Służby celne zmuszają kobiety do rodzenia. Czy mają do tego prawo?

rozbrat.org
Drukuj

RU-486 on wavesW grudniu 2013 r. międzynarodowa organizacja Women on Web na jakiś czas przestała przesyłać do Polski tabletki umożliwiające dokonanie aborcji medycznej. Główną przyczyną było zatrzymywanie oraz niszczenie paczek przez polskie Służby Celne. Analizy prawne wykazały, że działania urzędników są niezgodne z polskim prawem. Mimo to, przesyłki nadal nie trafiają do części zamawiających je osób.

Oddziały, które najczęściej zatrzymują paczki, to poznański Posterunek Celny mieszczący się przy ul. Głogowskiej 14 oraz pomorski Posterunek Celny w Pruszczu Gdańskim przy ul. Handlowej 4. Dlatego aktualnie tabletki nie są wysyłane przede wszystkim do tych miast. Poniżej prezentujemy wywiad z Justyną i Anną – działaczkami współpracującego z Women on Web forum internetowego Kobiety w Sieci, poświęconego aborcji farmakologicznej.


Federacja Anarchistyczna sekcja Poznań: Z jakich konkretnie powodów Women on Web podjęły decyzję o wstrzymaniu przesyłek do Polski?

Kobiety w Sieci: Rok temu grupa przeciwników aborcji zaczęła inwigilować prowadzone przez nas forum Kobiety w Sieci. Ich głównym celem było doprowadzenie do tego, abyśmy same zamknęły forum. Początkowo ograniczali się do wykonywania głuchych telefonów na założone przez nas infolinie dla kobiet poszukujących informacji o aborcji farmakologicznej. Zdarzało się, że puszczali nam przez telefon nagrania z płaczem lub śmiechem niemowlęcia. Z czasem ich ataki przybrały na sile, np. zaczęli umieszczać na forum setki zdjęć z brutalnymi widokami porozrywanych płodów. Kiedy zablokowałyśmy im konta, zaczęli wysyłać prywatne wiadomości do kobiet, które chciały zamówić tabletki lub już na nie czekały. Niektóre wiadomości zawierały informacje o innych rozwiązaniach niż aborcja, możliwości adopcji, czy różnego rodzaju pomocy. W innych nazywano kobiety morderczyniami albo wyrodnymi matkami. Nie udało im się jednak nas zastraszyć. Istnieją konkretne przesłanki, aby sądzić, iż te osoby mają związek z zatrzymywaniem przesyłek w Urzędach Celnych. Jest to dalszy etap nierównej walki o prawo do aborcji na życzenie.

FA: To znaczy, że przez interwencje osób z zewnątrz przesyłki zaczęły być wstrzymywane przez Służby Celne? Jak to się odbywa?

KwS: Celnicy prowadzą działania dwojakiego rodzaju. Podejrzewamy, że w pierwszym rzędzie proceder zatrzymywania paczek zachodzi w sortowni lub wraz z pojawieniem się ich na terenie Polski. Zdarza się, że po sprawdzeniu zawartości celnicy odsyłają paczkę z lekami do nadawcy nie informując o tym odbiorcy. Gdyby nie możliwość śledzenia przesyłki poprzez jej numer nadania, kobieta czekająca na pakiet nawet nie miałaby szansy się dowiedzieć, że zaistniała sytuacja w ogóle miała miejsce. Odbiorca ani nadawca nie otrzymują informacji, na jakiej podstawie przesyłka nie została wpuszczona na teren Polski. W tym przypadku nie wiemy, kto za to odpowiada, czy faktycznie Urząd Celny czy Poczta Polska. Brak jakiejkolwiek informacji ze strony urzędników uniemożliwia dostateczne rozpoznanie problemu.


