Walki uniwersyteckie u kresu ładu edukacyjnego

George Caffentzis
Drukuj
haartNie powinniśmy żądać ani zniszczenia, ani ratowania uniwersytetu. Nie powinniśmy właściwie wysuwać żadnych żądań. Musimy za to wymagać od nas samych i wszystkich dokoła przejęcia zbiorowej kontroli nad uniwersytetami. Jedynie w ten sposób może rozpocząć się jakakolwiek edukacja.

Fragment z ulotki znalezionej w budynku Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu,
napisanej oryginalnie na Uniwersytecie Kalifornijskim.

 

Od czasu studenckiej rewolty we Francji z 2006 roku skierowanej przeciwko umowie o pierwszą pracę (CPE) czy włoskiej „onda anomala” z 2008 roku liczba i rozmiar protestów studenckich narasta niemal we wszystkich częściach świata, przypominając powtórkę upojnych dni 1968 roku. Jesienią i zimą 2009 roku, protesty osiągają swoje crescendo, kiedy to strajki na kampusach i okupacje rozlewają się od Kalifornii po Austrię, Niemcy, Chorwację, Szwajcarię, by później ujawnić się w Wielkiej Brytanii. Na stronie internetowej Tinyurl.com/squatted-universities między 20 października a końcem grudnia 2009 odnotowano 168 uniwersytetów (w większości z Europy), gdzie miały miejsce jakieś działania. Przyznać należy, że dzisiaj fala protestów wciąż się wznosi. 4 marca 2010 roku w Stanach Zjednoczonych z okazji ogólnokrajowego dnia działania (pierwszego od maja 1970 roku) w obronie publicznej edukacji jedna z organizacji koordynujących wydarzenia naliczyła 64 różne kampusy, na których odbywały się jakieś formy protestu1. W tym samym czasie Kongres Studentów Południowej Afryki (SASCO) usiłował zamknąć dziewięć uniwersytetów, wzywając do wprowadzenia wolnej edukacji uniwersyteckiej. Protest na Uniwersytecie Johanesburgskim okazał się najbardziej kontrowersyjny. Policja wypędzała tam studentów z płonących barykad przy użyciu armatek wodnych.

Motywacją dla większości z tych mobilizacji były cięcia budżetowe, które rządy oraz instytucje akademickie wdrożyły na początku kryzysu Wall Street, a także związane z nimi podwyżki czesnego – nawet do 32% w systemie Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz w zbliżonej wysokości na niektórych uniwersytetach brytyjskich. W tym świetle nowy ruch studencki jawi się jako główna forma zorganizowanego oporu wobec globalnego kryzysu finansowego. W rzeczy samej, zawołanie strajkujących włoskich studentów – „Nie będziemy płacić za wasz kryzys!”, stało się międzynarodowym hasłem bojowym. Kryzys gospodarczy jedynie rozjątrzył ogólne niezadowolenie mające swe głębsze źródła w neoliberalnych reformach szkolnictwa i restrukturyzacji produkcji przeprowadzanych przez ostatnie trzy dekady, które na całym świecie miały wpływ na niemal każdy aspekt życia studenckiego.

Koniec Ładu Edukacyjnego

Najbardziej wyróżniającymi się elementami tego przekształcenia stały się korporatyzacja systemu uniwersyteckiego oraz komercjalizacja edukacji. Na scenie akademickiej uniwersytety nastawione na osiąganie zysku stanowią wciąż mniejszość, jednak „stawanie się akademii biznesem” jest już w daleko posuniętej fazie. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie tego typu praktyki datują się od ustawy Bayh-Dole z 1980 roku, która umożliwiła uniwersytetom patentowanie „odkryć” dokonanych w ich laboratoriach i udostępnianie ich prywatnym firmom na komercyjnych zasadach. Od tego czasu w niesłabnący sposób postępuje przekształcanie akademii w przedsięwzięcie nastawione na zysk. Otwarcie uniwersyteckich laboratoriów na prywatne przedsiębiorstwa, sprzedaż wiedzy na rynku światowym (poprzez kształcenie online czy uczenie na dystans [off-shore teaching]), prekaryzacja pracy akademickiej oraz wprowadzenie ciągle rosnącego czesnego zmuszającego studentów do postępującego zadłużania się, stały się podstawowymi cechami życia akademickiego w USA. Natomiast dziś, z małymi lokalnymi różnicami możemy zaobserwować te same trendy na całym świecie2.

