Stadionowy populizm

Damian Kaczmarek
Drukuj
ryzyznskiOd 1989 roku słowo „populizm” odmieniane przez wszystkie przypadki było podstawowym orężem przeciwko wszystkim, którzy sprzeciwiali się kierunkowi zmian gospodarczych zafundowanych nam przez elity. Populista według „liberałów” to człowiek, który nie rozumie podstawowych praw ekonomii, które niczym prawa fizyki są zawsze niezmienne. Określenie to w tak mocnym stopniu weszło do potocznego języka i ograniczyło pole debaty politycznej, że dziś zaczynają mieć z nim problem nawet dziennikarze Gazety Wyborczej, która przez kilkanaście lat straszyła nim z łam redaktorskich komentarzy.

26 września władze miasta podpisały umowę z operatorem poznańskiego stadionu przy ul. Bługarskiej, aby tego dokonać najpierw trzeba było zawrzeć ugodę z projektantem Wojciechem Ryżyńskim, który otrzymał 2,3 mln złotych z miejskiej kasy za przekazanie praw autorskich do projektu. To już kolejne dodatkowe miliony, które wyłożone zostały na budowę stadionu – którego kosztów nikt już chyba nawet nie liczy.

Komentując tę skandaliczną niefrasobliwość władz miejskich redaktor Żytnicki nieśmiało wylicza co można byłoby z takich pieniędzy sfinansować „To tyle, ile miasto zapisało w tym roku na utrzymanie schroniska dla zwierząt, Galerii Miejskiej Arsenał czy rewitalizację Starej Gazowni. To dziesięciokrotnie więcej niż wynosi tegoroczna dotacja dla ochotniczych straży pożarnych w Poznaniu. To niewiele więcej niż pieniądze przeznaczone na pomoc materialną dla poznańskich uczniów i niewiele mniej niż na dodatki dla rodzin wielodzietnych.”

Redaktor zdaje sobie jednak sprawę, że takim wyliczeniem popełnia faux pass i natychmiast dodaje: „Ktoś powie, że wyliczanie tych przykładów to populizm. Ale faktem jest, że ponad 2 mln zł, które można by wydać na pomoc społeczną lub kulturę, projektant stadionu dostanie w prezencie.”

Faktycznie, nikt takich zestawień w mediach głównego nurtu nigdy nie robi, za to bardzo często możemy usłyszeć inne. Na każdym kroku dowiemy się ile kosztują nas zasiłki dla bezrobotnych, ile „tracimy” na dopłatach do żłobków i przedszkoli oraz w końcu ile to miejskich dróg można by wyremontować za pieniądze z długów lokatorów komunalnych kamienic. Takie wyliczenia już populizmem nie są, można o nich debatować w studiach telewizyjnych i żaden redaktor nie przerwie wyglancowanym ekspertom, zdawkowym słowem na „p”.

Sprawa poznańskiego stadionu ukazuje jednak bardzo dobitnie, że ta pseudo obiektywna liberalna ekonomia i związany z nią dyskurs stosowany jest jedynie gdy dotyczy osób z dołów klasowej hierarchii społecznej. Projektanta Ryżyńskiego nikt nie nazwie „roszczeniowcem” (kolejne ulubione słowo liberalnego dyskursu), gdy wykorzystując niejasność umowy z miastem zabierze z naszych pieniędzy bagatela 2 miliony, obok 30 które już za projekt otrzymał. Możemy być jednak pewni, że gdyby któryś z lokatorów komunalnej kamienicy poprosił o anulowanie długu w wysokości 5 tys. zł, natychmiast zawiązałaby się przeciwko niemu koalicja mieszczuchów ze strzeżonych osiedli i sołackich willi, urzędników (z J. Puckiem na czele) i radnych z Platformy Obywatelskiej i PiS: nie będziemy płacić na nierobów, roszczeniowe bydło, do kontenera… to najbardziej dyplomatyczne określenia jakie byśmy usłyszeli w uzasadnieniu odmowy do takiego wniosku.  

„Nie ma nic za darmo” – kolejna „mądrość ludowa”, której używa się gdy dostać ma coś biedny, gdy władze miasta budują stadion i następnie oddają go w zarządzanie firmie Jacka Rutkowskiego, nikt go nie używa.  Stadion jest obiektem, który ma za zadanie zarabianie pieniędzy, ale koszty budowy są na tyle duże, ze faktycznie nigdy się one nie zwrócą – żaden prywatny inwestor nigdy by się na takie przedsięwzięcie nie porwał. Co innego jednak, gdy koszty budowy pokryje się z pieniędzy publicznych, a profity (umniejszone o procent dla miasta) będą spływać do kieszeni prywatnej. A więc można dostać coś za darmo i to nie umorzenie długu na kilka tysięcy czy zagrzybione mieszkanie, ale dziesiątki milionów złotych… trzeba tylko być bogatym. Cicho siedzą wówczas eksperci z Centrum Adama Smitha, nie skomentuje tego brutalnie redaktor Kuźniar z TVN, nie wypowie się o tym z oburzeniem prof. Balcerowicz,  nie będą wytwarzać atmosfery oburzenia komentatorzy internetowi piszący o ludziach, którzy „z własnej woli i winy żyją na koszt mój i innych mieszkańców”.

Sami tylko Ryżyński i Rutkowski otrzymają od wszystkich poznaniaków, którzy rocznie wyłożą na to po co najmniej kilkaset złotych (Dostaliście już podwyżki za użytkownie wieczyste gruntu lub dzierżawę? Nie martwcie się dostaniecie!) prezenty w wysokości większej niż to, co miasto wydaje na całą pomoc społeczną, a gdzież tu jeszcze inne nazwiska, Kulczyk, Wechta… ups przepraszam za mój populizm.