Radykalna teoria nie ma nic do stracenia i do szanowania. Krytykuje siebie, jak i wszystko inne. Nie jest doktryną, którą trzeba przyjąć na wiarę, ale prowizorycznym uogólnieniem, które wymaga ciągłej weryfikacji.
Ken Knabb

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Wszyscy czyli nikt. O Poznańskim Kongresie Kultury

Mikołaj Iwański, Rafał Jakubowicz
sztab„To nie jest tak, że winę za stan kultury w Poznaniu da się zrzucić na władze miasta” – powiedziała dziennikarzom „Teleskopu” Ewa Obrębowska-Piasecka, zaraz po zakończeniu Poznańskiego Kongresu Kultury1. Słowa rzeczniczki prasowej Sztabu Antykryzysowego zapewne spodobały się wiceprezydentowi, Sławomirowi Hincowi, który pod koniec zeszłego roku mógł żywić uzasadnione obawy, że wina zostanie przypisana właśnie jemu. Wypowiedź Obrębowskiej-Piaseckiej spodobać musiała się również prezydentowi, Ryszardowi Grobelnemu, który w mistrzowski sposób rozegrał Sztab, przyznając mu dotację na organizację kongresu.

Winni za obecny stan, jak należy domniemać, nie są też dyrektorzy i wicedyrektorzy poznańskich instytucji kulturalnych (nawet ci, którzy podpisali słynną lojalkę Hinca), bo przecież wielu z nich jest członkami Sztabu, współtworzyli Kongres i optują za zmianami. Dobro poznańskiej kultury leży im na sercu.

Winy nie można, zastrzegła rzeczniczka prasowa Sztabu, zrzucić na artystów czy publiczność, która „nie uczestniczy w ambitnych wydarzeniach”. Kto jest zatem winny? „Wszyscy ponosimy – oznajmiła Obrębowska-Piasecka – odpowiedzialność za to, jak wygląda kultura w tym mieście”. Wszyscy czyli nikt.

Ale po co właściwie szukać winnych? O specyfice funkcjonowania poznańskich instytucji kultury, o relacji między nimi a lokalnymi władzami nie dowiedzieliśmy się praktycznie niczego (poza tym, że brak w nich koszy do segregacji odpadów). Podczas kongresu można było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia nie tyle z poważnym kryzysem, co raczej drobnymi niedociągnięciami, które można naprawić za pomocą innego podziału pieniędzy. I trzeba koniecznie powołać nową quasi instytucję, pod wdzięczną nazwą „Generator kultury”2.

Zabrakło refleksji o szerszym, społecznym kontekście – przestrzeni w której toczy się debata. Po jednej z panelowych dyskusji pojawiło się pytanie z sali o wykluczonych i ich udział w kulturze, które nie zostało, niestety, przez nikogo podjęte. To ciekawe, ponieważ hasło „Wykluczeni” okazało się, paradoksalnie, bardzo użyteczne dla poznańskiej kultury. Widzieliśmy je na plakatach, billboardach i banerach tegorocznego Festiwalu Teatralnego Malta. Dopóki wykluczeni mieszkać będą w hotelach socjalnych oraz osiedlach kontenerowych – trudno będzie ich włączyć w życie kulturalne miasta w inny sposób niż ten, w jaki uczynił to właśnie festiwal Malta. Trudno się dziwić, że podczas kongresu nikt tego problemu nie podjął, bo wówczas trzeba by się stanowczo i wyraźnie sprzeciwić tworzeniu gett biedy, a więc polityce Ryszarda Grobelnego.

Przypisy:
1 „Teleskop”, 03.12.2011, godz. 21:45, http://www.tvp.pl/poznan/informacja-i-publicystyka/teleskop/wideo/03122011-godz2145/5795146
2 „Generator kultury” ma być wzorowany na „inkubatorach przedsiębiorczości”. Jego powołanie zaproponowała Grupa Robocza nr 2 w raporcie „Publiczna instytucja kultury i współpraca międzysektorowa”. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że "Generator kultury" nie stanie się kolejnym sprawnie działającym gentryfikatorem kultury.

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian