Jedynie ustrój anarchistyczny uczyni z człowieka istotę uczciwą i świadomą, gdyż jedynie on może dać mu wolność, raz na zawsze przeistoczywszy stado niewolników w wolne społeczeństwo.
Louise Michel

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

rozbrat.org Zgodnie z tradycją, jeżeli rząd chce więcej zedrzeć ze społeczeństwa to musi wzmocnić resorty siłowe, by móc to społeczeństwo w razie czego pacyfikować. Dlatego też w tegorocznym budżecie rządzący postanowili hojnie obdarzyć polską policję.

W 2010 r. według planowanych wydatków budżetowych, policja ma otrzymać 7 mld 485 mln zł jest to wzrost do ubiegłorocznych wydatków o 7,8% (dokładnie o 544 mln zł). Na płacę dla naszych stróżów prawa, chroniących własność niewielu przed barbarzyńcami, przewidziano 6 mld 344 mln zł (o 7,9% więcej). Suma ta pozwoli zwiększyć o 2 tysiące ilość funkcjonariuszy prewencji na naszych ulicach, oraz  opłacić dotychczasowych. Na wydatki rzeczowe czyli min. paliwo, papier do drukarek oraz toaletowy przeznaczono 829 mln zł (o 10,5% więcej). Nie są to jedyne środki jakie posłużą do budowy państwa policyjnego. 40 mln zł otrzyma policja w ramach dofinansowania lub współfinansowania z programów unijnych. Z poprzednich lat zostały przesunięte środki z tzw. programu modernizacji, w praktyce w 2010 r. trafi do policji dodatkowe 352 mln zł, a w następnym 69 mln zł. Modernizacja to nowe umundurowanie (bardziej sportowe od dotychczasowego), przemalowanie radiowozów na srebrzyste barwy oraz zakup nowych środków transportu. Do tego należy dodać lepsze wyposażenie oddziałów prewencji, by sprawniej pacyfikować gorące nastroje społeczne. W latach 2008-2009 policja zakupiła 4200 radiowozów za 264 mln zł, 1700 furgonów i małych więźniarek za 184,5 mln. zł, 30 tys. policjantów otrzymało nowe mundury, zakupiono 22 tys. nowych pistoletów Walter P.99. Do grudnia Ministerstwo Finansów wypłaciło 205 mln zł za zaległe świadczenia dla policjantów, którzy ochoczo manifestowali swe niezadowolenie na ulicach naszych miast. Takich świadczeń jak policja, nie ma żadna grupa zawodowa w naszym kraju, są to min. dodatki mieszkaniowe, dodatki do dojazdów, raz w roku na remont mieszkania itp. Ministerstwo znalazło dodatkowe pieniądze po płaczu prawicowych polityków, że oszczędza się na bezpieczeństwie obywateli, chwaląc się, że środki pochodzą z oszczędności ministerstw oraz wojewodów. Polecamy ten fakt uwadze bezrobotnym, emerytom i rencistom.

rozbrat.org Interwencja Policji

Piotr Rachwalski i Agata Ferenc mieszkali razem z grupą przyjaciół w opuszczonym skłocie (squat) we Wrocławiu. Wydarzenia będące przedmiotem skargi do Strasburga miały miejsce w nocy 14 czerwca 1997 r. O godzinie 3 nad ranem zostali obudzeni przez funkcjonariuszy Policji, którzy zapytali się, czy osoby przebywające w domu znają właściciela niezamkniętego samochodu stojącego przed domem. Policjanci dążyli do tego, żeby odholować samochód do pobliskiego parkingu. Osoby, które prowadziły dyskusję z Policją, argumentowały, że nie jest zabronione, ażeby samochód stał niezamknięty na ulicy. Zostali oni wylegitymowani przez Policję (sprawdzili m.in. dowód rejestracyjny samochodu). Wymiana zdań między Policją a mieszkańcami skłotu stała się bardziej intensywna, wobec jednego z nich użyto kajdanek oraz uderzono go kilkakrotnie. P. Rachwalskiego uderzono kilkakrotnie pałką policyjną. Jeden z mieszkańców skłotu został zabrany do samochodu policyjnego, gdzie był bity. P. Rachwalski oraz A. Ferenc zostali poproszeni o to, żeby stanąć pod ścianą, policjanci zaś kierowali pod ich adresem określenia: „hołota, brudasy, pedały”. Policja przeszukała budynek, w którym mieszkali skarżący; zrobili to bez żadnego postanowienia prokuratora (nie wskazano celu ani podstawy prawnej tych czynności). Wszystkie te wydarzenia trwały jeszcze ponad pół godziny, po czym w momencie opuszczania przez Policjantów posesji, zaznaczyli, że część osób przebywających w skłocie, znajduje się tam nielegalnie, nie spełnili bowiem obowiązku meldunkowego. Dwa dni po tych wydarzeniach przeprowadzono oględziny lekarskie; ustalono, że na ciałach skarżących były liczne siniaki (jeden z nich wielkości 13 x 9 cm).