W Europie walka, która obrazuje nowy ruch studencki, toczy się przeciwko Procesowi Bolońskiemu; przeciwko projektowi, który ustanowił Europejski Obszar Szkolnictwa Wyższego, oraz promuje przepływ pracy w obrębie jego terytorium poprzez ujednolicenie i standaryzację programów nauczania i stopni naukowych. Proces Boloński w otwarty sposób oddaje uniwersytet w służbę biznesu. Redefiniuje edukację jako wytwarzanie mobilnych i elastycznych pracowników, posiadających umiejętności, których wymagają pracodawcy; centralizuje proces tworzenia standardów pedagogicznych, usuwa lokalne ośrodki kontroli oraz dewaluuje lokalną wiedzę i interesy. Podobne procesy mają miejsce w wielu systemach uniwersyteckich w Afryce i Azji (jak na Tajwanie, w Singapurze czy Japonii), które również przechodzą „amerykanizację” i standaryzację (np. na Tajwanie poprzez narzucenie Indeksu Cytowań w Naukach Społecznych po to, by ewaluować pracę profesorów) – w ten sposób globalne korporacje mogą swobodnie zatrudniać Hindusów, Rosjan, Brazylijczyków czy mieszkańców Republiki Południowej Afryki, mając pewność, że będą się oni nadawać do pracy tak samo dobrze, jak „robotnicy wiedzy” z USA czy Unii Europejskiej3.

Powszechnie rozpoznanym faktem jest to, że komercjalizacja systemu uniwersyteckiego częściowo była odpowiedzią na walki studenckie i działania ruchów społecznych z lat 60. i 70., które wyznaczyły kres polityce edukacyjnej panującej w dobie keynesizmu: czasów, gdy kampus za kampusem, od Berkeley do Berlina, stawał się wylęgarnią antyrządowych rewolt, rozwiewając keynesowskie złudzenie, że inwestycje w edukacje wyższą wpływają na tworzenie wzrostu w ogólnej produktywności pracy. Ideologia edukacji jako przygotowania do życia obywatelskiego i służby dobru publicznemu musiała zatem zostać odrzucona4.

Również nowy neoliberalny reżim przedstawiał sobą koniec ładu klasowego. Wraz z eliminacją stypendiów, zasiłków czy możliwości darmowego kształcenia się,koszt „edukacji”, to jest koszt przygotowania samego siebie do pracy, został nałożony bezpośrednio na siłę roboczą. Oznaczało to ogromną obniżkę realnego poziomu wynagrodzenia, która jest szczególnie uciążliwa, gdy weźmie się pod uwagę prekarność, stającą się dominującą formą zatrudnienia, oraz to, że jak żaden inny towar, zakupiona wiedza szybko traci na wartości ze względu na rozwój innowacji technologicznych. Oznaczało to również koniec funkcjonowania państwa w roli pośrednika. Studenci na korporacyjnym uniwersytecie konfrontują się bezpośrednio z kapitałem. Odbywa się to w zatłoczonych salach, gdzie wykładowcy z trudnością są w stanie przyporządkować nazwiska na listach do twarzy, w rozwoju nauczania przez adiunktów raczej niż profesorów, a przede wszystkim, w rosnącym poziomie studenckiego zadłużenia, które przekształcając studentów w zakontraktowanych służących banków lub państwa, działa jako mechanizm dyscyplinujący życie studenckie i kładzie się długim cieniem na ich przyszłości.

Na skutek presji przekształceń gospodarczych, które uczyniły z edukacji warunek zatrudniania, przez całe lata 90. nabór studentów na pierwszy rok studiów rósł nieprzerwanie na całym świecie. Twierdzenie, jakoby wraz z formowaniem się „społeczeństwa wiedzy” oraz rewolucji informacyjnej, opłata za edukację, jak wysoka by nie była, jest konieczna, stało się w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci mantrą powtarzaną od Nowego Jorku przez Paryż do Nairobi. Statystyki wydają się potwierdzać przekonanie o podnoszeniu się poprzeczki edukacyjnej, wskazując w USA na 83% różnicy między płacami absolwentów szkół wyższych a tych pracowników, którzy posiadają jedynie dyplom ukończenia szkoły średniej. Jednak wzrost liczby przyjęć na studia oraz wzrost poziomu studenckiego zadłużenia musi być również odczytywany jako forma oporu, odrzucenie ograniczeń narzuconych przez poddanie edukacji logice rynkowej, ukryta forma odzyskiwania, ukazująca się poprzez ciągły wzrost liczby tych, którzy odmawiają spłaty swoich długów.

