Hierarchiczna armia jest w stanie wygrać wojnę, nigdy rewolucję; niezdyscyplinowana horda nie wygrywa ani jednej, ani drugiej. Chodzi więc o to, żeby organizować, nie hierarchizując; innymi słowy, czuwać, żeby prowodyr nie przerodził się w przywódcę.
Raoul Vaneigem

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Policja i samorozgrzeszające się państwo

Marek Piekarski
eksmisja_blokadaNa ulice Poznania wychodzimy ponad 25 lat, by mówić o podstawowych problemach, jakie dręczą nas, jak i społeczeństwo. Traktujemy to jako swoje prawo. Prawo, które po 89 roku ponoć przestało stać na przeszkodzie w realizacji wolnego społeczeństwa. W mentalności milicji / policji zmieniło się jednak niewiele.

W dzisiejszej Polsce policja najpierw wykonuje działania, a później zastanawia się jak to zinterpretować. Prokuratura robi pod to podkładkę przyjmując pokrętną logikę policji, a sąd by nie narażać państwa na koszta, a siebie (jako części władzy) na śmieszność, staje na głowie by wyprowadzić sytuację na prostą. Klasyczna dobra mina do złej gry. Ofiarami zazwyczaj są jednak obywatele, bo jak to wiele razy usłyszeliśmy – „Sad daje wiarę policji, gdyż ona nie ma powodów by wykorzystywać władzę przeciw obywatelowi. Policja jest z założenia bezstronna!”  Tak naprawdę sąd tą formułą chroni jej tyłek i niekompetencję. Jest naprawdę sztuką wydać wyrok, który uniewinni oskarżonych przez policję, jednocześnie nie pociągnie za sobą negatywnych konsekwencji dla jej funkcjonariuszy.

Podobnie było w przypadku zatrzymania 37 anarchistów podczas protestu na targach w marcu 2010 r. Po prostu bez ostrzeżenia zostaliśmy zaatakowani przez policję. Wbrew jakimkolwiek zasadom i procedurom. Rzecznik policji miejskiej pan Borowiak w odpowiedzi na artykuł w Gazecie Wyborczej, pisze następnie, że sąd, choć uniewinnił oskarżonych, rozgrzeszył interwencje policji na targach. Logika godna urzędnika. Sąd sądem, a racja musi być po naszej stronie - bo nas będą mogli pociągnąć do odpowiedzialności.

Kiedy zatrzymali nas na targach i przewieźli na komisariat, kazano nam stać kilka godzin pod ścianami. Stałem koło pokoju komendanta. W krótkim czasie na komisariat zjeżdżali najwyżsi rangą policyjni notable wraz z panem Borowiakiem. Zastanawiające, co robili, kiedy na korytarzu stało kilkadziesiąt osób. To oczywiste zastanawiali się, co narobili i jak to teraz wyjaśnić.

Musiałem zaczepić jednego z notabli o trzech gwiazdkach na pagonie i zagrozić konsekwencjami prawnymi i masowym wyjściem z komisariatu, by wreszcie zaczęto wykonywać jakiekolwiek działania w związku z zatrzymaniem. Sporządzanie protokołów ruszyło, a smutni panowie policjanci w międzyczasie mieli możliwość ustalić "awaryjne” formy interpretacji tego, co zaszło.

POCZUJ-SIELE-PIENIEDZYNie dziwne jednak, że to trwało. Kiedy nas uwięziono, trzy razy słyszałem różne interpretacje, dlaczego jesteśmy zatrzymani:
- naruszenie miru domowego,
- nielegalne zgromadzenie,
- a na sam koniec „tylko” nielegalne zbiegowisko.

Od lat to samo! Te same metody - te same efekty. Powiedzmy 10 lat wcześniej. Wybucha wojna w Afganistanie. Organizujemy pikietę pod konsulatem. Wolny kraj, mamy prawo wypowiedzieć swoje poglądy. Stoimy naprzeciw konsulatu USA. Transparent, hasła, rozdajemy ulotki. Przyjeżdża policja, raz ciach pakuje nas do suk. Przy okazji szturcha i ubliża. Po kilku miesiącach 11 osób siedzi na lawie oskarżonych - nielegalne zgromadzenie. Wynajmujemy adwokata, ponieważ inne podobne sprawy zawsze kończą się grzywnami. Po roku sąd uznaje naszą niewinność. Uffffffff. Udowodniliśmy, że nie jesteśmy przysłowiowym wielbłądem.
Ale płacimy za to żywą gotówka (adwokat) i naszym czasem.

Odnosi się wrażenie, że w takich jak te dwie i kilku podobnych sprawach jakie miały miejsce w Poznaniu, chodzi po prostu o represje: o ciąganie ludzi po komisariatach, czasami poniżanie, straszenie, a bywa że i użyta zostaje przemoc; o przesłuchiwania; o przetrzymywania przez dobę lub dwie; o karanie wyrokami nakazowymi (a rusz któryś/któraś nie zdąży w terminie się odwołać); o wypytywanie w miejscu zamieszkania i pracy (wywiad środowiskowy); wreszcie o postawienie przed sądem, ciągnięcie spraw latami, ciągle grążąc, że zostaniesz skazany na grzywnę, roboty lub więzienie. Wreszcie okazuje się, że to blef. Jesteś niewinny / niewinna, a policja naruszyła prawo i swoje własne procedury.

A koszty? Nieważne, rząd na policję nie szczędzi.

I co dalej? Państwo nielegalnie rozbiło obywatelski protest, a później to samo państwo powiedziało, że zaszła pomyłka i jesteśmy niewinni. Co to za kraj gdzie władza sama definiuje zarzuty nadużywając przemocy, a później sama sobie grozi palcem –nie ładnie! Co nam z tego?

Od 10 lat wygrywamy jedną za drugą sprawy. Problemem jest to, że to my jesteśmy oskarżani. Wygrywamy te sprawy z pozycji atakowanych. Kiedy prokuratura zacznie wyciągać konsekwencji w stosunku do tych, co narażają nas obywateli na koszta? Kiedy wyjdziemy z urzędniczego widzimisie i kolesiostwa?

Człowiek w tym kraju nie ma prawa się organizować poza ścisłym nadzorem władzy. Społeczeństwo traktuje się jak bydło podlegające nagonce  i upilnowaniu. Służyć ma do tego prawo i pałka, a od jakiś 15 lat również PR. W gabinecie u komendanta ustali się przecież jak było, jak jest, i jak będzie. Nie ukrywam, że pretensje powinniśmy mieć nie tylko do policji, ale również do sędziów jak i prasy. Trzeba było 20 lat by zorientowali się, jak funkcjonuje mechanizm policyjnej władzy.

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian