Buntownik niedostrzegający na horyzoncie niczego prócz ściany przymusów, zazwyczaj rozwala sobie o nią łeb albo kończy, najgłupiej na świecie, zaciekle jej broniąc.
Raoul Vaneigem

Jesteś na archiwalnej wersji strony internetowej - przejdź na aktualną wersję rozbrat.org

Pogorzelcu, miasto ci nie pomoże!

rozbrat.org

Robocza pożarMinęły trzy tygodnie od pożaru przy ul. Roboczej, a władze Poznania pozostają głuche na prośby pogorzelców o zapewnienie lokum zastępczego - pisze do nas jedna z mieszkanek ewakuowanego budynku.

Pożar bloku rozpoczął się ok. godziny 1.00 w nocy. Ogień początkowo odciął główne wyjście z budynku, więc wydostaliśmy się na przylegającą do niego galerię, gdzie czekaliśmy na straż pożarną. Wkrótce okazało się, że musimy opuścić teren bloku – strażacy, pomimo wstępnych zapewnień o całkowitej kontroli sytuacji i prośbach o pozostanie w mieszkaniach, rozpoczęli akcję ewakuacyjną. Ogień zajął dach bloku, w konsekwencji czego spaliło się całe piąte piętro, a akcja gaśnicza zniszczyła niższe kondygnacje budynku.

W trakcie gaszenia pożaru podstawiono autobus dla lokatorów płonącego obiektu – niektórzy z nas wybiegli z domów w piżamach, nie dostaliśmy jednak koców ani niczego ciepłego do picia. Przemarznięci zostaliśmy przetransportowani do hotelu robotniczego na Dębiec. Po ciężkiej nocy czekała nas jednak niemiła niespodzianka w postaci odwiedzin dwóch pracownic Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, które poprosiły o podpisanie dokumentu z klauzulą dotyczącą zrzeczenia się pomocy od tej instytucji. Panie zapewniały nas, że skoro pogorzelcy są osobami pracującymi nie przysługuje im wsparcie z MOPR. Część mieszkańców podpisała pismo, mimo że nikt nie przeprowadził z nimi indywidualnego wywiadu na temat sytuacji, w której się znajdują. Decyzja o niewypłacaniu świadczeń została cofnięta dopiero, gdy urzędnicy zrozumieli niestosowność tych działań.

Innym poważnym uchybieniem było przekonanie, że żadnemu z pogorzelców nie należy się pomoc mieszkaniowa. Urzędnicy wyciągnęli te wnioski na podstawie standardu zamieszkiwanego przez nas bloku oraz faktu, iż na większość mieszkań lokatorzy zaciągnęli kredyty. W efekcie część z nas nadal przebywa gościnie u znajomych, niektórzy w hotelu robotniczym, a ja znalazłam schronienie u poznańskich anarchistów. Za radą zastępczyni dyrektorki  ds. polityki mieszkaniowej Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych złożyłam wniosek o przydział mieszkania. Początkowo urzędnicy twierdzili, że osobie, która ucierpiała w zdarzeniu losowym i która nie osiąga aktualnie żadnych dochodów należy się pomoc mieszkaniowa. W wyłączonym z eksploatacji budynku mieszkałam wraz z partnerem w oparciu o umowę użyczenia (opłaty za media i czynsz do administracji) i tylko to pozwalało mi kontynuować edukację uniwersytecką. Po upływie dwóch tygodni okazało się, że zapewnienie dachu nad głową osobom, które go niespodziewanie straciły okazało się niemożliwe – pogorzelcy powinni wpisać się na listę oczekujących na przydział mieszkań w roku 2016. Do tego czasu muszą wynająć na wolnym rynku lokum i spłacać kredyty, których zawieszenie nie wchodzi często w rachubę (banki życzą sobie wysoką prowizję lub spłatę 6 rat w miesiącu następującym po zawieszeniu). Nie wszystkie ubezpieczenia mieszkań pokryją straty – w niektórych wypadkach kwota odszkodowania zrekompensuje zaledwie połowę poniesionych szkód.

Pomoc ze strony miasta, o której rozpisywały się media, do wielu z nas nie dotarła. Deklaracje urzędników brzmiały przekonywująco, jednak do ich wypełnienia nie doszło, co każe wyciągnąć smutne wnioski – Poznań nie jest przygotowany na interwencje nawet w tak niewielkim zakresie. Oferowanie 4 tygodni zakwaterowania w hotelu robotniczym lub w Centrum Interwencji Kryzysowej, oddalonym 15 km od centrum miasta, to żenująca propozycja dla ludzi, którzy stracili poczucie bezpieczeństwa na długi czas. Sam pożar był dla wielu z nas traumatycznym przeżyciem, a powrót do normalnego funkcjonowania, przy braku wsparcia władz, potrwa jeszcze bardzo długo. Mam nieodparte wrażenie, że kondycja psychiczna pogorzelców, ich bezradność i zagubienie, jest wykorzystywana przez urzędników – dopóki lokatorzy zniszczonego bloku nie zgłaszają potrzeb mieszkaniowych oficjele nie informują nas o przysługujących prawach, a w przypadku jakichkolwiek pytań wielokrotnie zbywają, zapewniając, że roszczenia tego typu są bezskuteczne.

Poznaniacy wiązali spore nadzieje na zmianę miejskiej polityki wraz ze zmianą warty na fotelu prezydenckim – okazało się, że nowe władze uprawiają starą politykę i los pogorzelców jest im obojętny. Sytuacje kryzysowe są najlepszym sprawdzianem dla rządzących, a ci po raz kolejny nie stanęli na wysokości zadania.

Nazwisko i imię znane redakcji

Nie masz uprawnień, aby dodawać komentarze. Musisz się zarejestrować

Translate page

Belarusian Bulgarian Chinese (Simplified) Croatian Czech Danish Dutch English Estonian Finnish French German Greek Hungarian Icelandic Italian Japanese Korean Latvian Lithuanian Norwegian Portuguese Romanian Russian Serbian Spanish Swedish Ukrainian