W tym kontekście nie ma wątpliwości, że kryzys finansowy z 2008 roku bierze na cel tę strategię oporu, usuwając ostatnie pozostałe zabezpieczenia przy pomocy cięć budżetowych, zwolnień z pracy czy umasawiania bezrobocia. Oczywiście w podobny sposób niszczy się „ład edukacyjny”, na gruncie którego obiecywano, że pracownicy i ich rodziny, biorąc na siebie koszty edukacji wyższej, otrzymają wyższe zarobki i uzyskają satysfakcję z wykonywanej pracy. W trakcie kryzysu kapitał odstępuje od tego „ładu”, przede wszystkim ze względu na upowszechnienie się niespłacania kredytów oraz dlatego, że dzisiejszy kapitalizm w ogóle odmawia udzielania jakichkolwiek gwarancji, takich jak choćby obietnica wysokich płac dla przyszłych robotników wiedzy.

Bezpośrednimi celami kryzysu finansowego na uniwersytetach (podwyżki czesnego, cięcia budżetowe, przymusowe urlopy i zwolnienia) są: wyeliminowanie gwarancji płacowej, którą miała zapewniać formalna edukacja wyższa oraz poskromienie kognitariatu. Tak jak w przypadku imigranckich pracowników, atak na studentów nie oznacza, że robotnicy wiedzy nie są już dłużej potrzebni, ale raczej, że muszą być w dalszym ciągu dyscyplinowani i proletaryzowani, poprzez podkopywanie siły, do której zaczęli wysuwać roszczenia, po części ze względu na ich pozycję w procesie akumulacji.

Studencka rebelia ma zatem głębokie podstawy. Są nimi perspektywa popadnięcia w niewolę długu, radykalizowana przez przyszłą niepewność, oraz poczucie wyalienowania z wyrachowanej i biurokratycznej instytucji uniwersytetu, który dla zysku wytwarza niezwykle szybko tracący na wartości podmiot-towar.

Żądania czy okupacje?

Jednakże ruch studencki mierzy się z pewnym problem politycznym, bardziej ewidentnym w USA, a w mniejszym stopniu w Europie. Ten ruch posiada jakby dwa uosobienia. Z jednej strony żąda bezpłatnej edukacji uniwersyteckiej, wskrzeszając marzenie o finansowanym publicznie, „masowym szkolnictwie” i postulując powrót do modelu z czasów keynesowskich. Z drugiej strony jest to rewolta przeciwko uniwersytetowi jako takiemu, wzywająca do masowej migracji z jego ram lub też sprzeciw ukierunkowany na przekształcanie kampusów w bazy dla alternatywnej produkcji wiedzy dostępnej również dla tych, którzy znajdują się poza ich „murami”5.

Ta dychotomia, którą niektórzy określają jako powrót starych dyskusji o „reformie czy rewolucji”, stała się najbardziej widoczna w debatach, jakie rozgorzały podczas zeszłorocznych strajków na Uniwersytecie Kalifornijskim. W tych dyskusjach, jako metody działania przeciwstawiano sobie „żądania” i „okupacje”. Z czasem przybrało to zjadliwy ton, zwłaszcza w momencie, gdy te pojęcia stały się złożonymi znaczącymi hierarchii i tożsamości, zróżnicowanych relacji władzy czy konsekwencji związanych z podejmowanym ryzykiem.

Przeciwieństwo między tymi rozwiązaniami nie jest czysto ideologiczne. Zakorzenione jest ono w sprzecznościach, przed rozwiązaniem których staje dzisiaj każdy antagonistyczny ruch społeczny. Przekształcenia gospodarcze podzieliły siłę roboczą, pogłębiły podziały, a zwłaszcza zwiększyły ilość czasu i wysiłków potrzebnych do zapewnienia codziennej reprodukcji. Populacja studentów, którzy mają szereg zarobkowych zajęć dorywczych, a czasami pełnowymiarową pracę, jest znacznie mniej skłonna do organizowania się niż generacja ich zamożnych rówieśników z lat 60.

