2-3 razy więcej w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców, niż wynosiła emigracja niemiecka.

Postawmy tu hipotezę, że trudno jest mówić w przypadku państw centrum kapitalizmu, aby w początkowej fazie upowszechniania się gospodarki towarowo-pieniężnej w miejsce naturalnej, zmuszone one były redukować „nawis demograficzny”, który – jak twierdzą demografowie – w takich okolicznościach powstaje. [4] Ewentualny proces migracji był w tym przypadku przede wszystkim częścią, niezbędnego dla gospodarki kapitalistycznej, procesu segmentacji rynku pracy, a w konsekwencji jednym z etapów budowy szerszych asymetrycznych relacji ekonomicznych pomiędzy centrum a peryferiami.

Drugie, trzecie i czwarte dziesięciolecie XX wieku charakteryzowało się gwałtownymi wydarzeniem, które na wiele sposobów zmieniały demografię Starego Kontnemu i całego świata. Dwie wojny światowe, wielki kryzys ekonomiczny, wraz z towarzyszącymi im ludobójstwem, migracjami, czystkami etnicznymi, zmianami granic politycznych itd. doprowadziły do  ogromnych ruchów demograficznych na niespotykaną do tej pory skalę i o różnorodnym charakterze. Jednak po ustabilizowaniu się sytuacji w latach 50 XX wieku, relacje między Wschodem a Zachodem (między peryferiami i centrum) uległy odtworzeniu. „Okaleczone” demograficznie, gospodarczo i politycznie Niemcy, zdołały odbudować swoją ekonomiczną siłę, m.in. odtwarzając asymetryczne stosunki gospodarcze ze wschodnią i południowo-wschodnią Europą. Obszar ten (w tym Polska) staje się dla Niemiec ponownie rezerwuarem taniej siły roboczej. Ostatecznie w dużej mierze dzięki pracy gastarbeiterów, przybyły głównie początkowo z Włoch, a później z terenów byłej Jugosławii oraz Turcji, gospodarka niemiecka nie wypada z gry, utrzymując miejsce w czołówce krajów kapitalistycznego centrum. Dziś szacuje się, że w Niemczech żyje ok. 1,7-2 mln. Turków, 1 mln. przedstawicieli byłej Jugosławii, 0,5 mln. Włochów i 0,4 mln. Polaków, choć zaraz po drugiej wojnie Republika Federalna Niemiec (RFN) była krajem niemal jednorodny narodowościowo. [5] Dodatkowo  niemiecki rynek pracy zasilany jest rokrocznie rzeszami robotników sezonowych.

Kierunki migracji Polaków od lat 60 XX wieku kształtowały się podobnie jak dziesiątki lat wcześniej – w kierunku zachodnim i głównie do Niemiec. Pomimo okresami restrykcyjnej polityce emigracyjnej władz PRL-u w latach 1959-1989 z kraju wyjechało legalnie i nielegalnie ok. 1,75 mln. osób [6], w sporej części do Republiki Federalnej Niemiec. W tym czasie m.in. ma miejsce, na podstawie umowy między Warszawą a Bonn (ówczesną stolicą administracyjną RFN) możliwość wyjazdów osób urodzony w granicach państwa niemieckiego przed drugą wojną światową. Umowa ta zostaje faktycznie jednak wykorzystana jako pretekst do emigracji ekonomicznej (zarobkowej) osób mogących się wykazać pochodzeniem niemieckim, w tym także w rzeczywistości etnicznych Polaków. W latach 60 i 70 XX wieku wyjechało na tej podstawie ok. 230 tys. osób.[7]

W omawianym okresie ilość emigrantów znacząco wzrosła po sierpniu 1980 roku kiedy doszło do rozluźnienia polityki paszportowej w PRL-u. Ocenia się, że ze wspomnianych wyżej 1,75 mln. osób około 1,2 mln. opuściło Polskę właśnie w latach 80. Chociaż zwykło się tę falę emigracji traktować jako polityczną („emigracja solidarnościowa”) w zdecydowanej większości wypadków wyjazdy podyktowane były motywami ekonomicznymi. W grupie osób wyjeżdżających po sierpniu 1980 roku emigrantów politycznych (np. byłych internowanych po stanie wojennym) było ledwie kilkadziesiąt tysięcy.[8] Deklaracja politycznych przyczyn wyjazdu otwierała natomiast możliwość uzyskania prawa do stałego pobytu i związana była z lepszymi warunkami traktowania.

