Eksmisje, czynsze i polityczny rozbój

Jarosław Urbański
Drukuj
poz-firmaSzef Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych (ZKZL), Jarosław Pucek, pochwalił się lokalnym mediom, że groźba masowych eksmisji poskutkowała. Według jego relacji strumień pieniędzy z zaległych czynszów wpłynął do kasy Zarządu. Lokatorzy mieli nawet dziesiątki tysięcy złotych przynosić w tytkach do siedziby ZKZL. Pucek sugeruje zatem, że zadłużenie w wielu przypadkach nie miało ekonomicznych podstaw, ale było zwykłą obstrukcją. Oczywiście taka racjonalizacja ma zwolnić szefa ZKZL z moralnej i politycznej odpowiedzialności za zwyczajny polityczny rozbój. Ogólnie bowiem rzecz ujmując prawda jednak wygląda inaczej.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że pod groźbą eksmisji i przy odgrywaniu przez Pucka nieugiętego windykatora, zadłużone rodziny zostały zmuszone do uregulowania zaległych czynszów. Pytanie natomiast brzmi - jakim kosztem? Wydatków na lekarstwa? Na wyposażenie dzieci do szkoły? Na łapówkę dla lekarza? Czy innych opłat i potrzeb, np. na ogrzewanie?

Kryzys spowodował, że wiele rodzin zostało uchwyconych w  kleszcze. Z jednej strony rosną koszty utrzymania, a inflacja pożera zarobki. Instytucje i firmy coraz bardziej bezwzględnie egzekwują swoje należności, czego polityka Pucka jest najlepszym dowodem. Rosną niektóre podatki (np. od nieruchomości), w tym także pośrednie, które dotykają w pierwszym rzędzie najniżej zarabiających. Przedsiębiorstwa borykające się z kłopotami zwalniają (od sierpnia 2008 roku, do sierpnia 2011 w Poznaniu liczba bezrobotnych wzrosła o ponad 100 proc., z 5.246 zarejestrowanych do 11.072) i ociągają się z wypłacaniem wynagrodzeń. Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) w raporcie za 2010 rok podaje, że rutynowe kontrole wykazały, iż w 2010 r. w porównaniu z 2008, wielkość niewypłacalnych przez pracodawców pieniędzy się podwoiła. Do PIP wpływa rekordowa liczba skarg, a zarzut o nieuregulowanie wynagrodzeń lub ich zaniżanie, jest jednym z głównych.

Z drugiej strony mieszkańcy wyciągający rękę po pomoc społeczną, są odsyłani z kwitkiem. Samorządy, w tym miasto Poznań, zapowiadają dalszą redukcję wydatków na ten cel, m.in. dodatków mieszkaniowych. Presja Pucka w większości przypadków przesunęła problem w czasie, lub przyparła ludzi do ściany, ale go z całą pewnością nie rozwiązała. Można nawet powiedzieć, iż Pucek (który ma swoich naśladowców w innych miastach) nie owija kwestii w bawełnę. Drenowanie budżetów rodzin gorzej sytuowanych nie odbywa się tu pod fałszywą osłoną troski o obywateli, a cały proceder nie jest rozwadniany pustymi frazesami o międzyludzkiej solidarności. Pucek pokazuje prawdziwe, brutalne oblicze władzy, działającej na korzyść określonych interesów (zaraz się wytłumaczę z tego zarzutu, który zbyt często zbywany jest jako populistyczny). I w związku z powyższym pozbawia przyciśniętych do ściany złudzeń co do intencji rządzących. Nie ma tu miejsca na dialog i zrozumienie, ale nastawienie na konfrontację. Oczywiście władze i reprezentowane przez nie grupy interesu, mogą domniemywać, że z tego konfliktu wyjdą zwycięsko. Historia przeczy zasadności takiego stanowiska. Prędzej czy później ludzie się po prostu zbuntują i wezmą odwet.

Co tak naprawdę chciał osiągnąć Pucek swoimi działaniami? Pamiętajmy o tym, że w tle wojny „o powstrzymanie eksmisji 300 rodzin i budowy osiedli kontenerowych”, jest sprawa 2000 rodzin posiadających, na mocy wyroku sądu, prawo do lokalu socjalnego. Z tego obowiązku  miasto nie jest się w stanie wywiązać i rocznie płaci prywatnym właścicielom mieszkań zajmowanych przez zadłużonych lokatorów, kilkanaście milionów złotych. Pozbycie się części z ponad 300 rodzin z wyrokami eksmisji bez prawa do lokalu socjalnego, mieszkających w zasobach komunalnych, mogłoby odblokować część mieszkań. Ale pomimo gróźb, Pucek nie wykonał dotychczas, pod presją opinii publicznej, zbyt wielu ewikcji. Z interwencji jakie wpływały do Federacji Anarchistycznej wiemy, że w ostatniej chwili często odstępowano od eksmisji, w zamian za deklarację spłaty długu, pomimo, iż wcześniej odrzucono taką możliwość z powodu np. niewiarygodności najemcy.

Zamiast zwolnienia mieszkań, ZKZL otrzymał zastrzyk pieniędzy, które teraz, summa summarum, zostaną przekierowane do prywatnych właścicieli mieszkań, którym miasto winne jest odszkodowanie. Oczywiście to nie działa tak, iż Jarosław Pucek z kolei idzie z tytką pełną pieniędzy do kamienicznika Igrekowskiego czy Iksińskiej. Jednak cały system: praktyka orzecznicza sądów, priorytety polityczne samorządowych gremiów, praktyka działania biurokracji i sposób projektowania budżetu powodują, że ściągnięte dziś od najemców pieniądze, w pierwszym rzędzie powędrują  do prywatnych rąk, a nie np. na zwiększenie puli środków przeznaczonych na dodatki mieszkaniowe. Określone grupy interesu wiedzą, że popierając pewne mechanizmu polityczne i ekonomiczne, ostatecznie gwarantują sobie większy udział we władzy i podziale publicznego dochodu.

Jedna z instytucji badawczych, analizując przed wyborami programy poszczególnych partii, stwierdziła, że Platforma Obywatelska reprezentuje interesy najwyżej i ewentualnie średnio zarabiających. Jarosław Pucek, jako członek PO i były asystent Marka Zielińskiego, wielokrotnego posła z ramienia liberalnych kół politycznych, jest faktycznie stróżem określonego porządku i hierarchii celów, na których czele stoi zaspokojenie roszczeń biznesu i wlasności prywanej, stawianej ponad prawo do mieszkania i godnego życia.

Kończąc trzeba stwierdzić, że jednym z objawów kryzysu, z którym mamy do czynienia, będzie próba maksymalnego obciążenia jego kosztami rodzin o niskich czy średnich dochodach, czyli zdecydowanej większości społeczeństwa. Podobne mechanizmy, jak opisany wyżej, czyli przekierunkowujące środki i zasoby tak, aby akumulacja kapitału była dalej możliwa lub na ratowanie upadających biznesów i bankrutujących państw, działają na poziomie krajowym i ogólnoświatowym. Wzrastająca w skali globalnej inflacja, zamrożenie zarobków itd. ma faktycznie za zadanie utrzymać rentowność, a co za tym idzie zyskowność biznesowych graczy. Państwo jest tu aktywnym uczestnikiem tych starań, który ustawia się wyraźnie po jednej ze stron. Kondycja i wytrzymałość naszych domowych budżetów nie jest brana pod uwagę do chwili, aż ich załamanie nie stanie się przyczyną społecznych wystąpień. W wyniku działań podobnych do tych podjętych przez ZKZL, presja i opór społeczny będzie rósł.

Czytaj także:
Kryzys w mieście-firmie