Kolejna interwencja pojawia się w momencie, gdy przesyłka została już wpuszczona na teren Polski i wysłana do Urzędu Celnego terytorialnie przypisanego do adresu dostawy. Śledząc przesyłkę poprzez Internet widać, że zostaje ona „zatrzymana w cle”, gdzie rozpoczyna się procedura jej clenia. Kobieta otrzymuje pismo z odpowiedniego UC z prośbą o podanie informacji, co jest zawartością przesyłki i jaka jest jej wartość. Zdarza się, że pomimo oświadczenia, iż przesyłka została nadana za darmo, urzędnik żąda potwierdzenia zapłaty (dowodu przelewu, potwierdzenia wpłaty). Często kobiety same zauważają zatrzymanie przesyłki i dzwonią do odpowiedniego UC z prośbą o uzasadnienie ich postępowania. Zazwyczaj pierwsza rozmowa jest miła i uprzejma. Po przesłaniu oświadczenia, że przesyłka jest wyłącznie na własny użytek oraz otrzymana za darmo słyszą, że urzędnik wie dobrze, co to są za leki i że nie wyda ich, a sprawę zgłasza na policję, powołując się na prawo farmaceutyczne, które rzekomo zabrania transportu leków drogą pocztową.

FA: Celnicy działają zgodnie z polskim prawem, czy też wykonywane przez nich czynności można uznać za niezgodne z nim represje motywowane pobudkami ideologicznymi?

KwS: Moim zdaniem jest to działalność represyjna. UC zgłasza przestępstwo na policję pod pretekstem wpuszczania do obrotu leków niedopuszczonych do sprzedaży. Zatrzymując przesyłkę powołuje się na naruszenie przepisów wynikających z art. 124 ustawy Prawo farmaceutyczne dodając, że wg art. 65 ust 1 ustawy Prawo farmaceutyczne, mówiących o tym, że obrót produktami leczniczymi może być prowadzony tylko na zasadach określonych w tej ustawie.

Podstawowy problem pojawia się już na samym początku, ponieważ kobieta zamawiając leki dla siebie nie wprowadza ich do obrotu, domniemanie zamiaru ich sprzedaży jest nadużyciem. Ustaleniem tego, czy faktycznie chce się handlować tymi kilkoma tabletkami nie leży w kompetencji celników. Poza tym Urzędy Celne zajęły się oceną tego, czy dany lek służy leczeniu czy zapobieganiu chorób. W postanowieniu wydanemu jednej z kobiet czytamy: „W myśl cytowanej ustawy produktem leczniczym jest substancja lub mieszanina substancji, przedstawiona jako posiadająca właściwości zapobiegania lub leczenia chorób występujących u ludzi lub zwierząt lub podawania w celu postawienia diagnozy lub w celu przywrócenia, poprawienia lub modyfikacji fizjologicznych funkcji organizmu poprzez działanie farmakologiczne, immunologiczne lub metaboliczne”. Czy Mifepriston1 lub Misoprotol2 są czymś innym? Oba leki stosuje się w Europie i Stanach Zjednoczonych w celach farmaceutycznych. Mifepriston może służyć m.in. jako lek zapobiegający depresji. Czy nie mogę otrzymywać go w takim właśnie celu? Kim jest celnik, aby orzekać, że właśnie ten lek nie zapobiega mojej chorobie psychicznej, np. po urodzeniu niechcianego dziecka? Czy celnik zasięgnął ekspertyzy niezależnego lekarza sądowego, żeby móc coś takiego stwierdzić?

W tym samym uzasadnieniu Urząd Celny pisze: „Zgodnie z art. 68 oraz art.70 i art. 71 ustawy obrót detaliczny produktami leczniczymi mogą prowadzić jedynie apteki i punkty apteczne, względnie palcówki obrotu pozaaptecznego”. Czy w takim razie leki sprowadzane w leczeniu chorób nieuleczalnych, w tym nowotworów, są też blokowane przez ww. urząd? Czy to dotyczy wszystkich medykamentów sprowadzanych do Polski?

Inny fragment postanowienia w trefny sposób interpretuje prawo na temat ilości leków na własne potrzeby, o którym mówi art. 68 ust 5.: „Art. 68 ust. 5 Prawa farmaceutycznego ma charakter wyjątkowy, ponieważ jest wyraźnym odstępstwem od zasady, że produkty wprowadzane do obrotu w Polsce winny uzyskać pozwolenie na dopuszczenie do obrotu. Przepis ten nie może być w żadnym razie 'furtką' dla nieograniczonego strumienia leków wprowadzanych za pośrednictwem Internetu. Oznacza to, że nie mogą być przedmiotem obrotu handlowego”. Czy to nie jest działanie represyjne? Na jakiej podstawie kobietom zamawiającym jedno najmniejsze opakowanie tabletek na własny użytek automatycznie przypisywany jest zamiar wprowadzenia go do obrotu handlowego? Jestem zdania, że to jest działanie celowe, mające zastraszyć osoby, które często nie znają się na prawie, ani celnym ani farmaceutycznym. Do tego sam powód, dla którego zamawiają dla siebie leki aborcyjne, wymusza na nich milczenie z obawy przed represjami czy wykluczeniem ze strony najbliższego środowiska. Właśnie z obawy przed upublicznieniem sprawy kobiety nie dochodzą swoich praw poprzez złożenie skargi na niezasadność decyzji Urzędu Celnego. Decyzje te są bezpodstawne, ponieważ dopóki kobieta sama zamawia dla siebie leki aborcyjne, ma prawo z nich skorzystać.

FA: Wspomniałyście, że o działaniach WoW została zawiadomiona policja i prokuratura, jakie były ich reakcje?

KwS: Urząd Celny, który wysyła do kobiety pismo z uzasadnieniem o zatrzymaniu przesyłki, jednoczenie zawiadamia prokuraturę lub policję o dokonaniu przestępstwa. Niektóre kobiety nachodzone są przez policję w miejscu zamieszkania, gdzie wręcza się im wezwanie na przesłuchanie w sprawie wprowadzania do obrotu leków niedopuszczonych do sprzedaży w Polsce. Policjanci są niestety niedouczeni i dopiero od kobiet dowiadują się, że Misoprostol jest dopuszczony w Polsce do obrotu w postaci leków Cytotek oraz Arthrotek. Nie wiedzą, że kontrowersje mogą dotyczyć jedynie Mifepristonu, jednej tabletki z paczki, a nie całego opakowania. Cała procedura jest dla kobiet upokarzająca i nieprzyjemna, wymaga też dużego opanowania. Polki nie wiedzą, że jeśli wykonały aborcję same na sobie, pod kątem prawnym nic im nie grozi. Warunek jest jednak taki, że nikt inny nie może się o tym dowiedzieć. Po przesłuchaniu policja umarza sprawę z braku dowodów, bo kobieta ma prawo posiadać te tabletki na swój własny użytek. Kobiety nie wiedzą też, że mogą całkowicie odmówić składania jakichkolwiek wyjaśnień, nie odpowiadać na żadne pytania zadawane przez policję oraz nie podpisywać zeznań.

FA: Co oznacza zamknięcie dostaw dla kobiet w Polsce?

KwS: Oznacza to po pierwsze wzrost cen Arthroteku i Cytoteku na „czarnym” rynku. Do tej pory górna cena za 12 tabletek Arthroteku była równa zestawowi leków M&M od Women on Web. Boimy się także, że wzrośnie ilość oszustów w sieci, na których zdesperowane kobiety natkną się szukając pomocy w sytuacji bez wyjścia. Wzrośnie też ilość nielegalnych i niebezpiecznych aborcji dokonywanych potajemnie w gabinetach czy też piwnicach oraz ich koszt. Jednoczenie zwiększy się turystyka aborcyjna do Niemiec, Anglii czy Słowacji. Kobiety od zawsze dokonywały aborcji i będą to robić, jeśli taka będzie ich wola. Te, których nie stać na wydanie 400 euro w klinice w Niemczech, będą wlewać sobie do macicy substancje szkodliwe dla ich organizmów lub stosować starodawne metody naszych prababć, ale ciążę usuną, czy to się komuś podoba, czy nie. Nie dziwmy się też, jak w śmietnikach będzie znajdowane coraz więcej niechcianych dzieci, wyrzucanych przez zdesperowane i przestraszone kobiety, które ich nie chciały.

Poza tym jak wiemy, Polki mimo prawa do aborcji w trzech znanych przypadkach, mają małe szanse na ich wyegzekwowanie. Znane są przypadki 14-letniej Agaty, czy Alicji Tysiąc. Obie mogły dokonać aborcji zgodnie z polskim prawem, jednak im to uniemożliwiono z powodów ideologicznych. Zestaw WoW mógł być dla nich wyjściem z trudnej sytuacji. To jednak zostało nam odebrane. Kolejny raz pozbawia się kobiety ich własnych praw, zmuszając je do rodzenia. I to wbrew regulacjom polskiego państwa.

FA: Na jakiej zasadzie działają WoW i tabletki przez nie rozsyłane?

KwS: Women on Web jest organizacją pomagającą w dostępie do leków wywołujących bezpieczną aborcję farmakologiczną w krajach, gdzie legalne wykonywanie zabiegów jest niemożliwe. Aborcja medyczna stanowi alternatywę dla zabiegów dokonywanych przez niewykwalifikowany personel w niehigienicznych warunkach, aborcji wykonywanych drutem, roztworami mydła czy Domestosa, poprzez uderzanie się w brzuch czy innego rodzaju okaleczanie własnego ciała. WoW chronią życie i zdrowie kobiet będących w sytuacji niechcianej ciąży. Opierają się na badaniach przeprowadzonych przez Światową Organizację Zdrowia. Kobiety wpłacając darowiznę na rzecz WoW mają możliwość darmowego uzyskania zestawu leków złożonego z Mifepristonu oraz Misoprostolu, umożliwiającego usunięcie ciąży do 9 tygodnia jej trwania. Dla kobiet z ciążą przekraczającą 9 tydzień zestaw ten jest niedostępny ze względu na zwiększające się zagrożenie zdrowia i życia w przypadku wykonywania aborcji w warunkach domowych. Miferpistone blokuje wydzielanie hormonu progesteronu, który warunkuje utrzymanie ciąży. Bez tego hormonu przerywa się więź między zarodkiem a ścianą macicy, występują skurcze. Misoprostol natomiast wzmacnia skurcze, pomagając wydalić produkty ciąży z macicy.

FA: Jakie jest wasze zdanie na temat obecnej sytuacji w Polsce? Chodzi mi o coraz bardziej restrykcyjne zachowania urzędników oraz próby zaostrzenia prawa dotyczącego aborcji?

KwS: Takie działania to kolejny atak na polskie kobiety, to ubezwłasnowolnianie ich, sprowadzanie do roli inkubatora czy kury domowej. Masz siedzieć i rodzić, czy to ci się podoba czy nie, przy jednoczesnym braku pomocy socjalnej dla kobiety z dzieckiem. To również dyskretne zaostrzanie ustawy aborcyjnej, którą szumnie nazywa się kompromisem. O jakim kompromisie my mówimy? Czy to kompromis, że mam prawo usunąć ciąże do 12 tygodnia, jeśli zagraża mojemu życiu, jednak walka o zgodę na legalny zabieg zajmuje miesiące? W rezultacie kobiety wolą wyjechać za granicę, żeby w godności zadbać o swoje zdrowie, dostać to, co często w ramach tej „kompromisowej” ustawy powinno się nam bezwzględnie należeć. O czym my w ogóle mówimy! Tu nie ma żadnego kompromisu, tu jest przymus, dostosuj się albo radź sobie jak potrafisz, nawet jeśli cię na to nie stać. Jak się wychylisz to oskarżają cię, że jesteś feministką, albo gorzej: feminazistką, morderczynią, albo niegodną matką, że nie kochasz swoich dzieci, że nie zasługujesz na nie.

FA: Co zrobić, żeby zmienić aktualne regulacje?
 
KwS: Przede wszystkich musimy pokazać, że mówienie o prawie do aborcji nie wiąże się z tym, że się ją wykonało, albo że chce się jej dokonać. Jeżeli obawiamy się wypowiedzieć publicznie swoje zdanie na niewygodne tematy, to znaczy że jesteśmy szykanowani. Sam feminizm ma obecnie w Polsce bardzo negatywne konotacje. Uważa się, że to samo zło. A ja znam tysiące Polek: matek, żon, babć, wspaniałych osób, które nazywają się feministkami i nie są złe. Są jedynie solidarne, walczą o prawa dla kobiet, które im się po prostu należą. To smutne, że kobieta upominająca się o swoje prawa, to samo zło. Przypomina to okres inkwizycji i polowania na czarownice.

Formalnie nie trzeba natomiast wiele zmieniać. Tzw. „kompromis” odebrał zapis ustawy z 1956 i 1996 r., która dopuszczała przerywanie ciąży, gdy kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej. Wtedy wymagane było złożenie oświadczenia przez ciężarną i odbycie konsultacji z innym lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej lub inną osobą uprawnioną, która nie miała przeprowadzać zabiegu. Jeżeli kobieta podtrzymywała swój zamiar po upływie 3 dni od konsultacji, wykonywano aborcję. Tak, kobiety polskie miały do tego prawo. Wystarczyłoby jedynie do tego wrócić. Skończyłby się jeden z koszmarów kobiet. Wiele organizacji międzynarodowych nawołuje do legalizacji aborcji z powodów ekonomicznych i społecznych. Światowa Organizacja Zdrowia zauważa, że polepszenie losu kobiet to min. kwestia zmian prawnych dotyczących aborcji. Raport Human Rights Watch z 2012 r. wskazuje, że Polska ma jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw aborcyjnych. Łamie ona zakaz okrutnego i nieludzkiego traktowania osób oraz narusza prawo do prywatności i życia rodzinnego. Potwierdził to m.in. Europejski Trybunał Praw Człowieka. To takie oczywiste prawdy, a jakże nam dalekie.


Informacja dla tych wszystkich, którzy w tej chwili mają problem z przesyłkami od Women on Web:

Pytacie nas: Moja przesyłka została zatrzymana na urzędzie Celnym, dostałam pismo z prośbą o wyjaśnienia. Co robić? Przesyłka została Wam przesłana za darmo, nic za nią nie zapłaciłyście. Jest dla was, na własny użytek. Od kogo? Zamawiana od Women on Web lub nie pamiętacie bo to było z internetu a dokładnych danych nie macie. Celnicy mogą przeciągać sprawę, działać na zwłokę wiec pamiętacie aby natychmiast zawiadomić o tej sprawie Women on Web ( Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. ). Ważna sprawa!!! od każdej wydanej przez Urząd Celny decyzji/pisma jest możliwość złożenia skargi, nie bójcie sie ich pisać. Może te nasze działania zaalarmują kogoś w Głównej Izbie Celnej że celnicy działają bezprawnie. Piszecie również: „W dniu wczorajszym miałam telefon. Zostałam „zaproszona” na przesłuchanie na komisariat policji jutro rano / zostałam przez UC poproszona o wyjaśnienie.


Co mówić? Wmawiać, że to na wrzody żołądka pomimo artykułów w gazetach?”

1. Można nic nie powiedzieć, odmówić jakichkolwiek zeznań, nic nie podpisać. Macie do tego prawo, dotyczy tych kobiet które nie kontaktowały sie z urzędem celnym, nie wysłały żadnego dokumentu do celników. art. 261 k.p.c.:§ 2. Świadek może odmówić odpowiedzi na zadane mu pytanie, jeżeli zeznanie mogłoby narazić jego lub jego bliskich

2. Mówić, że w przesyłkach znajdują się nie tabletki poronne, a leki stosowane np. w chorobie wrzodowej, itp. oraz leki rozkurczowe (co będzie półprawdą, bo w paczce tez jest Mifeproston który nie jest na wrzody czy stawy). Jeśli panowie wiecie, że w połączeniu ze sobą mogą wywołać skutki uboczne w postaci poronienia, to proszę być świadomym, że większość leków może spowodować w zależności od ilości również poronienie bądź trwałe uszkodzenie płodu. Nawet aspiryna w odpowiednio dużej ilości może doprowadzić do poronienia czy też do uszkodzenia płodu. Ale też jest zagrożeniem zdrowia i życia kobiety. Koniec kropka.

3. Jeśli jesteście bardziej waleczne, chcecie udowadniać swoją rację, bo macie do tego święte prawo, to można mówić, że były mi potrzebne na własny użytek, panowie wiedzą po co, a ja nie mam obowiązku się z tego tłumaczyć. Jeśli mam się tłumaczyć, proszę o nakaz i zarzuty. Mam prawo do posiadania 5 najmniejszych opakowań leku. Spotykamy się od tego momentu w obecności prawnika.

4. Inna wersja, jeśli w ogóle do Ciebie dotarły te leki, to spuściłaś je w toalecie, nie były Ci potrzebne, ponieważ sprawa się rozwiązała wcześniej, dostałaś okres. Czy coś tu jest nieprawdą? Najważniejsze to utrzymywać, że lekarstwa te były tylko i wyłącznie na Twój użytek. Nikt oprócz Ciebie nie brał udział w ich zamawianiu, nikt nie wiedział o tym że ci są potrzebne, nikt w tym nie pośredniczył. Bo przecież tak jest w rzeczywistości.

Panowie bądź panie policjantki będą Ci chcieli postawić zarzut wprowadzania do obrotu, a co to znaczy? Nic innego jak handel. A czym Ty handlujesz? Niczym. To jest śmieszne, ale niestety prawdziwe. Właśnie taki zarzut stawiają: handel (sic!). Dostałaś leki jako gift, na próbę. Masz prawo do posiadania do 5 najmniejszych opakowań tego medykamentu na własny użytek, bez zezwolenia, takie jest u nas prawo farmaceutyczne. Stosownie do postanowień art. 68 ust. 5 ustawy z dnia 6 września 2001 r. Prawo farmaceutyczne (Dz. U. Z 2008 r. nr 45, poz. 271 z późń. zm.) nie wymaga zgody Prezesa Urzędu Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych przywóz z zagranicy produktu leczniczego na własne potrzeby lecznicze w liczbie nie przekraczalnej pięciu najmniejszych opakowań. Termin „przywóz” rozumiany tu może być również jako: „dowóz”, „dostawę”, „transport” i jest jednakowoż traktowany. A zatem sprowadzenie, przekazanie przez kuriera bądź pocztę od organizacji medykamentów, również podlega pod termin „przywóz”. Jest wedle powyższego artykułu dozwolony. Dotyczy to równiez leków, które nie są w Polsce dopuszczone do sprzedaży (jak Mifeproston, Misoprostol występuje pod postacią Artrotheku oraz Cytoteku leków dopuszczonych do obrotu w myśl Ustawy Farmaceutycznej).


Pamiętajcie, że środki te były na twój wyłącznie użytek. NIkt nie współuczestniczył, jeśli powiecie że ktoś wiedział, to się go wkopuje, bo jest winny w pomaganiu w aborcji i może zostać ukarany do 2 lat więzienia. Za leki nie płaciłaś. Jeśli zapytają o te 90 euro, to była to darowizna dla organizacji kobiecej Women’s Wallet. Popierasz jej działalność. Panowie wiedzą o co chodzi, po ostatnich głośnych sprawach w gazetach i innych mediach związanych z prawem do aborcji. Też jesteś za prawem do aborcji dla każdej kobiety na żądanie do 12 tyg. ciąży ze względów społecznych, jak jest w innych krajach EU czy w USA. Za poglądy w tym kraju dzięki Bogu nie idzie się siedzieć. Jeszcze jedno, darowizną wspierasz inne kobiety w Ameryce Południowej i Afryce, i w innych krajach, w dostępie do aborcji, która ratuje życie i zdrowie człowieka. To też Ci wolno. Niestety, Polska w tym względzie jest na poziomie tych krajów.
W razie pytań, piszcie, nie bójcie się, nie dajcie się zastraszyć. Pamiętajcie, nic Wam nie grozi, a ich zarzuty są bezpodstawne. To nagonka na kobiety. Możecie się również w tej sprawie zwrócić bezpośrednio o pomoc w argumentacji do organizacji Women on Web: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. . One również odpowiadają na tego typu maile od dziewczyn ze względu na wezwania do UC bądź na policję i mają przygotowany szablon odpowiedzi na ich pytania. Pewnie w nim przeczytacie też to, co tu Wam przekazujemy. Tylko niestety trudno wam w to uwierzyć. Ale jest to prawdą. Nasze nr telefonów od poniedziałku do piątku od godziny 10 – 20 pod nr tel. 725 892 134 (Plus) nr tel. 503 937 745 (Orange) nr tel. 730 861 724 (Play).

Powyższa informacja pochodzi ze strony: http://codziennikfeministyczny.pl/problem-przesylkami-od-women-web/


Załącznik: opinia prawna dotycząca działania Urzędów Celnych