Upadek Muru Berlińskie zmienił wiele relacji pomiędzy Wschodem i Zachodem w obrębie Starego Kontynentu. Bezpośrednim skutkiem było dalsze rozluźnienie polityki wizowej, co doprowadziło, że fala emigracji z Polskich na Zachód ponownie wzrosła, zwłaszcza, że neoliberalna polityka gospodarcza doprowadziła do masowego bezrobocia i pojawienia się jeszcze większego „nawisu demograficznego” w Polsce (wyż demograficzny z początku lat 80.).  Ostatecznie przyjmuje się, że w omawianym tu okresie wyjechało z Polski, ok. 2,3 mln. osób, z tego ok. 1,1 mln. po 1 maja 2004 roku czyli po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i zniesieniu wielu ograniczeń w ruchu granicznym.  Obecne dane spisu powszechnego potwierdzają szacunki niektórych demografów jak Izabeli Grabowskiej-Lusińskiej i Mareka Okólskiego.[9] Dodajmy, że szacunki Iglickiej był z reguły znacznie zawyżone i stawały się podstawą alarmistycznych doniesień prasowych.

W latach 90 i początku XXI wieku, głównym kierunkiem emigracji Polaków były cały czas Niemcy. W okresie tym wzrastała zwłaszcza do tego kraju fala emigracji sezonowej, głównie do prac w rolnictwie. Osiągała ona rocznie, tuż przed wstąpieniem do UE, nawet ponad 300 tys. osób rocznie.[10] Po 1 maja 2004 roku głównym kierunkiem wyjazdów zarobkowych stały się Wyspy Brytyjskie i Irlandia, chociaż Niemcy pozostały ważnym docelowym krajem emigracji zarobkowej dla Polaków.

Demograficzne i ekonomiczne znaczenie polskiej emigracji

Jak zatem widzimy z zestawienia w tabeli 1, zarobkowy ruch migracyjny Polaków w ostatnich latach przybrał wprawdzie na sile, ale nie jest on na przestrzeni ostatnich 150 lat czymś niezwykłym. Analizując dane z tabeli musimy pamiętać o kilku kwestiach. Po pierwsze, że wyliczenia wielkości emigracji nie są, i nie mogą być, jednorodne metodologicznie dla każdego z wyszczególnionych okresów, choćby dlatego, że dysponujemy danymi o różnej dokładności.  Po drugie, wielkość emigracji trzeba odnieść do wielkości populacji kraju, np. Polska w 1918 roku liczyła ok. 25 mln. mieszkańców, obecnie to ok. 37-38 mln. – w każdym z tych przypadków, emigracja kolejnych 100 tys. osób oznacza co innego. Wreszcie, po trzecie, zmienił się charakter migracji nie tylko jako efekt zmian polityczno-ustrojowych (akcesja do Unii Europejskiej), ale także w wyniku obniżenia kosztów transportu i skrócenia czasu przemieszczania się oraz zmian w obrębie globalnej gospodarki - przybrała ona charakter mniej stały, a bardziej wahadłowy.

Tabela 1. Zestawienie szacunkowych wielkości migracji zagranicznej Polaków w latach 1860-2009

                      Lata         Wielkość      Szacunkowo średniorocznie
1860-1914      3,5 mln.                      64 tys.
1919-1939      1,6 mln.                      80 tys.
1959-1989      1,8 mln.                      60 tys.
1990-2009      2,3 mln.                    115 tys.

Podobnie jak dla wielu innych peryferyjnych regionów świata praca zarobkowa polskich emigrantów stanowi istotne źródło utrzymania dla rodzin pozostających w kraju macierzystym. Tabela 2 przedstawia transfer zarobków zagranicznych Polaków od 2000 roku. Jak widzimy w ostatnich okresach on wzrósł zarówno z powody większej fali emigracji poakcesyjnej, ale także w wyniku zmian formalnych (możliwość legalnego zatrudniania). Na podstawie danych z roku 2007 szacuje się, że ok. 2/3 zarobków uzyskiwanych zagranicą trafia do Polski. NBP podaje, że na przykład w 2007 roku Polacy na Zachodzie zarobili łącznie ok. 17,5 mld. złotych z tego odesłali do kraju ok. 11,7 mld. zł.

Tabela 2. Transfer zarobków uzyskiwanych przez polskich pracowników emigracyjnych w latach 2000-2008. Dane za NBP


 rok        Wysokości transferu
2000               521 mln. euro
2001               559 mln. euro
2002               574 mln. euro
2003               627 mln. euro
2004               890 mln. euro
2005             1463 mln. euro
2006             2336 mln. euro
2007             3081 mln. euro
2008             3170 mln. euro

Co ciekawe tzw. polscy rezydenci (firmy) prowadzący bezpośrednie inwestycje zagraniczne (głównie w Europie) w 2008 roku otrzymali w formie dywidend ledwie 390 mln. euro, czyli ok. 12,3 proc. tego co zarobili i przesłali do Polski pracownicy. [11] Dodajmy iż dywidendy firm unijnych z tytułu bezpośrednich inwestycji w Polsce wyniosły w 2007 roku aż 5,5 mld. euro, a bilans transferów pieniężnych pomiędzy Zachodem a Polską  jest generalnie dla Polski niekorzystny (ujemny). Z tego wynika, ze jednym z „najciekawszych” polskich ofert eksportowych to tania siła robocza. Niemniej jednak w wyniku kryzysu, od I kwartału 2008 roku, transfery zarobków do Polski maleją ( na dziś spadły o ok. 25%).