Jarosław Urbański zebractwo1.
Kiedy władze Poznania ruszyły z nową kampanią pod hasłem „Żebractwo to wybór, nie konieczność”, wydawało się, że nie trudno dostrzec wykluczającego charakteru tego przedsięwzięcia. Pomimo kamuflażu jaki w takim przypadku zwykle się stosuje. Przesłanie kampanii wiele osób z ruchu po prostu zbulwersowało. Poznańska Federacja Anarchistyczna wydała w tej sprawie oświadczenie, zarzucając władzom, że obsesyjne „przywiązanie do czystości”, każe im „posprzątać ulice już nie tylko z psich kup, ale także z ludzi-odchodów, nie wpisujących się w ekonomiczne rygory neoliberalizmu, oraz wystawiających na szwank drobnomieszczańskie poczucie estetyczne”. O co w tym przedsięwzięciu chodzi? – pytano w oświadczeniu. „Bynajmniej nie o pomoc, lecz usunięcie z widoku przy jednoczesnym zbiorowym napiętnowaniu wszystkich wyciągających rękę po ‘nie swoje pieniądze’: od romskiej dziewczynki, dla której żebranie stało się jedyną szansą jako takiego przeżycia, przez grającego na ulicy punka, po schorowanego człowieka, który nie może utrzymać się z renty w wysokości 487 zł. - wszyscy wygodnie wepchnięci do jednego worka z napisem ‘cuchnący żebracy z wyboru’”. Zorganizowano też dwie akcje, które miały za zadanie wywołać dyskusję.

rozbrat.org 21 czerwca w godzinach popołudniowych Polska Agencja Prasowa (PAP) opublikowała depeszę poświęconą demonstracjom przeciwko gentryfikacji w Berlinie (przedrukowaną zaraz na szeregu portali np. Ineria.pl, Gazeta.pl, można na jej przykładzie prześledzić w jaki sposób konstruowane są informacje mediów korporacyjnych, które z informowaniem mają niewiele wspólnego. Poniżej depesza PAP-u, wraz z komentarzem.

"Berlińska policja zatrzymała 102 osoby podczas próby zajęcia przez grupy lewaków i anarchistów terenu zamkniętego lotniska Tempelhof."

Według PAP-u, w demonstracjach nie mogły brać udziału osoby, które nie są zaangażowane politycznie, a udział w demonstracji motywowany był właśnie politycznym zaangażowaniem, a nie wagą problemu. "Zwykły" człowiek, który jest zaangażowany politycznie, należy do jakiejś z dwóch cywilizowanych partii o takim samym programie, a jeżeli już ktoś wychodzi na ulicę wiadomo, że to "lewak", a skoro "lewak" to wiadomo, że chodzi mu o rozróbę. Proste jak budowa cepa (i rozum "dziennikarza" z PAP-u - chciałoby się dopisać).

Jakub Grzegorczyk Neoliberalna globalizacja ma to do siebie, że prowadzi do unifikacji kultur, modeli stosunków pracy oraz polityki publicznej – wszędzie wprowadza mechanizmy kapitalizmu pozbawionego osłon społecznych. Rzecz jasna, różnice regionalne wcale przez to nie znikają, ale następuje upodobnienie na poziomie podstawowych procesów społecznych i politycznych, nawet w najbardziej różniących się krajach czy regionach. I tak np. w sferze stosunków pracy państwa tradycyjnie uchodzące za „socjalne” – takie jak Niemcy czy Francja – reformują swoje rynki pracy na modłę liberalną (co widać chociażby na podstawie projektu Hartz-IV w Niemczech czy prób wprowadzenia CPE we Francji w 2006 r.).

Analogiczny proces ma miejsce w przestrzeni miejskiej, gdzie wykształca się specyficzna forma osadnictwa miejskiego – metropolia. Co ciekawe, proces ten zachodzi nie tylko w centrum światowej gospodarki (kraje Europy Zachodniej i USA), lecz także na jej obszarach peryferyjnych, takich jak Europa Środkowo-Wschodnia. Po ponad 50 latach scentralizowanego planowania przestrzennego, utrzymywania państwowej czy też quasi-państwowej („spółdzielczej”) własności gruntów i budynków oraz ścisłego regulowania opłat za wynajem lokali i usługi komunalne w Polsce, Czechach, Węgrzech i innych krajach regionu w dziedzinie kształtowania przestrzeni miejskiej coraz większą rolę zaczynają odgrywać podmioty prywatne i ich potrzeby, postępuje prywatyzacja publicznego zasobu mieszkaniowego, a wysokość opłat za wynajem lokali i usługi komunalne zaczyna regulować jedynie rynek.

Jarosław Urbański

16 sierpnia 2007 polscy żołnierze w Afganistanie ostrzelali jedną z wiosek - Nangar Khel. Zginęło ośmiu cywilów, w tym kobiety i dzieci. Polacy przedstawili pierwotnie wersję wydarzeń, jakoby zostali zaatakowani przez partyzantów. "Tabilowie nie noszą mundurów, wtapiają się w cywilów. Wciągnęli naszych żołnierzy do wioski właśnie po to, by padli zabici. Teraz mogą mówić 'Przyjechali najeźdźcy i zabijają' "1 Tak pod koniec sierpnia ub.r. relacjonowali prasie przyczyny ostrzału wioski polscy generałowie, kiedy z kilkudniowym opóźnieniem sprawa wypłynęła na wierzch. Okazało się, że okoliczności wydarzeń wyglądały zupełnie inaczej. Cywile zostali zabici w wyniku celowego ostrzału, a polskich żołnierzy oskarżono o popełnienie zbrodni wojennych.

rozbrat.org

"(...) Duża część władzy efektywnego działania, która niegdyś znajdowała się w rękach nowoczesnego państwa, przenosi się dziś do - wymykającej się politycznej kontroli - globalnej (i pod wieloma względami eksterytorialnej) przestrzeni. Tymczasem polityka, a więc możliwość decydowania o kierunku i celach działania, nie potrafi operować skutecznie na poziomie planetarnym, gdyż - tak jak wcześniej - pozostaje lokalna. Nieobecność politycznej kontroli przemienia świeżo wyzwolone siły w źródło głębokiego i zasadniczo niemożliwego do oswojenia lęku, podczas gdy niedostatek polityki czyni istniejące jeszcze instytucje polityczne, ich inicjatywy i przedsięwzięcia, coraz mniej istotnymi z punktu widzenia życiowych problemów obywateli państw narodowych, przyciągając, coraz mniej ich uwagi. Te dwa powiązane ze sobą skutki owego rozwodu (władzy i polityki) zachęcają państwowe instytucje do przerzucenia, przenoszenia lub (by posłużyć się modnym ostatnio pojęciem politycznego żargonu) "subsydiowania" coraz większej liczby pełnionych przez państwo funkcji. Te porzucone przez państwo funkcje stają się szybko placem zabaw dla notorycznie kapryśnych i nieprzewidywalnych sił rynkowych i/lub pozostawia się je prywatnej inicjatywie i trosce jednostek. "(1)

rozbrat.org

Sprawa brutalnej interwencji policji przeciwko demonstrantom w Słupsku, nie jest precedensem jeśli chodzi o rodzaj represji stosowanych wobec aktywistów wolnościowych w Polsce. Wieczorem 28 kwietnia 2004, w przeddzień długo planowanej demonstracji przeciwko Europejskiemu Forum Gospodarczemu doszło do podobnej interwencji w jednym z domów w podwarszawskim Milanówku.