W tym samym czasie wiele osób ma poczucie, że nie pozostało już nic do negocjowania, że żądania stały się zbędne, odkąd większość studentów, zdobywając dyplom, zostaje bez żadnej gwarancji na przyszłość, popadając po prostu w coraz większą prekarność i nieustanną konieczność przemodelowywania siebie. Wielu studentów orientuje się, że kapitalizm nie ma nic do zaoferowania temu pokoleniu, że żaden „nowy ład” nie jest już dzisiaj możliwy, nawet w metropolitalnych obszarach świata, tam, gdzie zakumulowane jest najwięcej bogactwa. Grupowa polityka keynesowskiego interesu, stawiania żądań i „radzenia sobie”, jest już od dawna martwa, chociaż pokusa ożywienia jej jest szeroko rozpowszechniona.

Wyrazem tego miałoby być hasło „okupujmy wszystko”, wzywające do okupowania wszystkich budynków uniwersyteckich, widziane jako środek samo-wyzwolenia, tworzenia przestrzeni, którą studenci mogą kontrolować, jako zerwanie w przepływie pracy i wartości, poprzez który uniwersytet rozszerza swój zasięg. W ten sposób wytwarzana miałaby być „przeciw-władza”, proces uprzedni wobec uwspólnotowiających relacji, które chcą tworzyć dzisiejsi studenci.

Ciężko orzekać, w jaki sposób konflikt „żądania vs okupacja” zostanie rozstrzygnięty na gruncie ruchu studenckiego. Jedno jest jednak pewne. Jest to główny problem, który ruch musi przezwyciężyć, aby zwiększyć swoje siły i zdolność do łączenia się z innymi walkami. Jest to konieczny do wykonania krok, jeśli ruch ma zyskać moc do odebrania edukacji z rąk władz akademickich i państwa. Kolejnym krokiem, obecnie intensywnie dyskutowanym, jest tworzenie „wiedzy w formie dóbr wspólnych”, w znaczeniu tworzenia form autonomicznej produkcji wiedzy, nieuwarunkowanej przez rynek ani nie kończącej na nim, a dostępnej dla wszystkich spoza kampusowych murów.

Tymczasem, jak dostrzega kolektyw Edu-Notes:

już sam ruch studencki jest tworzeniem szczególnego dobra wspólnego w samym procesie walki. Z prędkością światła po całym świecie krążą wiadomości o strajkach, demonstracjach i okupacjach, dudniąc niczym globalny elektroniczny tam-tam wymiany komunikatów, haseł, wyrazów solidarności i wsparcia, skutkujący niespotykaną ilością obrazów, dokumentów i historii6.

Jednak głównym „dobrem wspólnym”, które ruch musi wytworzyć, jest rozszerzenie swojej mobilizacji na innych pracowników znajdujących się w kryzysie. Kluczem do tego będzie zapewne kwestia długu, który jest naczelnym „anty-dobrem wspólnym”, odkąd stał się procesem przekształcania w narzędzie zniewolenia robotników zbiorowej nadwyżki, która mogłaby być użyta do ich wyzwolenia. Postulat zniesienia długu studenckiego może być punktem stycznym między ruchem studenckim a innymi walczącymi przeciwko wywłaszczeniom przez banki w USA oraz szerszym międzynarodowym ruchem przeciwko zniesieniu zadłużenia państw narodowych.

Przełożył Krystian Szadkowski

Źródło: Korporacja Ha!Art

2 Edu-Factory Collective, Towards a Global Autonomous University, Autonomedia, Brooklyn 2009.

3 Zob. S. Federici, G. Caffentzis, O. Alidou, A Thousand Flowers: Social Struggles Against Structural Adjustment in African Universities, Africa World Press, Trenton 2000; R. Pithouse, Asinamali: University Struggles in Post-Apartheid South Africa, Africa World Press, Trenton 2006 oraz A. Hou-ming Huang, Science as Ideology: SSCI, TSSCI and the Evaluation System of Social Sciences in Taiwan, “Inter-Asia Cultural Studies”, 2009, Vol. 10, No. 2, s. 282-291.

5 After the Fall: Communiqués from Occupied California, 2010, www.afterthefallcommuniques.info

6 Edu-Notes, ‘Introduction to Edu-Notes', nieopublikowany maszynopis.

Tego samego autora

Brak pasujących artykułów