Zakończenie

Z jednej strony gospodarka kapitalistyczna narzuca segmentację rynku pracy i wahadłową migrację. Z drugiej strony migracje i walki społeczne są ściśle ze sobą splecione. Stąd wydawałoby się schizofreniczna linia postępowania państw zachodnich polegająca z jednej strony na ułatwieniach migracyjnych, z drugiej na mnożeniu utrudnień i budowaniu barier. Tę postawę dobrze ilustrują słowa przywódców czołowych państw kapitalistycznych. Były premier Włoch, pomimo deklarowanej przez Unię Europejską liberalnej polityki migracyjnej, po wyborach w kwietniu 2008 roku stwierdził wprost: „Jedną z pierwszych rzeczy, którą mój rząd zrobi, będzie zamknięcie granic i budowa obozów, gdzie odizoluję od społeczeństwa tych przybyszów spoza Włoch, którzy nie mają pracy i wchodzą na drogę przestępstwa. Nielegalni emigranci są armią zła. Potrzebujemy więcej policji na ulicach. Funkcjonariusze muszą stać się armią dobra, która odizoluje porządnych obywateli od armii zła”. [12] Natomiast George W. Bush za czasów swojej prezydentury z rozbrajającą dla siebie szczerością stwierdził, iż Amerykanie, „jako naród, który wyrósł z imigracji” powinni mieć prawo imigracyjne, które działa w praktyce i powinni być z niego dumni. „Jednak dziś tak nie jest. Większość pracodawców woli korzystać z migrantów pracujących nielegalnie”. [13] I w istocie polityka wielu państw bierze pod uwagę to , czego biznes żąda.

Oficjalnie ONZ i Międzynarodowa Organizacja na rzecz Migracji (IOM) szacują, że na świecie obecnie żyje ok. 214 mln. migrantów, głównie zarobkowych, jedynie 16 mln. z nich to uchodźcy. W 2008 roku przepływy pieniężne w tytułu ich pracy wynosiły aż 444 mld. USD. Od 10 do 15 procent migrantów ma status nielegalny, [14] choć te akurat dane nie są precyzyjne - z powodu cyrkulacyjnego charakteru wielu migracji i okresowych prób różnego prawnego ich definiowania.

Niniejszy tekst to poprawiony skrót artykułu tego samego autora pt. „Strzelaj albo emigruj! O znaczeniu ruchu migracyjnego polskich pracowników”, który ukazał się w Przeglądzie Anarchistycznym nr 11/2010


Przypisy:
1. Krystyna Iglicka, „Kontrasty migracyjne Polski. Wymiar transatlantycki”, Warszawa 2008,, s. 63
2. Czesław Łuczak, Dzieje gospodarcze Niemiec 1971-1990”, tom 1, Poznań 2004, s. 15-16
3. Czesław Łuczak, „Dzieje gospodarcze Wielkopolski w okresie zaborów (1815-1918), Poznań 2001, s. 37-39
4. Izabela Grabowska-Lusińska, Marek Sokólski, „Migracja ostatnia?”, Warszawa 2009, s.15-16
5. Portal Spraw Zagranicznych, www.psz.pl, 14.02.2010 r.; Encyklopedia PWN, http://encyklopedia.pwn.pl, 14.02.2010 r.; http://pl.wikipedia.org, 14.02.2010 r.
6. Izabela Grabowska-Lusińska, Marek Sokólski, „Migracja ostatnia?”, Warszawa 2009, s. 11
7. Encyklopedia PWN, http://encyklopedia.pwn.pl, 14.02.2010 r.)
8. Dariusz Stoła, „Emigracja Solidarnościowa”, http://internowani.xg.pl, 15.02.2010 r.
9. Izabela Grabowska-Lusińska, Marek Okólski, „Emigracja ostatnia?”, Warszawa 2009, s. 74
10. Tamże, s. 46
11. Dane za NBP
12. Krystyna Iglicka, „Kontrasty migracyjne Polski. Wymiar transatlantycki”, Warszawa 2008, s. 34
13. tamże, s 37
14. Portal Spraw Zagranicznych, www.psz.pl, 14.02.2010 r.