Około godziny 21:30 przed domem, w którym przebywało 11 osób wybierających się na demonstrację, w tym kilkoro Białorusinów, pojawiło się kilka dużych wozów policyjnych, karetka i straż pożarna. Osoby, które przebywały w środku nic nie widziały, co dzieje się na zewnątrz. Dopiero gdy jeden mężczyzna podszedł do okna zauważył, że tuż pod domem (około 15 metrów za ogrodzeniem) stoją funkcjonariusze policji. Gdy jedna osoba wyszła na zewnątrz, zaczęła się brutalna interwencja.

rozbrat.org Strajk celników, górników i pracowników służby zdrowia, protesty kierowców TIRów i manifestacje nauczycieli, wezwanie "Solidarności" do podjęcia protestów domagających się godnych wynagrodzeń dla wszystkich - niezadowolenie społeczne przybiera na sile. Niespełna kilka miesięcy po spektakularnym zwycięstwie liberałowie z PO, którzy szli do wyborów pod hasłami ratowania demokracji, zaczęli się zastanawiać jak poradzić sobie ze wzrostem niepokojów i roszczeniami wielu grup pracowniczych.

Czując mocne poparcie zarówno w wyborach, jak też w bieżących sondażach opinii publicznej, politycy PO nie wahają się rozpatrywać nawet najbardziej radykalnych rozwiązań, jak wyrzucenie związków zawodowych z zakładów pracy czy odebranie pracownikom czterech dni urlopu na żądanie. Czterech dni, które stały się bardzo groźną bronią w walce z pracodawcami, czego dowiedli celnicy paraliżując w styczniu wschodnią granicę kraju. Janusz Palikot, poseł PO i przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej "Przyjazne państwo" (o ironio!) uważa, że obecny rząd jest... "zbyt obywatelski i zbyt nowoczesny", jak na obecną opozycję, która ma według niego dążyć do konfrontacji. Czy z tych słów wynika, że rząd powinien się zbrutalizować? Czy rząd zamierza chwycić za środki przemocy przeciwko protestującym robotnikom?

Jarosław Urbański wojna16 sierpnia polscy żołnierze w Afganistanie ostrzelali jedną z wiosek. Zginęło ośmiu cywilów, w tym kobiety i dzieci. Polacy przedstawili pierwotnie wersję wydarzeń, jakoby zostali zaatakowani przez partyzantów. "Tabilowie nie noszą mundurów, wtapiają się w cywilów. Wciągnęli naszych żołnierzy do wioski właśnie po to, by padli zabici. Teraz mogą mówić 'Przyjechali najeźdźcy i zabijają' "1 Tak pod koniec sierpnia relacjonowali prasie przyczyny ostrzału wioski polscy generałowie, kiedy z kilkudniowym opóźnieniem sprawa wypłynęła na wierzch. Okazało się, że okoliczności wydarzeń wyglądały zupełnie inaczej. Cywile zostali zabici celowo, a polskich żołnierzy oskarżono o popełnienie zbrodni wojennych. Proces toczy się przed sądem wojskowym w Poznaniu.

Oczywiście to nie pierwszy raz kiedy w Afganistanie z rąk okupantów giną cywile. Jeden z najtragiczniejszych, ujawnionych przypadków, miał miejsce w 2003 roku. Żołnierze USA za oddział talibów wzięli strzelających w powietrze na wiwat weselników. W wyniku nalotu zginęło wówczas kilkadziesiąt osób. W marcu 2007 roku zaatakowani amerykańscy komandosi "wpadli w panikę i podczas ucieczki przed rzekomą zasadzką - jak relacjonowała prasa - przez kilka kilometrów taranowali cywilne samochody strzelając na oślep. Zginęło kilkunastu cywilów, a kilkudziesięciu zostało rannych."2 Cywilnych ofiar w Afganistanie przybywa. Rocznie szacuje się ich na około 1,5 do 2 tysięcy. Nieporównywalnie więcej jest ich w Iraku.3

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian