O tym, jak Bazyliszek przestraszył się swojego własnego oblicza

Stanisław Krastowicz
Drukuj

sruba wtk 2Podobno jedynym sposobem na pokonanie Bazyliszka było pokazanie mu jego własnego oblicza w lustrze. Baśniowa gadzina, przerażona swoim własnym odbiciem, zmieniała się w kamień i ginęła.

We wczorajszym programie telewizji WTK „Otwarta antena” Jarosław Pucek, dyrektor ZKZL, miał okazję do rozmowy ze swoim „lustrzanym odbiciem”, niesławnym czyścicielem kamienic Piotrem Śrubą. Spotkanie nie trwało długo. Pucek wyszedł ze studia pełen oburzenia: – Dziwię się państwu, że zapraszacie tego pana do dyskusji. Pomyliliście państwo wolność słowa z odpowiedzialnością za ofiary tego pana. Dla mnie to dyskusja na poziomie rynsztoka – oświadczył.

I tak oto Bazyliszek przemówił ludzkim głosem. Widząc własne odbicie w lustrze Jarosław Pucek – autor programu masowych eksmisji i entuzjasta getta kontenerów socjalnych – najwyraźniej mocno się przestraszył. Dziwi ostentacyjnie oburzenie dyrektora ZKZL, skoro jeszcze przed programem doskonale wiedział z kim będzie dyskutować w studiu. Czy dopiero zetknięcie ze swoim „lustrzanym odbiciem” – czyścicielem kamienic zastraszającym lokatorów, odłączającym im wodę i inne media oraz utrudniającym życie na wiele sposobów – skłoniło Jarosława Pucka do głębszej refleksji? Wątpliwe.

Jarosław Pucek jedynie dobrze odrobił lekcje politycznego public relations. Nic dziwnego – jako członek partii rządzącej (Platformy Obywatelskiej), musi stosować sprawdzone metody tej formacji. Tym razem Jarosław Pucek nie kazał po prostu Piotrowi Śrubie zaprzestać „pierzyć głupot” – tym razem Jarosław Pucek postanowił udać, że jest jedynym sprawiedliwym, odpowiedzialnym urzędnikiem troszczącym się o los ofiar Piotra Ś.

Nauka płynąca z śmierci Bazyliszka jest jednak taka, że gada ciężko jest zgładzić. Jeśli Jarosław Pucek faktycznie oburza się na metody czyściciela kamienic, dlaczego sam firmuje i stosuje podobne? Ostentacyjnie dąży przecież do pełnego zasiedlenia getta kontenerów socjalnych, które oficjalnie nazywa „straszakiem” na lokatorów – zadłużonych często nie z własnej winy, ale z powodu wypadków losowych, choroby czy utraty pracy. Buduje wygodny stereotyp „trudnych lokatorów” i eksmisji jako jedynej metody działania. Łudzi osoby zagrożone eksmisją ofertami pomocy, lecz tylko gdy włączone są kamery i dyktafony dziennikarzy; realnie pracownicy ZKZL wielokrotnie utrudniają im pomoc i kładą kolejne kłody pod nogi. Czym takie metody różnią się od poczynań Piotra Śruby?

Różnica jest, ale łatwo może się zatrzeć. Wystarczy jeszcze kilka eksmisji, wystarczy jeszcze kilka kontenerów więcej. Wystarczy jeszcze kilka obraźliwych zdań czy wpisów na Facebooku i nikt nie odróżni Jarosława P. od Piotra Ś. Różnice mogłyby się objawić tylko wówczas, gdyby dyrektor ZKZL porzucił swoje metody działania względem lokatorów.

Nic jednak tego nie zapowiada – dziś Bazyliszek jedynie wystraszył się swego oblicza i uciekł. Gad zastraszający lokatorów nadal kieruje w ich stronę słowa i czyny pełne pogardy. Gad ten nadal żyje. Czasem tylko, dla niepoznaki, przyjmuje różne oblicza, a czasem gotów jest przestraszyć się swojego własnego... lustrzanego.